Rozdział 1 🏝️

1.4K 83 36
                                    

Perspektywa Rye

-Zobaczysz nie będzie tak źle.- pocieszał mnie mój najlepszy przyjaciel Mikey.

-Dobra czysto teoretycznie powinienem się cieszyć, bo jadę na wakacje z mamą i braćmi. I to jeszcze na plażę. Mało tego. Do Hiszpanii. Ale jakoś nie potrafię. Niby wakacje plaża fajna zabawa i te sprawy, ale z drugiej strony zanudzę się tam na śmierć. Co jak co, ale Sammie i Shaun nie potrafią tłumaczyć zasad gry. A potem na mnie krzyczą jak coś źle robię.

-Nie łam się, stary. Z drugiej strony może poznasz tam kogoś ciekawego.- stwierdził i poruszył wymowie brwiami, na co parsknąłem i walnąłem go w ramię.

-I jak ja mam tam wytrzymać dwa miesiące bez ciebie, głupku.- zaśmiałem się.

-Spokojnie, będę dzwonił, co by królewna nie umarła z tęsknoty za mną.- złapał się teatralnie za serce.

-Ale i tak będę dzwonił. I masz mi wszystko relacjonować. Nawet to kogo tam będziesz wyrywał, geju.- oznajmił z pełną powagą.

-Nie wyzywaj mnie od gejów. Sam nim też jesteś. - wytknąłem mu.

-Cicho, nie psuj tej chwili.

***

Siedząc już na lotnisku z moją mamą i dwoma młodszymi braćmi- Sammie'm i Shaun'em analizowałem słowa, które powiedział mi Mikey przed wyjazdem. Naprawdę fajnie byłoby poznać kogoś, uwaga cytat "ciekawego" jak to określił brunet.

-Oh Ryan. Przecież będzie fajnie.- ciągle przekonywała mnie mama. Dalej nie miałem co do tego pewności. Może i marudziłem, ale naprawdę nie lubię się rozstawać z moimi najlepszymi przyjaciółmi. Harvey i wspomniany już wcześniej Mikey, są dla mnie jak bracia. Znamy się od piaskownicy.

Po wszystkich wymaganych kontrolach wsiadliśmy do samolotu. Nie oszukujmy się. Z Londynu do Hiszpanii jest "kawałek" drogi, więc westchnąłem i usiadłem na swoim miejscu. Nie mając co robić, gdyż przeszkadzał mi w tym niejaki tryb samolotowy w telefonie, po prostu wziąłem słuchawki i patrząc się w okno całkowicie oddałem muzyce, która swoją drogą jest moim drugim życiem. Kocham śpiewać i mógłbym to robić całymi dniami.

***

Wysiedliśmy z samolotu i wezwaliśmy taksówkę, aby zwiozła nas do hotelu, w którym mieliśmy się zatrzymać. Jedną rzeczą z jakiej byłem zadowolony to, to, że udało mi się uprosić mamę o własny pokój. Tyle dobrego.

Wysiedliśmy z taksówki i wzięliśmy z recepcji klucze, po czym udaliśmy się do swoich pokoi. Wszedłem do tymczasowo swojego kątu, który jak na hotelowy pokój okazał się być całkiem ładny i zadbany.

Jedna ściana była oszklona z naprawdę niezłym widokiem na morze. Niedaleko niej stało całkiem szerokie łóżko, nakryte szarą powłoką z poduszkami w tym samym kolorze. Ściany były białe, a na oknie była rozwieszona bordowa zasłona. Apartament był niewielki, a kawałek zaraz po drzwiach, którymi wychodziło się na korytarz, znajdowały się drzwi do toalety. Łazienka nie była duża, ale za to dobrze urządzona. Utrzymana była w białych odcieniach z czarnymi dodatkami, co nawet mi się podobało. No i najważniejsze. Była wanna!

Dziś jako, że po przyjeździe do hotelu i rozpakowaniu się było już późno, moja mama zdecydowała, że jutro dopiero pójdziemy na plażę. Nie protestowałem jakoś specjalnie, gdyż sam byłem zmęczony po podróży. Wykąpałem się i od razu poszedłem spać. Albo to łóżko było naprawdę wygodne, albo zmęczenie zrobiło swoje i odpadłem od razu.

***

Rano wstałem około dziewiątej (czytaj: mama zawaliła mnie z łóżka) i poszedłem na hotelowe śniadanie. Po śniadaniu mieliśmy iść na plażę i być tam do popołudnia. Jak narazie nie zapowiadało się tak źle jak myślałem, że będzie. Było tu naprawdę ładnie.

Wzięliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i udaliśmy się w końcu na plażę. Ośrodek był naprawdę blisko od plaży, co było mi na rękę, gdyż nie uśmiechało mi się za bardzo maszerować kilometr z tym wszystkim.

Rozłożyliśmy się na piasku, ja z mamą położyliśmy się na kocu, a Sammie i Shaun szybko pobiegli do wody. Nie tracąc czasu rozłożyłem się na brzuchu i za radą Mikey'ego zacząłem się rozglądać. Może będzie tu ktoś "ciekawy".

Niestety jak narazie nikt nie przykuł mojej uwagi. Co prawda było tu kilku przystojniaków, jednak nie w moim typie. Co poradzę, że mam słabość do blondynów. W międzyczasie bliźniaki zaciągnęły mnie do wody, a kiedy wróciłem na koc coś przyciągnęło moją uwagę. Albo raczej ktoś.

Był to naprawdę uroczy blondyn. Nie był za wysoki na oko, co tylko dodawało mu uroku. Już z daleka wychaczyłem go wzrokiem i aż zaniemówiłem. Dodajmy również, że jesteśmy na plaży i jest w samych kąpielówkach, więc jest na co popatrzeć.

On będzie mój. Zdecydowanie.

Razem z jakąś kobietą, która najpewniej była jego matką i jeszcze jednym chłopakiem rozłożyli się niedaleko nas, co nie powiem, bardzo mnie zadowoliło. Nie wiem ile tak siedziałem gapiąc się na niego, ale widocznie za długo, bo moja mama zaczęła coś podejrzewać.

-Ryan? Siedzisz już tak pół godziny gapiąc się w jedno miejsce. Którego upatrzyłeś?- zaśmiała się mama.

Już pół godziny minęło?

Tak czy inaczej. Spojrzałem na nią z wyrzutem. Czasami za bardzo wykorzystuje fakt, że zna mnie bardziej niż ja siebie. I tak, wie też, że jestem gejem. Na szczęście przyjęła to bardzo dobrze. Tak czy inaczej postanowiłem odpowiedzieć jej na pytanie.

-Uroczy blondynek niedaleko nas. Nie wiem co, ale ma coś w sobie.

-Ładny.- stwierdziła mama.- Idź do niego zagadaj.

Moją mamę naprawdę ciężko jest ogarnąć. Czasami zachowuje się jak taka typowa mama. Jednak czasami potrafi być najlepszą przyjaciółką i wiem, że mogę jej powiedzieć wszystko. I nie muszę chyba dodawać, że jak któryś z moich "wybranków" się jej spodoba to nas, jakie to było słowo? Shippuje. Czy coś w ten deseń. I tak chyba właśnie jest w tym przypadku. Sam już nie wiem...

***

Zanim się obejrzałem byłem już w pokoju po kolacji i postanowiłem zadzwonić do chłopaków. Minęły dwa dni, a ja już za nimi tęsknię.

-Hejka, stary. Jak tam wakacje?- pierwszy zagadnął Mikey.

-Zaraz wam wszystko zrelacjonuję, a że to dosyć skomplikowane to najpierw wy opowiadajcie, co tam u was. Harv? Już wróciłeś od tej swojej laski? Jak jej tam? Lorere?

-Tak się składa, że tak wróciłem od LOREN.- podkreślił.- I coś się nam ostatnio nie układa. Sam nie wiem. Zmieniła się.

-Oh, stary przykro mi. Napewno się wam jakoś ułoży.

-Oh nie pierdol już, bo wiem, że się nie znosicie nawzajem.- wytknął mi, na co parsknąłem.- Ale dzięki.

-A u ciebie, Cobban?- zapytałem bruneta.

-Poszukiwania trwają.- zaśmiał się.- Teraz ty opowiadaj.

-Dziś zobaczyłem na plaży wprost ideał.- zachwycałem się.- Niski blondynek. Całkiem nieźle zbudowany. Mega uroczy. On jeszcze będzie mój.- opowiadałem im dalej. Oni odziwo słuchali w milczeniu mojej opowieści, co nie często się zdarzało.

-Zagadałeś? Jaki jest?- zapytał Mikey kiedy skończyłem.

-Nooo... Jeszcze nie zdążyłem zagadać, ale to zrobię.

-Ahhh to na co czekasz? Podoba ci się?- zapytał Harvey.

-No tak.

-No to bracie, bracie daj mu trochę ciepła i juuuuż! Oni lecą na takie bajery.

-Serio Harv? Shrek?

-No co... Musiałem jakoś odreagować kłótnię z Loren...

You've Got That One Thing (Randy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz