PART IDelikatny powiew wiatru muskał jego policzki. Jasna koszula powiewała na wietrze podczas gdy chłopak podchodził pod wzniesienie. Wielkie drzewo stojące na środku rzucało przeróżne wzory na szarawą zieleń trawy.
Ostrożnie musnął opuszkami korę, gdy znalazł się wystarczająco blisko. Dni mijały, a to oznaczało, że on się starzał pomimo tego iż nie chciał.
Zachodzące słońce malowało na jego obliczu pejzaże i wyjątkowe obrazy. Pod wyjątkową maską względnego spokoju ukrywała się niesamowita rozpacz i brak akceptacji do samego siebie. Do dzisiaj. Tego dnia chłopak zmieni wszystko. Spojrzał w niebo, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, by chwilę później ukazać jego zęby.
Usiadł pod rozłożystym, starym dębem, przymknął oczy i rozkoszował się rozchodzącym po jego ciele cieple. Jasne kosmyki włosów opadały mu na twarz urozmaicając tym samym mętlik zachodzący w jego umyśle.
Dzisiaj wszystko zakończy.
Ale to jeszcze nie w tym momencie. Pocieszy się resztkami życia, o ile może. Oparł się o ogromny pień, skrzyżował ręce na piersiach i ponownie spojrzał w niebo.
Pamiętam ten moment, gdy po raz pierwszy pokazałeś mi to miejsce. Widoki zaparły mi wtedy dech w piersiach. Słońce wtedy też zachodziło tak cudnie jak dzisiaj, rzucając niewiarygodne odbicie w jeziorze.
Tutaj ganialiśmy się jak byliśmy młodzi, w tym stawie wyławiałem twoją piłkę, gdy przez Twoje gapiostwo wpadła do wody. Tutaj widziałem twoje najpiękniejsze uśmiechy, iskry w oczach i urocze dołeczki.
W tym miejscu, pod dokładnie tym samym dębem pisaliśmy do siebie listy, gdy któryś z nas musiał wyjechać.
Na tej polanie po raz pierwszy spotkałem resztę ekipy.
W tym miejscu wyskrobałeś zardzewiałym scyzorykiem dziadków nasze inicjały. I właśnie tu powiedziałeś te dwa słowa. "Kocham cię" padło z twoich ust, a ja nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie się dzieje.
Szkoda, że wszystko co dobre szybko się kończy.
Nie płacz za mną.
Ty to wybrałeś.
Szkoda również, że jestem aż tak głupi i nadal cię potrzebuję.
•
Po jego policzkach spłynęło kilka słonych kropel, tworząc na obliczu mężczyzny wzory i liczne ścieżki. Leniwie podniósł się z ziemi i udał w kierunku rozlewiska.
Po drodze zerwał z pobliskich krzaków kilka owoców i po raz ostatni ich skosztował.
Gdy dotarł na wyznaczony przez siebie wcześniej cel podróży zdjął swoje ciemne buty i wszedł ostrożnie na niewielkie molo, które się tam znajdywało. Wciągnął powoli powietrze i wypuścił je w równie wolnym tempie. Uspokoił się i zawiesił nogi tak, by jego palce delikatnie muskały wodę.
Rozejrzał się jeszcze kilka razy dookoła, a gdy stwierdził że jest już gotowy na ten krok wskoczył do lodowatej o tej porze roku wody. Co z tego, że sięgała mu jedynie do połowy ud.
Przeszły go dreszcze, kiedy wyjął z małej kieszonki w spodniach żyletkę i uklęknął w lodowatej wodzie.
Podciągnął rękawy swojej ulubionej koszuli i wykonał najpierw małe i lekkie cięcie tylko po to, by chwilę później zatopić je głęboko w swoim ciele.
Przejechał dokładnie wzdłuż pobliskich blizn, żył oraz tętnic miażdżąc i niszcząc je doszczętnie.
Drżącą ręką złapał zakrwawioną żyletkę i zrobił identycznie to samo na drugiej kończynie. I w ten oto sposób na oby dwóch rękach miał podobne arcydzieła.
Na jego bladych przez zimno i wycieńczenie ustach pojawił się uśmiech, a w zbolałych oczach łzy i przygaszające iskierki.
“Oczy, które w smutku wiecznym śnią o śmierci.”
Szkarłatna ciecz wypłynęła na powierzchnię wody, mieszając się z nią i tworząc niesamowite obrazy i zjawiska.
Wypuścił z rąk żyletkę i spojrzał na swoje dłonie. Były zakrwawione, brudne i zmęczone.
Mimo jego cierpienia, był szczęśliwy. Z jego ust nie schodził coraz bledszy i słabszy uśmiech.
Klatka piersiowa chłopaka delikatnie unosiła się i opadała w rytm jego uciekającego życia. Serce zaprzestawało swojej pracy wytryskując z ran ostatnie kropelki krwi.
Oparł swoje pośladki na piętach, by po raz ostatni spojrzeć na kolorowe niebo. Po jego policzkach spłynęły ostatnie łzy i przewrócił się na bok, tym samym zanurzając swoją głowę.
A temu wszystkiemu przyglądało się Słońce oraz chmury. I w ten oto sposób dusza chłopaka wraz z zniknięciem z widnokręgu ogromnej gwiazdy przebyła swoją drogę do krainy Hadesa i mrocznej Persefony.
“Można odejść na zawsze,
by stale być blisko.”a/n
Wiem ze mnie kochacie a to pierwszy rozdział tego cuda. Mam nadzieję że się spodoba.
Lecimy dalej z akcja?!!?
:))
Papaaaaa❤❤❤🌻💜
Rozdział nie sprawdzany więc przepraszam za bledy
![](https://img.wattpad.com/cover/164518207-288-k517795.jpg)
CZYTASZ
Black Roses • yoonseok • namjin
FanfictionCzyli o tym jak pewna bestia pożera po kawałku każdego z nich, by pod sam koniec zostawić pod ziemią wraki ludzkich emocji.