Rozdział 2 🏝️

1.1K 84 83
                                    

Perspektywa Rye

Szedłem właśnie korytarzem w stronę mojego pokoju, rozmyślając o tym, jakby tu poderwać tego uroczego blondynka, który od czasu kiedy go zobaczyłem strasznie mąci mi w głowie. Nie wiem co on w sobie takiego ma, ale ta jedna rzecz sprawia, że nie mogę przestać myśleć o tym słodziaku. A to jest porostu niedorzeczne, bo nawet nie wiem jak ma na imię! Mało tego! Nawet z nim nie rozmawiałem.

Moje rozmyślania przetrwało coś, a raczej ktoś na kogo wpadłem.

-Uh, przepraszam zamyśliłem się.- powiedziałem i podniosłem się z ziemi chcąc podać rękę osobie, na którą wpadłem. Wtedy właśnie zobaczyłem kogo staranowałem i moją twarz rozjaśnił uśmiech.

-To ja przepraszam. Nie patrzyłem gdzie idę.- odpowiedział mi blondynek. Tak, ten słodziak z plaży! I cholera. Nawet jego głos jest słodki.

-To może w ramach przeprosin, za to, że staranowałem kogoś tak uroczego dasz się zaprosić na kawę?- zaproponowałem uśmiechając się do niego.

-Naprawdę nie musisz mnie przepraszać. Ale na kawę z chęcią pójdę. Jestem Andy.- przedstawił się.

-Rye.- przedstawiłem się. Wziąłem jego rękę i pocałowałem delikatnie jej wierzch.- Jeszcze cię gdzieś złapię i się zgadamy odnośnie tej całej kawy.- wyszeptałem mu do ucha i oddaliłem się w stronę mojego pokoju.

Już jesteś mój, słodziaku.

***

Znowu leżałem na kocu z telefonem w ręku. Nie to, że nie lubię wody czy coś, ale chłopaki napisali i muszę akurat odpisać... Przyjaciołom przecież się nie odmawia... Co nie?

Harvey:
I co tam Ryanku jak tam z tą twoją przepiękną dziewoją? 😂😏

Mikey:
Właśnie właśnie. Co u twojej blond księżniczki? 😂

Rye:
Moja księżniczka ma się dobrze 😍 nawet lepiej! Zaprosiłem go na kawę ❤️

Mikey:
Robisz postępy 👏👏👏

Rye:
O mój Boże widzę go! Jak zagadać! Szybko!

Harvey:
"dokąd kopytkujesz przepiękna gazelo?" taaak to się nada

Mikey:
"Hej, też jesteś na tej plaży..?"

Rye:
Jesteście beznadziejni sam coś wymyślę

Harvey:
No dzięki 😑 człowiek się stara a tak mu dziękują

Odłożyłem telefon i spojrzałem na blondyna. Szczęście mi jakoś sprzyja. Zobaczyłem jak wchodzi do wody. Nie czekając długo postanowiłem zrobić to samo.

-Hej Andy.- przywitałem się z blondynem. Ten kiedy mnie usłyszał natychmiast się odwrócił.

-O h-hej Rye.- przywitał się ze mną, a ja widziałem jak szybko zlustrował mój tors i zarumienił się nieznacznie. Jest taki uroczy.

Już miałem coś powiedzieć, ale kiedy już otwierałem usta coś zaatakowało mnie od tyłu. A bardziej ktoś. Sammie nagle niespodziewanie wskoczył mi na plecy, przez co runąłem jak długi do wody. Kiedy już się wynurzyłem usłyszałem jak Andy się śmieje. Moja mina musiała mówić więcej niż rafaello.

-Sammie, Shaun? Wyjaśnicie mi może czym sobie zasłużyłem na podtopienie?- zapytałem.

-Poszedłeś bez nas do wody!- wykrzyknęli nagle oboje. Pokręciłem z niedowierzaniem głową.

-Andy, to są moi młodsi bracia Sammie i Shaun. Sammie, Shaun to jest Andy.

-Jesteś nowym chłopakiem Rye'a?- zapytał Shaun.

-Nie Shaun, on nie jest moim chłopakiem.- powiedziałem do jednego z  bliźniaków a potem spojrzałem na Andy'ego.- Jeszcze.- dodałem i puściłem mu oczko. Blondyn zachichotał i lekko się zarumienił. Mówiłem już, jaki jest uroczy?

Bliźniaki poszły dalej się bawić w wodzie, ja natomiast zwróciłem swoją uwagę z powrotem na blondyna.

-Skoro już się tu spotkaliśmy, to może teraz wyskoczymy na tą obiecaną kawę?- zaproponowałem.- Przy okazji będę mógł cię bliżej poznać.- uśmiechnąłem się do niego ukazując białe ząbki.

-Pewnie.- zgodził się.- A wiesz w ogóle gdzie tu jest jakaś kawiarnia albo coś w tym stylu?

-Umm... Pewnie, że tak?- improwizowałem.

-Nie wiesz, prawda?- przejrzał mnie.

-Nie mam pojęcia.- przyznałem.- Pochodzimy trochę może coś znajdziemy.

Tak też zrobiliśmy. Poszliśmy wzdłuż chodnika albo bardziej deptaka przy których znajdowało się pełno budek z lodami, jedzeniem i tym podobne. W końcu znaleźliśmy i budkę z kawą. Mrożoną, ale kawą. Usiedliśmy na pobliskiej ławce. Na szczęście była ona w cieniu, gdyż słońce grzało niemiłosiernie.

-Teraz właśnie jest ten czas, w którym mogę cię lepiej poznać.- ucieszyłem się. Usiadłem tak, żeby mieć jak najlepszy widok na niego i oparłem się ręką o oparcie ławki, podpierając głowę na ręce.- Opowiadaj.

-A co konkretnie chciałbyś wiedzieć? Nie jestem zbyt ciekawą osobą. Bynajmniej ja tak nie uważam.- stwierdził.

-Dla mnie jesteś ciekawy. Ktoś tak śliczny jak ty nie może być nieciekawy. Poza tym, strasznie dobrze mi się z tobą rozmawia, więc już nie zmyślaj tylko mów. Naprawdę chcę cię poznać.

-No dobrze...- westchnął.- Nazywam się Andy Fowler, mam osiemnaście lat. Mieszkam z mamą i bratem- Brooklyn'em, z którymi swoją drogą tutaj jestem. I w sumie nie wiem co ci więcej powiedzieć, więc teraz twoja kolej.

-Okej... Nazywam się Ryan Beaumont, ale i tak wszyscy mówią na mnie Rye, też mam osiemnaście lat i jestem tu z moją mamą i braćmi, których swoją drogą już poznałeś.- westchnąłem na informacje o braciach, na co Andy ponownie zachichotał.- Ojciec pracuje w Ameryce, więc go tu z nami nie ma. Na początku nie za bardzo byłem pozytywnie nastawiony na wyjazd tutaj, bo to oznaczało, że muszę na dwa miesiące zostawić najlepszych przyjaciół Mikey'ego i Hervey'ego. Mikey mówił, że nie będzie źle, bo może poznam kogoś ciekawego.- tu spojrzałem mu w oczy i się uśmiechnąłem.- I miał rację.

***

Z Andy'm spędziłem jeszcze resztę dnia. Znalazłem z nim wspólny język i naprawdę dobrze się nam razem rozmawiało. Nawet trochę się o nim dowiedziałem, z czego byłem niezmiernie zadowolony. I tak mam nadzieję, że wyniknie z tego coś więcej niż tylko znajomość. I nie, nie chodzi mi o przyjaźń hehe...

Szliśmy właśnie w stronę hotelu. Powoli już się robiło ciemno, więc oboje stwierdziliśmy, że trzeba by było już wracać.

-Dzięki, że mnie zaprosiłeś. Naprawdę dobrze się bawiłem.- uśmiechnął się do mnie.

-Naprawdę? W takim razie trzeba to będzie powtórzyć.- stwierdziłem z uśmiechem.- Widzimy się jutro?- zapytałem z nadzieją.

-Słyszałem, że gdzieś niedaleko urządzają karaoke. Co ty na to?

-Jestem za, kocham śpiewać. Śpiewam przy każdej okazji. Pod prysznicem, kiedy zmywam naczynia, robię zadanie z matmy... Przy tym ostatnim akurat chyba nie powinienem, ale to jest silniejsze ode mnie.- zaśmiałem się, a blondyn zawtórował.

-W takim razie nie mogę się doczekać. Pokażesz co potrafisz.- powiedział z lekkim uśmiechem. W odpowiedzi przysunąłem się lekko. Nasze usta były bardzo blisko siebie. Wręcz niebezpiecznie blisko.

-Dam z siebie wszystko, blondyneczko.- szepnąłem, po czym odsunąłem się i stanąłem tam gdzie wcześniej. Twarz Andy'ego przyozdobił piękny rumieniec, co niezmiernie mnie cieszyło. No, i o to mi chodziło.

-Do zobaczenia jutro, słodziaku.- pożegnałem się z nim i cudem powstrzymałem od tego, żeby go nie cmoknąć w ten zarumieniony policzek.

Kurde, znam go ledwo dzień, a już tracę głowę.

You've Got That One Thing (Randy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz