8. Szlachetne serce.

271 23 3
                                    

👻🎃👻🎃👻

Wiedziałam już co muszę zrobić. Nie do końca była przekonana co do słuszności ale teraz to wydawało mi się jedynym logicznym rozwiązaniem.

Uchyliłam zbolałe powieki. Świat wciąż wirował wokół. Podniosłam się na kolana i spojrzałam na lodową wiedźmę. Stała na środku ulicy i próbowała chwytać dłońmi płatki śniegu. Z oczu sączyły się drobne łzy, które spływały po poliku, zmieniały się w bryłkę lodu i z trzaskiem opadały na beton. Pocisku z lodu już nie strzelały, ale wciąż była wichura i padał gesty śnieg. Ciało nieprzytomnego Chata wciąż leżały na zimnych chodniku. Bolało mnie serce, gdy widziała go w tym stanie.

Dźwignęłam się na drżących nogach trzymając ręką krwawiący bark.

- Anabell! - Krzyknęłam. Dziewczyna w ciele Kagami spojrzała na mnie pustymi oczami. - Wiem wszystko. Widziałam co Cię spotkało. Przykro mi z powodu Twojego brata. Naprawdę. Ale nie skazuj mnie na wieczny mrok! Zwróć mi Chata!

Dziewczyna odwróciła się w moja stronę. Twarz przeszył cień bólu.

- Zwróć mi moje oczy.. - Wyszeptała. - Proszę.

- Tikki, od kropkuj. - Zamknęłam oczy i czekałam aż przemiana zniknie.

Zrobiłam niepewnie krok w kierunku Anabell. Zaczęłam odpinać broszę ze srebrnym pająkiem idąc w kierunku dziewczyny. W tej jednej chwili wydawała mi się niezwykle bliska. Połączył nas strach o droga nam osobę.

- "Matko ziemio, ojcze wietrze, dajcie mi siłę by ocalić to co słuszne!" - Zacytowałam jej własne słowa. - Anabell. - Wyciągnęłam w jej kierunku dłoń, na której spoczywała broszka. - Proszę. Zwracam Ci to co zostało Ci zabrane.

Jej zimne oczy przeszywały mnie na wskroś. Spojrzała na moja dłoń. Ostrożnie zbliżyła swoje ręce do broszki. Ujęła srebrną ozdobę w drobne dłoni i przycisnęła do serca. Jej twarz przybrała łagodniejsze rysy, a usta ozdobił uśmiech. Szczery i piękny.

- Dziękuję. Bardzo dziękuję. - Powiedziała zaciskając mocno powieki.

Błysk światła, drżenie ziemi pod stopami i wiotkie ciało Kagami upadło na chodnik. Zdążyłam złapać jej głowę w ostatniej chwili. Wyglądała jakby spała. Jej ciało było spokojnie i rozluźnione. Biały płaszcz zniknął.

Uniosłam niepewnie głowę. Śnieg przestał padać. Chmury zaczęły się rozstępować a lód topniał. Gdzieś daleko w przestworzach zamajaczyła mi uśmiechnięta twarz Anabell. spoglądała na mnie swoimi pięknymi oczami w kolorze błękitu i fioletu.

- Wreszcie je odzyskałaś. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Ułożyłam ostrożnie Kagami na chodniku i przemieniłam się na powrót w Ladybug. W jednej chwili przypomniałam sobie o Chacie. Ruszyłam pędem do niego.

Widząc nieprzytomnego Kota upadłam na kolana, podciągnęłam go delikatnie i tuliłam do siebie. Był taki zimny. Łzy leciały mi po twarzy a gorący ból palił moje serce i płuca. To nie może się tak skończyć! Chat nie może umrzeć!

- Chat... - Wychlipałam tuląc go w swoich ramionach. - .. nie zostawiaj mnie. Proszę.

- Ani myślę księżniczko. - Wycharczał Chat lekko się poruszając. - Czuje się jak po ostrej imprezie. Co się dzieje?

- Oh Chat! - Rozpłakałam się na dobre.

- Przepraszam, ale dusisz mnie trochę.

- Oj! - Odsunęłam chłopaka lekko od siebie. - Przepraszam. - Wybąkałam. - Jak się czujesz? Coś Cię boli? Jak rany po pociskach lodowych?

- Właściwie. - Kot usiadł powoli i zaczął oglądać swoje ramiona i nogi. - Właściwie jestem tylko trochę skołowany i odrapany. Wszystkie rany zniknęły! Jak to możliwe?! - Spojrzał na mnie pytająco.

- Nie mam pojęcia. - Odparłam. - Też nic z tego nie rozumiem.

- Pamiętasz? Mieliśmy się spotkać o północy. Trochę nam nie wyszło co, My Lady? - Zaśmiał się.

- Tylko odrobinę. - Odwzajemniłam gest.

- Skoro nic nikomu nie jest, to czy zgodzisz się jednak spotkać ze mną na tamtym dachu?

- Zgodzę. - Uśmiechnęłam się szczerze. - Chat? - Chłopak spojrzał na mnie. - Naprawdę się cieszę, że nic Ci się nie stało.

- Wzajemnie Biedrona.



Halloweenowe Nocowanie (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz