Rozdział 15

147 24 27
                                    


Pierwszy Emisariusz


Leo zmrużył oczy, chcąc lepiej dojrzeć chłopaka stojącego w oddali, tuż przed szkolną bramą. Z jakiegoś powodu nie chciał on wejść do środka, tylko przyglądał się wszystkiemu z bezpiecznej odległości. Sprawiał wrażenie, jakby na kogoś czekał. Ręce miał schowane w kieszeniach czarnej kurtki i co chwilę odwracał się niepewnie, przez co wyglądał jeszcze bardziej podejrzanie. Był średniego wzrostu brunetem o jasnej karnacji, co stanowiło zupełne przeciwieństwo człowieka, którym był w poprzednim życiu.

Nevin, którego Leo ledwo pamiętał, był wysokim szatynem o brązowych oczach. Pochodził z pustynnych regionów, z południowego królestwa Fer Nalash otoczonego wieczną burzą piaskową, a opalona skóra na zamku w Tozoren stanowiła jego cechę rozpoznawczą. Tak jak większość Emisariuszy, czas wolny spędzał raczej w samotności. Wielokrotnie zdarzało mu się zasypiać w bibliotece i budzić się dopiero następnego dnia. Studiował wszystkie księgi, w których posiadaniu był Laisrean i prawdopodobnie jako jedyny do samego końca utrzymywał kontakt ze swoją rodziną poprzez listy. Leo nigdy nie miał okazji wejrzeć w żaden z nich, aczkolwiek raz podsłuchał, gdy Nevin czytał go na głos, chcąc zorientować się, czy wszystko brzmi wystarczająco dobrze. W środku znajdował się opis zamku, jego ogrodów i ludzi, z którymi mógł rozmawiać. Kiedy Leo usłyszał, z jaką troską Nevin dobiera słowa, zrobił się o wiele spokojniejszy. Ufając, iż ktoś taki nie mógłby wykorzystać jednego z pięciu szalonych Węży, wreszcie mógł spać spokojnie... Ale teraz wszystko było inaczej. Chociaż w bramie stał ktoś, kto dawniej był Nevinem, jego obecne zamiary pozostawały nieznane.

— Co zamierzasz zrobić? — zapytał wreszcie, spoglądając na Clive'a, który nie dał po sobie poznać żadnych emocji. W jego głowie najpewniej panował teraz kompletny chaos.

— Nic — odparł niezwykle spokojnie, co zaskoczyło Leo. — Po prostu nic. Zaraz będzie dzwonek, więc wracajmy do sali.

Po tych słowach odszedł od okna i nie wrócił pod nie aż do końca zajęć. Leo natomiast raz na jakiś czas zerkał na szkolną bramę z oddali, chcąc upewnić się, że Caim wciąż nie opuścił swojego miejsca. Nie ruszył się, nawet gdy pogoda niespodziewanie się popsuła i zaczął padać deszcz. Założył wtedy kaptur na głowę i wciąż czekał, jak gdyby chciał tym samym pokazać, jak bardzo mu zależy na pomocy, którą może znaleźć jedynie tutaj.

Wraz z tym, jak mijały kolejne godziny, tajemniczy chłopak sprzed szkolnej bramy stał się głównym tematem rozmów wśród uczniów. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, kim jest i czego może tu szukać, wymyślając przy tym coraz różniejsze teorie. Niektóre z nich były tak absurdalne, że szybko zaczęły rozprzestrzeniać się jako ta oficjalna wersja.

Po niespełna czterech godzinach szkoła huczała o obcokrajowcu, który przez Internet poznał dziewczynę śmiertelnie chorą na raka i rzucił wszystko, aby ją zobaczyć. Rzekoma dziewczyna miała uczęszczać do tej szkoły i z jej powodu tajemniczy nieznajomy moknął właśnie na zewnątrz. Słysząc taką wersję wydarzeń, nie sposób było się nie uśmiechnąć. A chociaż Clive z całych sił usiłował pozostać bierny względem Caima, to kiedy Wanda usiadła obok niego i zaczęła mu opowiadać pozostałe plotki, które krążyły wśród uczniów, chłopak uznał, że tego już za wiele. Szybko wyjął telefon i poprosił Willa, by przyprowadził Caima do kawiarni, w której się ostatnio spotkali, gdzie będą mogli spokojnie porozmawiać. Wkrótce po tym chłopak zniknął spod szkolnej bramy i wreszcie sytuacja się uspokoiła.

Clive westchnął ciężko i zamknął podręcznik, zastanawiając się, jak bardzo głupio postąpił, pozwalając, aby wszystko skomplikowało się w taki sposób. Być może Will miał rację i należało pomóc jak największej ilości odrodzonych, tyle że póki Grace nie ukończy zaklęcia, oni ciągle będą się pojawiać w najmniej spodziewanym momencie, napływając do miasta ze wszystkich stron świata. Najłatwiej by było poczekać. Ukryć się aż do momentu, w którym wszyscy przypomną sobie wystarczająco, żeby nie wyciągać pochopnych wniosków, jednak teraz było na to zbyt późno.

Pozszywane WężeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz