PART II
❝ INSOMNIA❞
Krzyk roznosił się po całym mieszkaniu. Żałosne jęki mężczyzny odbijały się od ścian i z hukiem uderzały w Hoseoka, który siedział na skraju łóżka. Po raz kolejny nie mógł spać. Nie mogli spać. Wstał powoli i udał się w kierunku łazienki. Otworzył jej drzwi delikatnie i ujrzał Yoongiego, który siedział na zimnych kafelkach i wycierał swoją twarz roztrzęsionymi dłońmi.
- Kochanie, co się stało? - podszedł do niego i objął go ramieniem. Starszy natychmiast wtulił się w niego i schował swoją twarz w jego ciele. Koszula młodszego zaczęła nasiąkać łzami i szkarłatna cieczą. Krwiste kryształy tworzyły jakieś obrazy na plecach Hoseoka, uwalniając się z nadgarstków Yoongiego. Znowu to samo. Starszy nie radził sobie, a młodszy nie miał pojęcia jak mu pomóc.
- Boję się - wyszeptał w poplamioną koszulę. Zacisnął mocniej ręce w piąstki i wtulił się. Cały drżał. Był niczym mały słowik, który wyrzucony z gniazda umiera. Bezbronny, narażony na wszystkie niebezpieczeństwa tego świata.
Poczuł, jak jego ciało unosi się, a chłód kafelków przemienia się w gorąco dłoni Hoseoka. Byli niczym Ying i Yang. Życie i śmierć. Jeden z nich, wiecznie mroczny i zagubiony, drugi natomiast ukrywał wszystkie swoje problemy pod maską uśmiechu. Gdyby jednej z części nieodłącznej harmonii coś się stało, druga najprawdopodobniej również zostałaby zraniona. Ktoś musi umrzeć, by miejsce ustąpić nowemu życiu. Przepiękna lilia, która rozkwitła w ich oczach dwa lata temu, została zarośnięta przez piękne róże. Cierniste kwiaty raniły serca, a krew sącząc się z nadgarstków, wsiąkała w ciało drugiego. Yoongi rozpadał się, a Hoseok zbierał wszystkie te kawałki i sklejał je sobą.
Ying od lat zatapia się w Yang, a oby dwa te elementy napędzają się do wspólnego biegu w równowadze. W przypadku młodzieńców było inaczej. Wiosenne Słońce, które próbowało powstrzymać wzburzone morze. Wielkie fale uderzały w brzegi, z każdym przypływem zabierając kawałek Yoongiego, a Słońce swoimi promieniami starało ukazać się to, co najlepsze.
Noc. Był to moment, w którym Hoseok tracił swoje siły. Sztorm mógł szaleć cały czas, niszcząc i psując wszystko na swojej drodze. Wtedy również Słońce topiło się w jego odmętach, a kolorowe macki apokalipsy malowały całe niebo. Niczym tragiczny malarz, zdruzgotany swoim życiem, który nakłada na płótno jakiekolwiek plamy, tak samo przyroda zabijała dzień ostatnimi rykami oceanu.
Łóżko cicho zaskrzypiało, gdy obydwoje opadli na jego miękką powierzchnię. Pojedyncze pędy nocy, wrastały do ich duszy, przerastając się przez zasłony. Tajemnicze, jasne cienie zamarły na suficie, a cichy szum drzew dobiegał do ich uszu. Szloch z przyśpieszonym oddechem, ranił Hoseoka niczym najostrzejsze strzały, wbite prosto w jego zdruzgotane serce. Byli tacy sami. Jeden skrywał siebie pod maską, drugi robił to samo, lecz bez niej.
Byli dwójką nocnych, zagubionych dzieci.Położył Yoongiego na boku, po czym przykrył go kołdrą. Sam też pod nią wszedł. Ciepło ich ciał zetknęło się ze sobą, a noga Hoseoka wplątała się w te chłodne starszego. Podparł swoją głowę na ręce i przez mrok podziwiał zapłakaną twarz Mina. Zaczął rysować szlaczki na jego plecach, delikatnie muskając wargami jego skórę na szyi.
- Pamiętasz nasze wakacje nad jeziorem? - szepnął cicho w jego ucho, nie przestając masować jego pleców.
- Tak- głos stłumiony przez płacz i zmęczenie wyrwał się z gardła starszego.
CZYTASZ
Black Roses • yoonseok • namjin
FanfictionCzyli o tym jak pewna bestia pożera po kawałku każdego z nich, by pod sam koniec zostawić pod ziemią wraki ludzkich emocji.