Koncept Oryginału
Dźwięk dzwonka zawieszonego nad drzwiami zapowiedział przybycie nowego gościa, kiedy to Clive niespokojnie wszedł do kawiarni. Czuł, że nigdy w życiu nie przyzwyczai się do prowadzenia rozmów z mieszkańcami Starego Świata. Za każdym razem, gdy czekało go podobne przeżycie, jego żołądek kurczył się dwukrotnie. Poprzednim razem rozmowy prowadził z Leo, ale jego znał od dziecka i towarzyszyła mu wtedy Grace. Gdy musiał wyjaśnić kilka kwestii z Willem, wtedy po raz pierwszy był zdany tylko na siebie, jednak tu również nie był on kimś obcym. Z Caimem natomiast jeszcze nigdy nie rozmawiał i nie miał też pewności, jakim stał się człowiekiem, odkąd przestał być Nevinem.
Kiedy tylko Will zobaczył Clive'a, od razu uniósł rękę, by zwrócić na niego swoją uwagę. Siedział przy stoliku razem z Caimem i najwidoczniej zdążyli już coś zamówić, bo oboje mieli przed sobą filiżanki. Clive niechętnie podszedł bliżej i uśmiechnął się niemrawo, zajmując miejsce naprzeciwko tej dwójki.
— Jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać — przywitał go czarnowłosy, wyciągając rękę w jego stronę. Starał się przy tym brzmieć jak najbardziej przyjacielsko, a wychodziło mu to nad wyraz dobrze. — Jestem Nevin, chociaż teraz wołają na mnie Caim.
— Clive — odparł, ściskając jego dłoń.
Nie przedstawił się swoim dawnym imieniem, co nie umknęło uwadze Caima. Zakładając, iż miał coś do ukrycia, pula jego potencjalnych tożsamości znacząco się zwęziła. Musiał być powiązany z Wężami, jeżeli otrzymał drugie życie, ale nie mógł być Laisreanem, ponieważ ten zmarł zbyt wcześnie, zanim jeszcze jego żona Charlotte postanowiła połączyć ich w przyszłym życiu. Odrodziło się w takim razie siedmiu Emisariuszy i trzech doradców. Z tych dziesięciu osób Clive mógł być jedynie dwiema.
— Cieszę się, że jednak zdecydowałeś się na to spotkanie — powiedział Will, chcąc jakoś przełamać niezręczne milczenie.
Wszystko wskazywało na to, że od dzisiejszego poranka humor znacząco mu się polepszył. Widocznie jego chęć pomocy Caimowi była jak najbardziej prawdziwa. Clive westchnął z lekkim uśmiechem na ustach.
— Ciężko było odmówić, jeśli cała szkoła zaczęła o nim plotkować. W pewnym momencie rozbolała mnie od tego głowa — mówił, patrząc na Caima, który wydawał się naprawdę skołowany.
— O mnie mowa? — zapytał, wskazując na siebie palcem, po czym zaśmiał się radośnie. — Przepraszam. Naprawdę chciałem z tobą porozmawiać, jednak nie chciałem w żaden sposób ci przeszkadzać. Nie miałem pojęcia, kiedy będziesz wychodzić ze szkoły, więc tak jakoś wyszło, że czekałem tam od rana.
— Mogłeś po prostu przyjść pod bramę popołudniem. Nie musiałbyś stać tyle czasu w deszczu.
— Wtedy musiałbym mieć pewność, że nie zamierzasz dzisiaj skończyć wcześniej. Zawsze mogłeś mieć wizytę u lekarza lub coś podobnego — wzruszył ramionami i uniósł filiżankę, biorąc łyk czarnej kawy. — Nie mogłem przegapić żadnej okazji.
— W takim razie wystarczyło zapytać Willa, o której godzinie będę dziś wychodzić z budynku.
— Istniało ryzyko, że Will by nie wiedział o twoim ewentualnym lekarzu — powiedział, jak gdyby to było coś niezwykle oczywistego. — Nie zamierzam liczyć na łut szczęścia.
Clive skinął głową, udając, że w pełni go rozumie, jednak tak naprawdę Caim był dla niego ogromną zagadką. Na pierwszy rzut oka wydawał się spokojnym, miłym i ułożonym chłopakiem, jednak im dłużej ze sobą rozmawiali, tym bardziej Clive upewniał się w przekonaniu, że niewiele zostało w nim z Nevina. Stał się bardziej podejrzliwy, szybko łączył fakty i był o wiele ostrożniejszy niż wcześniej. W niewiarygodnie krótkim czasie odnalazł Willa, choć widział go jedynie przez ułamek sekundy, a także był w stanie znaleźć to miasto jedynie po przypadkowej fotografii, jaką ktoś zrobił obrazowi Leo. Mógł stać się silnym sprzymierzeńcem lub bardzo niebezpiecznym wrogiem, a wszystko zależało od tego, jakie motywy nim kierowały. To właśnie na nich chciał się skupić Clive. Przyszedł tu jedynie po to, by poznać je jak najlepiej. Dopiero po tym mógł zdecydować, czy podjąć jakiekolwiek działania.
CZYTASZ
Pozszywane Węże
FantasyWystarczył jeden impuls, by pozbyć się wiecznego smutku, tworząc wieczne piękno... Nie wystarczyła za to cała wieczność, by pozbyć się poczucia winy. Tak oto, chcąc zabić jednego, powołano piętnastu. I każdy z nich był wężem, który odrzucił zniszcz...