Rodział VIII

7 2 0
                                    

Przyszedł już oddział Jarka z odpowiednimi dla nas informacjami. Poszli od razu do naszego dowódcy, Zygmunta. Po trzydziestu minutach wszyscy wyszli i dowodzący całym oddziałem partyzanckim powiedział.
- Mamy już wszystko, o dwódziestej wyjdzie mały oddział, po nim dwa następne. W każdym będą żołnierze. Jarek, wybierz trzech swoich kolegów którzy pójdą z nami.
- Dobrze. To...- mój przyjacie rozejrzał się po swoich znajomych.- Miłosz i Łukasz pójdziecie, dobrze?- oby dwoje kiwnęli głową.- A trzecią osobą będę ja, sprzydam się. Która godzina?
- Dziewiętnasta.- powiedział ktoś z tyłu.
- Dobra, czyli mamy godzinę. Wszyscy którzy będą szli przygotować się. Miłosz, pójdziesz w trzecim oddziale. A ty Łukasz w drugim, dobrze? Ja pójdę w pierwszym.- po tym każdy poszedł w swoją stronę by się przygotować. Ja stałem przy kasach sklepowych przygotowując broń, w tym czasie podszedł do mnie Jarek.
- Jak myślisz, uda nam się?- zapytałem się go.
- Powinno nam się udać.- spojrzał na pistolet który miałem w broni.- strzelałeś z tego kiedyś?- wyciągnąłem magazynek.
- Widzisz te naboje? Są w środku od kiedy mam ten pistolet, nigdy z niego nie strzelałem.
- A wiesz jak dobrze celować?
- Coś tam wiem, strzelałem z wiatrówki czasami.
- Jak nie będziesz czegoś wiedział na ten temat możesz się o coś spytać. Przynajmniej ja cię czegoś nauczę.- uśmiechnął się trochę.
- Dobrze, dobrze.- włożyłem magazynek spowrotem.- w razie pytań będę wiedział gdzie pójść. Może zjemy coś? Wydaje mi się że sprzyda nam się trochę energii zdobytej przed akcją.
- Spoko.- przyjaciel się odwrócił i poszedł w stronę naszej prowizorycznej "stołówki". Ja idąc za nim zastanawiałem się czy podczas naszego wyjścia zabiję jakiegoś człowieka, czy będę musiał. Ta myśl w jakiś sposób mnie przerażała. Na moje nieszczęście wychodzę z pierwszym oddziałem co sprawia że będzie dosyć źle. Gdy doszliśmy już do pomieszczenia gdzie można zjeść usiedliśmy przy stolikach mając już pokarm.
- Może ty opowiesz jak to u Ciebie się zaczęło?- zapytałem go.
- Może po tej misji. Ja sam mam dosyć dużo do opowiedzenia i teraz nie zdążę.
- Dobrze.- i tak rozmawialiśmy też o innych sprawach aż do godziny dwódziestej. Ja, Jarek i jeszcze trzy inne osoby przygotowaliśmy się do wyjścia z budynku i skierowaliśmy się w stronę tartaku, od którego dzielił nas jakiś kilometr który musieliśmy przejść pieszo. Każdy z nas bał się, że nie przeżyjemy tego a mój przyjaciel mówił, że nie ma się czego bać, ponieważ w każdym oddziale są żołnierze i wiedzą co robią.

Ta Wojna Jest W NasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz