Śnić po przebudzeniu
Nieprzyjemny dla ludzkiego ucha dźwięk budzika, który wtedy przypominał bardziej stado natrętnych, piszczących myszy, wybudził Clive'a ze snu. Chłopak wyciągnął rękę w kierunku telefonu, chwytając go nieporadnie i przyciągając do siebie. Leniwie przekręcił głowę na bok, by spojrzeć na świecący ekran. Wpatrywał się w niego dłuższą chwilę, zupełnie tak, jakby zapomniał, czym jest dziwne urządzenie trzymane w dłoni, aż wreszcie przesunął palcem po ekranie. Znów nastała błoga cisza.
Clive, siedząc na krześle, dosunął je do starego stołu, na jakim częściowo leżał. Ponownie schował twarz we własnych ramionach i zamknął zmęczone powieki. Wyczuwając pod palcami materiał grubego koca, naciągnął go na siebie mocniej, decydując się pospać odrobinę dłużej.
Poranne powietrze było zimne i orzeźwiające, w pewien sposób bardzo nostalgiczne. Wpadało do szklarni przez uchylone w dachu okno, tworząc iluzję świata, w którym czas stanął w miejscu. Świata, gdzie wszystko zastygło pod grubą warstwą śniegu, lodu i szronu jedynie po to, aby Clive mógł spać już wiecznie.
Niestety, to nie był ten sam świat i nieważne, jak bardzo chciałby znów ją zobaczyć, teraz to było niemożliwe. Wszystko przemija, łącznie z jej historią.
Chłopak westchnął ociężale i otworzył oczy. Czuł się wykończony i chciał wrócić do łóżka, jednak nadal miał tu coś do zrobienia. Teraz, gdy przypomniał sobie o pierwszym spotkaniu z królem, nie mógł już zasnąć. Wspomnienia wracały jedno po drugim, opowiadając historię Starego Świata, jakiej nikt nie powinien pamiętać... bo pamiętać mogły jedynie demony. Demony, które były w to zamieszane już od samego początku.
Chłopak zbliżył zmarznięte dłonie do palnika, na którym przez całą noc podgrzewał szklaną kolbę i trwał tak przez chwilę, przyglądając się oleistej cieczy w złotym kolorze. Wszystko wskazywało na to, że eksperyment się udał, jednak aby ostatecznie to potwierdzić, trzeba było sprawdzić efekty w praktyce. Zdjął naczynie z ognia i zamieszał zawartością, uśmiechając się na widok małych iskierek tańczących w jej wnętrzu.
— Jarz się mocno, o Słońce Bluźnierczej Wiedźmy — szepnął, wkładając w te parę słów namiętność i przekonanie.
W tej jednej chwili cała ciecz zalśniła magią tak silną, że ogrzała chłopaka od wewnątrz przez sam fakt, iż trzymał ją w pobliżu. Szklana kolba zadrżała i Clive, nie zwlekając ani chwili dłużej, przesunął na krawędź stołu wszystkie niepotrzebne rzeczy, by chwycić doniczkę. Upuścił do niej złotą kroplę oleistej substancji. Lśniąc w locie, rzeczywiście przypominała jarzące się słońce, a kiedy dotknęła ziemi, zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe. Suche liście na powrót stały się zielone i łodyga, na której zakwitły białe kwiaty, uniosła się ku górze.
Clive nie mógł uwierzyć własnym oczom. Zerwał się z krzesła podekscytowany, chcąc krzyknąć z radości, ale wtedy storczyk znów zwiędnął. Zwinął się i zmienił się w pył, nie pozostawiając za sobą nic poza doniczką z wyjałowioną ziemią. Chłopak opadł bezsilnie na krzesło, a cała radość opuściła jego ciało tak samo szybko, jak się pojawiła.
— Nadal wiele mi do niej brakuje... — wymamrotał niezadowolony, sięgając po kolbę z płynem, jednak zanim zdążył ją złapać, ta pękła, a złoty płyn przepadł, wsiąkając między sęki starego stołu. Clive westchnął, uśmiechając się przy tym pogardliwie w stosunku do samego siebie.
— Jej magia była o wiele bardziej posłuszna i niezawodna. Dla niej wystarczyła kropla, żeby ożywić cały sad... A mi nie wystarczyła fiolka, by przywrócić jeden kwiatek.
CZYTASZ
Pozszywane Węże
FantasyWystarczył jeden impuls, by pozbyć się wiecznego smutku, tworząc wieczne piękno... Nie wystarczyła za to cała wieczność, by pozbyć się poczucia winy. Tak oto, chcąc zabić jednego, powołano piętnastu. I każdy z nich był wężem, który odrzucił zniszcz...