Koszmar i wspomnienia
Drewniane schody uginały się pod ciężarem dorosłego mężczyzny. Nieznacznie skrzypiały, zdradzając przy tym obecność Henry'ego, zanim jeszcze zdążył otworzyć drzwi do pokoju Clive'a. Chociaż właśnie powinien znajdować się w drodze do pracy, tuż przed progiem domu zatrzymała go Amanda. Bojąc się, że ich syn mógłby zaspać na zajęcia, poprosiła męża, aby poszedł go obudzić. I chociaż rzadko się zdarzało, by Clive nie wstał na czas, to kiedy już coś podobnego miało miejsce, Amanda zawsze działała błyskawicznie. Niestety, teraz musiała udawać, że nadal ma mu za złe niedawną ucieczkę ze szkoły. Nie mogła pozwolić, by tak wcześnie dowiedział się, iż już jakiś czas temu postanowiła mu to wybaczyć. Na razie zamierzała zgrywać obojętną tylko po to, by długo nie zapomniał jej lekcji.
Henry pchnął drzwi, wszedł do pokoju syna i usiadł na skraju łóżka, kładąc dłoń na jego ramieniu. Z bólem serca spróbował go wybudzić, wołając przy tym jego imię. W takich chwilach chłopak wyglądał na całkiem normalnego nastolatka, który przez całą noc grał w gry i teraz ma problemy ze wstaniem, a jego największym problemem jest ukrycie tego przed rodzicami. Na samą myśl o takim scenariuszu Henry mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. W końcu, gdyby to od niego zależało, chciałby, aby tak właśnie było. Chciał, by Clive popełniał błędy, na których mógłby się uczyć. By okazał się krnąbrnym dzieckiem w okresie dojrzewania, które ślepo wierzy jedynie w to, że nikt na świecie nie potrafi go zrozumieć. Nie miałby też nic przeciwko temu, aby jego syn przesypiał budziki, opuszczał zajęcia i od czasu do czasu wdawał się w bójki. Prawdę mówiąc, to w chwili, w której usłyszał o jego ucieczce, przez moment był szczęśliwy, że może właśnie coś w życiu Clive'a zaczęło się zmieniać. Jeśli z tego powodu ktoś nazwałby go złym ojcem, prawdopodobnie nie mógłby zaprzeczyć. Możliwe, że faktycznie nie sprawdzał się jako rodzic, jednak wszystko, o co dla niego prosił, to radość z życia.
Amanda również o to prosiła, jednak zamierzała to osiągnąć w zupełnie inny sposób. Wiele lat temu zaplanowała, jak w najbardziej efektywny sposób zapewnić ich dziecku dobrą przyszłość. Zależało jej przede wszystkim na edukacji i na wychowaniu Clive'a na porządnego człowieka, który ceniłby sobie sprawiedliwość, dlatego wpadała w szał, gdy coś nie szło po jej myśli. Bardziej niż buntowniczą i beztroską stronę Clive'a wolała tę dojrzałą, w pełni świadomą wszystkich konsekwencji, jakie trzeba ponieść za swoją bezmyślność. Czuła się pewniej, kiedy Clive spełniał jej oczekiwania, a robił to prawdopodobnie znacznie częściej, niż normalny człowiek powinien. Amanda wtedy spoglądała na niego z dumą, czując, że wszystko, na co od tak dawna pracowała, rzeczywiście przynosi efekty. Szkoda tylko, że nie dostrzegała wszystkiego.
Henry niejednokrotnie miał wrażenie, że Clive już dawno zdołał ich przejrzeć. Że wie o wszystkim, o czym myślą jego rodzice i że wcale nie potrzebuje ich pouczeń, ale nie ma serca się do tego przyznać. Niekiedy popełniał małe błędy tylko po to, aby dać zarówno jemu, jak i Amandzie, możliwość podbudowania swojego rodzicielskiego autorytetu.
W pewnym momencie chłopak wybudził się tak gwałtownie, że gdy zrywał się do pozycji siedzącej, omal nie zderzył się z własnym ojcem. W panice chwycił się za krtań i zaczął ją uciskać tak mocno, że Henry miał wrażenie, iż zaraz zupełnie odetnie sobie dopływ powietrza, więc złapał go za oba ramiona i mówił do niego powoli, przez cały czas starając się go uspokoić. Kiedy wreszcie mu się udało, chłopak opuścił ręce i wbił przestraszony wzrok w kołdrę. Siedział tak przez chwilę i powoli dochodził do siebie, dysząc przy tym ciężko. Nadal był zdezorientowany, a serce uderzało mu w klatce piersiowej niczym młot, jednak mimo tego zdołał znaleźć w sobie wystarczająco siły, by unieść głowę i uśmiechnąć się boleśnie.
CZYTASZ
Pozszywane Węże
FantasyWystarczył jeden impuls, by pozbyć się wiecznego smutku, tworząc wieczne piękno... Nie wystarczyła za to cała wieczność, by pozbyć się poczucia winy. Tak oto, chcąc zabić jednego, powołano piętnastu. I każdy z nich był wężem, który odrzucił zniszcz...