Chapter 4

473 38 1
                                    


Około drugiej w nocy, Laurę obudził ból głowy.
Wstała z łóżka i dostrzegła wiązkę światła pod drzwiami swojego
i Connora, gabinetu.
Pomyślała, że szatyn zapewne pracuje. Często tak robił.
Po nocach wypełniał jej dokumenty
i pisał raporty.

Kobieta zajrzała przez dziurkę od klucza i dostrzegła swojego męża, stukającego palcami w klawiaturę komputera.

Czując narastający ból głowy, zielonooka przeszła do łazienki i zaczęła napełniać wannę. Przy okazji dodała do wody nieco olejku o zapachu cytrusów. Przyglądała się z dziecięcym zaciekawieniem jak ciemnopomarańczowy płyn ścieka po białej, ceramicznej ściance kadzi.
Łazienkę wypełniał półmrok, który, wraz z zapachem cytrusów i parą koił i odprężył nerwy.

Gdy wanna była pełna, Laura ściągnęła bluzkę, spodenki i bieliznę po czym weszła do środka.
Tam, w odseparowanej od świata łazience było cicho, ciepło i przyjemnie. Można było zapomnieć o tym, że na zewnątrz szalała zima, że konflikt ludzkości z androidami mógł się ponownie zaostrzyć.

Brunetka namoczyła włosy i usiadła do połowy zanurzona, opierając się
o ścianę wanny.
Wtem usłyszała pukanie do drzwi.

- Wejdź jak chcesz...- powiedziała.

Chwile później do pomieszczenia wszedł Connor i usiadł na toalecie.

- Już myślałem, że zemdlałaś.- przyznał- Dzisiaj miałaś ciężki dzień. Wolałem sprawdzić żeby jakby co to cię wyjąć z wody.-

- A co ty jesteś? Pamela ze "Słonecznego patrolu"?- zapytała czarnowłosa ironicznie.

- Znając życie jest to jakieś nawiązanie do popkultury, którego nie jestem
w stanie zrozumieć.-  szatyn uśmiechnął się lekko i oparł łokcie na kolanach.

- Dokładnie.- rzekła jego rozmówczyni.
*****
Kilka godzin później małżeństwo Anderson dostało niepokojący telefon od RK900.
Podobno w pustostanie defekt pobił bezdomnego.
Poszkodowany w ciężkim stanie trafił do szpitala, a sprawca zaszył się gdzieś w okolicy.
Laura i Connor wraz z Gavinem
i Richardem ruszyli na rekonesans.

- Ale tu burdel...- mruknął Reed.

Czarnowłosa nie była w stanie się z nim nie zgodzić.

Dawno nie była w budynku, który znajdowałby się w tak złym stanie.
Co prawda po powstaniu androidów wciąż wiele części infrastruktury miejskiej pozostawało w potrzebie remontu ale żadna nie wyglądała aż tak okropnie. 

Jakby tego było mało budynek garbił swoje szare ramiona pogłębiając dominujące uczucie melancholii.
Cała czwórka pokonywała kolejne metry kwadratowe pustostanu ale bez żadnych rezultatów.

Zamiast defekta znaleźli jedynie bezpańskiego kota sztuk jeden, koloru kasztanowego.
Zwierzę spało sobie w najlepsze, leżąc w kartonowym pudle.
Co jakiś czas, wraz z każdym branym oddechem, jego wibrysy lekko drżały.

- Biedny maluch...- stwierdził, ku zdumieniu wszystkich Gavin- Pewnie mu zimno.-

- Temperatura ciała zwierzęcia jest o stopień niższa od prawidłowej. Jednak w tym tempie może szybko zacząć spadać.- rzekł RK900.

- Te, ferajna! Cho no tu!- zawołał Hank.

Gdy grupa była znów w komplecie Laura dostrzegła, że ściany jednego
z pomieszczeń wymazane są
w, charakterystyczne dla większości nowo obudzonych defektów, napisy "rA9".

- Ponad dwa tysiące razy.- stwierdził Connor.

- Dokładnie to dwa tysiące czterysta dwadzieścia jeden.- sprecyzował Richard.

Y.E.A.R T.W.OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz