Rozdział 11

1.6K 97 7
                                    

Lucyfer

-Połóż ją szybko!- zwrócił się do Reda.

W między czasie w rekordowym tempie pojawił się  jej mąż. Urial pada przednią na kolana i zaczął rozpocząć przerażony. I po raz pierwszy wszyscy zobaczyli jak ten elfi książę mocno kocha moją Anabel. Nie myliłem się.

Urial nie wstydził się swoich łez kiedy prosił Anabel by z nim została, bo nie umie już bez niej żyć.

-Jeśli mnie nie chcesz i żałujesz zrozumiem. Pozwolę ci odejść. Tylko nie umieraj –rozpaczał.

Wszyscy byli pogrożeni w jego rozpaczą i powagą sytuacji z Anabel nie było dobrze. Przy jej ranie robiła się już czarna otoczka trucizna Przerażona Anastazja w panice kazała mu coś zrobić.

-Uratuj nasze dziecko Lucyferze. Nie chce by umarła.

-Nie umrze - powiedział dobitnie zrobię wszystko by ratować swoją córeczkę.  Odsuńcie się - Zmierzył jej puls.

-Żyję. Musimy tylko zatrzymać truciznę w jej ciele.

-Red pomóż -zwrócił się do najmłodszego syna.

-Uciskaj tu i nie pozwól przedostać się truciźnie do serca.

-W razie czego uczynię ją nieśmiertelną. Ale w tym wypadku będę potrzebował kogoś równie silnego. Pierwotną krew z krwi -myślał głośno.

Chodziło mu o najstarszego syna. Ale Red nie znał prawdy. To nie mógł być Ariok.

-Kurwa! A Arioka nie ma -Red myślał o tym samym w pocie czoła pracując nad powstrzymaniem się trucizny do serca jego siostry. To była ciężka praca wymagała dużego skupienia.

-Nie Ariok, Lucjan! -spojrzał na An. Red spojrzał na niego zdziwiony.

-Lucjan on jest prawie tak samo silny jak on.

Patrzał na chłopaka. Nie było to w istocie, ale to musi być jego pierworodny i w stu procentach spokrewniony z Anabel.

-Lucjan! -skupił się i przywołał go w myślach,  wiedząc, że mój kolejny syn jest na tyle silny by go usłyszeć jednak zajmie mu dotarcie  tu kilka minut.

-A dziecko -zwrócił  przestraszony Urial. Tego nie mógł przewidzieć.

-Tato? Trucizna idzie drugą stronę zauważył przerażony Red.

-Urial -Druidzie pomóżcie mu. Polecił i kazał elfa przygotować rytuał. Wszyscy współpracowali bez problemu.

Anastazja nawet zaczęła się nawet modlić. Nie wiem skąd miała różaniec.

Pojawił się Lucjan.

-Ojcze co się stało?-zapytał i umilkł widząc Anabel.

-Siostrzyczko!- jęknął i po raz pierwszy okazał jakieś uczucia.

-Musisz mi pomóc w rytuale. Nieśmiertelności.

-Ja? Przecież Ariok jest najstarszym  synem. -Lucjan był mocno zdziwiony i wystraszony. Bał się, że chyba nie da radę. Zaraz jego niepewności zastąpiła złość.

-W ogóle gdzie jest Ariok i Azar. Jak mógł zostawić jedną siostrę na rzecz drugiej.

-Synu. To teraz nie ważne. Jesteś synem samego Lucyfera. Dasz radę, bo jesteś również silny jak on -Anastazja zaczęła go pod budowywać.

Uśmiechnął się do niej i pocałował matkę w czoło. Był dumny.

*Urial.

Tak bardzo boję się o moją Belle i nasze  maleństwo. Lucyfer i jego syn uratowali ich. I wszyscy po kolej przenieśliśmy się do kwatery.

CÓRKI LUCYFERA -ANABEL.  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz