- Jarek, chodź tu!- moją opowieść przerwał nasz dowódca wołając mojego przyjaciela- Jesteś potrzebny!- kolega szybko wstał i pobiegł tam gdzie go wołano. Szłyszałem jak o czymś rozmawiają, niestety byli zbyt cicho bym cokolwiek usłyszał. Po paru minutach chłopak wrócił.
- Co od Ciebie chcieli?- zapytałem zaciekawiony tym wszystkim.
- Chcieli wiedzieć czy mam kontakt z oddziałem, powiedziałem że tak. Pewnie będą wołać by się dowiedzieć czegoś.
- No dobra. Em... Co teraz chcesz wiedzieć młody?
- Teraz powiedz skąd wziąłeś się w miejscu gdzie się poznaliśmy.
- No dobra. To słuchaj...Miesiąc i dwa tygodnie wcześniej
- Hej ty!- zawołał ktoś do mnie, gdy na niego spojrzałem ręką wykonał gest przywołania. Wstałem z ławki i podszedłem do niego.- Znasz miasto, prawda?- zapytał mnie.
- No tak, znam.- odpowiedziałem patrząc na kartkę papieru którą miał w ręce.
- Wiesz gdzie to jest?- wskazał palcem na nazwę firmy którą miał zapisaną.
- Tak, wiem.
- No to świetnie.- odwrócił się.- Idziesz z nimi.- wskazał dłońmi na niewielką grupę ludzi składającą się z sześciu osób.
- No... dobrze, pójdę.- powiedziałem z widocznym przerażeniem w głosie i podszedłem do grupki.- Eee... wszyscy gotowi? To idziemy, zaprowadzę was. Narazie niech ktoś idzie przodem, a ja będę mówił.- wszyscy kiwnęli głową i razem z nimi poszedłem w stronę wyjścia z budynku. Z samego przodu szedł jeden mężczyzna z karabinkiem, skądkolwiek go miał, po nim dwóch innych, potem ja. Dwóch następnych szło obok mnie z każdej strony a ostatni był z samego tyłu. Przejście do naszego punktu docelowego nie było trudne. Po drodze nie spotkało nas nic nie spodziewanego. Jedyne co wzbudziło większą uwagę to niektóre budynki które niestety nie przetrwały głównego ataku wojsk. Po dłuższym czasie wędrówki dotarliśmy do dosyć dużego terenu należącego do danej firmy, na którym znajdowało się parę magazynów.
- Tam.- wskazałem na bramę, która była parędziesiąt metrów przed nami- Tam jest główne wejście. Możemy wejść tamtędy, albo jeszcze inną drogą, drugą bramą po drugiej stronie. Ale nie wiem którędy byłoby lepiej.- spojrzałem na nich wszystkich, po chwili jeden ze strzelców się odezwał.
- Możemy pójść tamtą drugą stroną. Wydaje mi się, że ta droga będzie najlepsza. Z jednej strony jest mniejsza szansa, że nas wykryją, z drugiej jednak tam może być dosyć dobrze obstawione. A problemem jest to że każdy z nas pierwszy raz w życiu trzyma broń.
- Wiesz...- zacząłem.- Nikt z nas nie ma chyba doświadczenia, ale cóż... musimy to zrobić.- podrapałem się po głowie.- Dobra, chodźcie tamtym wejściem, zaryzykujemy. Może nam się uda.- dwie osoby tylko przytaknęły i poszliśmy tam, gdzie uważaliśmy za najlepsze wejście. Przechodząc naokoło terenu fabryki natknęliśmy się na pojazd wojskowy z innymi odznaczeniami niż te, używane przez wrogie wojska. Wtedy jeden z ludzi będących ze mną.
- Jak myślicie, to pomoc? Minęło chyba zbyt mało czasu żeby tu już byli.
- Tak mi się wydaje.- powiedziałem oglądając pojazd.- Jeśli są tam i się na nich natkiemy, będzie dobrze.- zwróciłem się w stronę ekipy.- Który z was jest najbardziej doświadczony z bronią? Pójdzie przodem.- z grupki wyszedł jeden mężczyzna.
- Ja, którędy do tamtego wejścia?- odbezpieczył swój pistolet a ja wskazałem mu gdzie ma iść. Przejście w tamto miejsce zajęło nam jeszcze parę minut, ale dotarliśmy w końcu. Zatrzymałem się przed furtką.
- Dobra, stop. Może ustalimy jedno, bo ja tu jednak wiem najmniej. Co jest naszym celem?- zapytałem się przejeżdzając wzrokiem po wszystkich.
- Magazyn numer 4, nikt z nas nie wie co tam jest. Podobno coś bardzo ważnego.- odpowiedział ten co szedł przodem dopóki tu nie dotarliśmy.
- Przynajmniej teraz coś wiem. Nie jestem dobrym taktykiem więc ten kto z was ma największe doświadczenie mnie zastąpi, dobrze?- odszedłem od bramki a na moje miejsce stanął ten sam mężczyzna, co odpowiedział na moje pytanie.
- Dobra, wy dwaj, idziecie przodem, ty i ty zabezpieczacie tyły, ja i pozostali wejdziemy do tego całego magazynu, a potem wy, zrozumiano?
- Tak!- wszyscy odpowiedzieli zgodnie. Głównodowodzący całej akcji otworzył furtkę i na teren fabryki weszli ci dwaj których wskazał, po nich ja, wraz z dwójką innych. Pozostali weszli jako ostatni i zamknęli za sobą przejście. Nie minęło dużo czasu i natknęliśmy na patrol sprawdzający ten teren. Było tam chyba dziesięciu dobrze uzbrojonych mężczyzn, jednak nie wiem dlaczego mieliśmy po prostu czekać aż przejdą. Do magazynu numer 4 zostało nam jeszcze kilkadziesąt metrów, ale musieliśmy iść blisko płotu, żeby nie narazić się na ostrzał, przez co droga nam się wydłużyła. Ale na szczęście nie było już żadnego problemu. Gdy dotarliśmy już do naszego celu, największego magazynu w tym kompleksie, zauważyliśmy, że z tyłu są drzwi. Większość z nas była za tym żeby to właśnie nimi wejść, myśląc, że podejmiemy mniejsze ryzyko. I tak jak było uzgodnione na początku, najpierw do środka weszliśmy ja, dowodzący całą akcją i jeszcze jeden mężczyzna, a za nami dopiero reszta. Gdy już wszyscy bylo w środku najbardziej doświadczony odwrócił się w naszą stronę.
- Ty, ty i ja pójdziemy przodem. Wy, bez doświadczenia i broni pójdziemy za nami, a ty, będziesz ich osłaniał, dobrze? Nie możemy ryzykować że ktoś z nas zginie.- spojrzałem po wszystkich jak przytakują na jego słowa. Przeszliśmy przez niewielki pokoik aż znaleźliśmy się w głównej części, z góry hali zwisały lampy, ściany pomalowane na szaro były puste, chociaż w niektórych miejscach znajdowały się różne półki. Zatrzymaliśmy przed kanałem, do którego wchodzi się po to, by sprawdzić podwozie samochodu nie podnosząc go.
- Wiadomo czego dokładnie szukamy?- zapytałem.
- Gdzieś powinna być jakaś skrzynia.- odpowiedział na moje pytanie ten kto stał z przodu rozglądając się.- Możemy sprawdzić jeszcze tamto pomieszczenie.- wskazał na zamknięte drzwi i po chwili tam podszedł. Próbował je otworzyć, wyważyć, ale niestety nic nie dawało rady. Jeden z nas zaczął szukać czegoś ciężkiego, czym może udałoby się wyważyć, ale na nasze nieszczęście nic nie znalazł. Staliśmy wszyscy tak przez parę minut zastawiając się co robić, a nagle zaczęły otwierać główne drzwi do hali. Ci którzy mieli broń stanęli tak żeby mogli się obronić i strzelać, a my się schowaliśmy. Podczas otwierania zaczęły nas oślepiać światła latarek, nikt z nas nie zauważył że było już ciemno. Gdy już drzwi były otwarte pięć źródeł światła skierowało latarki w dół i usłyszeliśmy dobrze znany dla nas język. Po tym każdy z nas z lekką niepewnością wyszedł ze swojego ukrycia i wtedy nasz "dowódca" powiedział.
- Nie strzelajcie! Większość z nas to cywile.- po tych słowach podniósł ręce do góry i jeden z ludzi stojących przed nami podszedł z wycelowanym w niego karabinem. Rozejrzał się patrząc na każdego z nas, po krótkiej chwili opuścił swoją broń i podał dłoń temu który stał przed nim.
- Starszy kapral Jarosław Lelek.- mężczyzna który stał przed nim uścisnął jego dłoń.- Paweł Cięciel.
- Więc...- zaczął żołnierz.- Po co tu jesteście? Zwykli cywile w takim miejscu nie są potrzebni.- w tym momencie ja wyszedłem na przód.
- Jesteśmy tu po pewną rze...- przerwał mi kolega stojący obok ciągnąc mnie za ramię.
- Oszalałeś?! Nie wiemy czy to są żołnierze naszej armi, mogą wykorzystać to co powiesz.
- Spokojnie.- odezwał się jeden z zbrojnych stojący z tyłu.- Jesteście tu chyba po tą samą rzecz co my, podejrzewamy że jest w tamtym pomieszczeniu.- wskazał karabinem na drzwi, które próbowaliśmy otworzyć przed ich przybyciem.- Po to jesteście?- spojrzeliśmy wszyscy na siebie i kiwnęliśmy głową na tak. Wtedy żołnierz który stał przed nami powiedział do tego który wcześniej do nas mówił- Miłosz, pójdziesz do naszego wozu po odpowiedni sprzęt?
CZYTASZ
Ta Wojna Jest W Nas
AksiCywil, który próbuje przetrwać w państwie pogrążonym w wojnie. Żołnierz zasłonięty ideałami, który próbuje zostać bohaterem i chce walczyć z wrogiem. Dwa różne doświadzczenia, dwie różne osoby, dwie różne perspektywy, dwie różne historie.