Rozdział 12

210 31 59
                                    


Chłopak zwący siebie Caim


 Will stał nieruchomo i nieważne, jak bardzo chciał teraz odwrócić się na pięcie, uciec jak najdalej i o wszystkim zapomnieć, teraz to było niemożliwe. Nie był w stanie się ruszyć ani o krok, sparaliżowany przez poczucie winy. Bezmyślność, jaką się wykazał, korzystając z przejść Ardala w tak widocznych miejscach, musiała oczywiście dać mu się we znaki. Jako Malcolm przywiązał się do tej magii tak mocno, że stosował ją niemal na każdym kroku. Pojawiał się niespodziewanie, niejednokrotnie wpadając na członków służby lub gości Laisreana, ale nawet wtedy nie starał się ukrywać swoich umiejętności. W Tozoren wszystko było inne, w pewien sposób łatwiejsze... jednak teraz nie znajdował się w Tozoren. Nie był też więcej Malcolmem, więc nie potrafił zrozumieć, dlaczego wiedząc o tym wszystkim, popełnił tak oczywisty błąd.

Naprzeciw niego stał chłopak, który zaledwie wczoraj zauważył go w parku, jak używał swojego Węża. Coś podobnego normalni ludzie wzięliby za przewidzenia lub staraliby się wymazać całą sytuację z pamięci. W najgorszym wypadku mogliby opowiedzieć o tym komuś jeszcze, ale ten ktoś i tak powinien obrócić to w żart. Mimo to Caim — jak się przedstawił obcy chłopak — w niecałe dwadzieścia cztery godziny zdobył wystarczająco dużo informacji o nietypowym zajściu, by cierpliwie czekać na niego przed bramą, aż skończy trening. Willa mimowolnie przebiegły ciarki.

Zaledwie wczoraj Clive odbył z nim rozmowę, w której wspólnie postanowili, że ujawnianie i obnoszenie się z mocą Piętnastu Węży nie jest najlepszym pomysłem, jednak jeszcze tego samego dnia wpadł w pułapkę własnych przyzwyczajeń. Czuł, że nie może tego zostawić w ten sposób, więc z całych sił starał się znaleźć wyjście z tej sytuacji. Niepewnie zrobił krok w tył, ale wtedy Caim złapał go mocno za nadgarstek.

— Nie pozwolę ci znów uciec, Malcolmie — oznajmił twardym głosem.

Will raz jeszcze poczuł, jak pętla na jego szyi się zaciska. Ten chłopak miał wspomnienia ze Starego Świata i w tamtej chwili to była jedyna pewna rzecz. W końcu inaczej nie mógłby tak szybko go odnaleźć, czy poznać jego imię z przeszłości. Ufając słowom Clive'a, odrodzili się jedynie ci, którzy mieli w swoich ciałach magię Północnej Wiedźmy. Siedmiu Emisariuszy, trzech doradców Laisreana i Clive — ewenement w całym tym zamieszaniu, którego nikt nie był w stanie wyjaśnić. Ósmy Emisariusz, czekający na otrzymanie swojego Węża aż do dnia, w którym umrzeć miał król.

Teraz jednak, gdy Will patrzył w ciemne oczy Caima, nie potrafił w nich rozpoznać nikogo spośród swoich drogich przyjaciół, u których boku spędził niemal całe poprzednie życie. Nie widział w nim żadnego z doradców Laisreana, których król wybrał osobiście, powierzając im moc zdolną chronić zarówno jego, jak i całe królestwo.

Emisariusze natomiast byli nieco inni od doradców. Zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów i zamieszkali na zamku w Tozoren pod pretekstem przyjmowania nauk, jednak w głębi serca każdy z nich wiedział, że bezpowrotnie stał się czyimś zakładnikiem. Mając przy sobie następców tronu każdego z podległych mu państw, król Laisrean mógł swobodnie sprawować władzę, nie obawiając się nieposłuszeństwa ze strony swoich sojuszników. Świadomość tego sprawiła, iż w sercach tych młodych ludzi powoli gromadziły się najróżniejsze emocje, począwszy od niepewności, przez strach, a nawet i rozpacz. Niekiedy jednak obecność wielkiego bohatera, za jakiego powszechnie uważano władcę Tozoren, sprawiała, iż w młodych ludziach rodziła się ukryta ambicja zmieszana z nutką prawdziwej determinacji. I właśnie coś takiego Will zdołał dojrzeć w oczach Caima. Nie wiedział, czy naprawdę będzie w stanie mu pomóc, ale postanowił, że przynajmniej go wysłucha.

Pozszywane WężeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz