Rozdział 3 🏝️

1K 86 39
                                    

Perspektywa Andy

Osz cholera jasna! On mnie prawie pocałował!

Po tym jak usta Rye'a prawie zetknęły się z moimi, a on tak poprostu odszedł nie mogłem się ruszyć. Stałem w miejscu jak debil i patrzyłem się przed siebie, a twarz natomiast piekła mnie niemiłosiernie. Już widzę tego buraka oczami mej wyobraźni.

No co za dupek! Dlaczego on tak poprostu odszedł!

Toczyłem w tym momencie ze sobą wewnętrzną walkę. Z jednej strony znam go ledwo jeden dzień i nie wiem czego się mogę po nim spodziewać. Ale z drugiej... Tak bardzo chciałem, żeby mnie wtedy pocałował.

Po kilku minutach patrzenia się przed siebie jak ostatni debil, poprostu wróciłem do pokoju, który swoją drogą dzielę z Brooklyn'em.

Wjechałem windą na odpowiednie piętro i skierowałem się do pokoju.

-Gdzieś ty się szlajał cały dzień?!- na starcie zaatakował mnie mój brat. Brook jest rok młodszy. Naprawdę dobrze się z nim dogaduję i wiem, że mogę mu wszystko powiedzieć. Jest jednocześnie moim najlepszym przyjacielem.

-Pamiętasz tego przystojniaka z plaży wczoraj?- zapytałem.

-Mhm... Mów dalej.- nakazał kiwając głową.

-Ma na imię Rye i zaprosił mnie dziś na kawę.- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się na wspomnienie cudownego dnia spędzonego z TAKIM przystojniakiem.- Jakoś tak wyszło, że poznaliśmy się lepiej i spędziliśmy ze sobą cały dzień.- opowiadałem dalej.

-O mój boże! To świetnie Andy! A jak mówiłem, że się na ciebie gapi, to ty oczywiście, że nie...- mamrotał pod nosem.

-I znowu mnie zostawisz, dzbanie.- zrobił minę zbitego psa i złapał się teatralnie za serce.- Dobra wybaczam ci, bo was shippuje.- stwierdził po chwili.

-Brook znam go jeden dzień.- westchnąłem cierpiętniczo. Chociaż z drugiej strony chciałbym, żeby miał rację.

***

Perspektywa Rye

Wróciłem do pokoju zostawiając zdezorientowanego blondyna na zewnątrz. Z jednej strony tak bardzo chciałbym go wyprzytulać wyściskać i wycałować, bo kto by nie chciał takiego słodziaka. No, ale jednak z drugiej strony nie chcę go speszyć. Usiadłem na łóżku i wziąłem komputer. Nie chcąc zwlekać postanowiłem zadzwonić do chłopaków. I tak miałem im wszystko zrelacjonować, a muszę się komuś wygadać.

-Hej Rye! Po twojej minie wnioskuję, że masz nam dużo do opowiedzenia.- zgadł od razu Mikey. Nawet nie musiałem nic mówić.

-I to jeszcze jak.- zaśmiałem się.- Tak czy inaczej opowiem to wam, bo muszę się wygadać i mam w dupie czy tego chcecie czy nie.- stwierdziłem, przez co Harv parsknął, a Mikey przewrócił oczami.- Tak więc.- kontynuowałem opowieść- Zobaczyłem go dziś na plaży, więc postanowiłem do niego w końcu zagadać. Ignorując totalnie wasze beznadziejne rady i teksty o gazelach czy innych zwierzętach podszedłem do niego i zacząłem z nim gadać. Oczywiście nie mogło skończyć się to dla mnie bez upokorzenia, gdyż zaraz wskoczyli na mnie Sammie z Shaun'em i wrzucili mnie do wody zanurzając całego. Swoją drogą odnośnie tej sytuacji muszę stwierdzić, że blondynek ma uroczy i mega zabawny śmiech... No nic i tak udało mi się go wyciągnąć na kawę. Mrożoną, ale jednak dalej kawę. Poznałem go lepiej i spędziłem z nim cały dzień. Mówię wam, on jest cudowny. Jeszcze nie spotkałem kogoś takiego. Jutro też się umówiliśmy. Idziemy na karaoke, więc jeśli się okaże, że umie śpiewać, lecę po obrączkę w trybie natychmiastowym.- zaśmiałem się. Mimo, że gadałem jak nakręcona nastolatka, do której zagadał kraszi, chłopaki słuchali wszystkiego w milczeniu, za co byłem im wdzięczny. Kiedy skończyłem opowiadać dalej milczeli i uśmiechali się głupio.

-Ej Harv, myślisz o tym co ja?- zapytał Mikey.

-Oj myślę myślę.- przytaknął mu blondyn.

-Ale co myślicie, bo chyba czegoś nie ogarniam...

-Wpadłeś!- wykrzyczeli obaj.

-Co? Ja? Nie nie nie. Przecież znam go jeden dzień.- zaprzeczyłem od razu.

-Tak tak, pierdol pierdol ja posłucham.- skomentował Harvey.

No chyba oni nie mówią na serio. A może jednak?

***

Wyszedłem z pokoju i postanowiłem udać się na plażę. Zapomniałem oczywiście umówić się z Andy'm gdzie się spotkamy i o której, więc nie pozostaje mi nic innego jak go poprostu poszukać. Jakim trzeba być debilem, żeby spędzić z nim cały dzień i nie zapytać go nawet o numer? Tak... Tylko ja tak potrafię.

Idąc dalej znowu się zamyśliłem, więc kolejny raz nie patrząc przed siebie kogoś staranowałem. Ostatnim razem wyszło mi to na dobre, ale nie jestem pewien co będzie teraz.

-Uh przepraszam. Zapatrzyłem si... Andy?- zapytałem niedowierzając we własne szczęście. Tym kogo potrąciłem tym razem był nie kto inny jak właśnie blondyn.- I tak miałem cię poszukać. Zapomniałem się z tobą umówić o której i gdzie się spotykamy. No i o numer też cię nie zapytałem...

-Szczerze mówiąc też cię szukałem. Dokładnie z tych samych powodów.- zaśmiał się.- W sumie to daj telefon.- nakazał. Spełniłem jego prośbę nie pytając o nic, ale zastanawiało mnie to, po co mu ten telefon. Po chwili oddał mi go, a ja zobaczyłem, że zapisał mi w telefonie swój numer. Uśmiechnąłem się do niego i chciałem już coś powiedzieć, lecz jak widać nie dane mi było to zrobić, gdyż dobiegł do nas krzyk.

-Andy znowu ty się gdzieś szlajasz? Czy ty nie możesz choć raz ustać w miej... Uhuhu widzę jednak, że twoje szlajanie się ma jakiś cel.- podbiegł do nas blondynek trochę wyższy od Andy'ego.

-Brooklyn to jest Rye, Rye to jest mój brat Brooklyn.- przedstawił nas sobie.

-Więc to jest ten twój chłopak?- zapytał Brooklyn, przez co ma moją twarz wstąpił ogromny uśmiech.

-Brook mówiłem ci, że to nie jest mój chłopak.- westchnął Andy.

-Jeszcze.- powiedzieliśmy w tym samym momencie ja i Brooklyn, przez co obaj zaczęliśmy się śmiać, a ja patrzyłem z zadowoleniem jak niższy blondynek się uroczo rumieni.

-No to widzę, że się dogadamy.- zaśmiałem się i przybiłem piątkę Brooklyn'owi.

***

W końcu tak czy inaczej we trójkę udaliśmy się na plażę. Zaczęliśmy wchodzić do wody. Ja poszedłem z przodu, co było moim błędem, bo kiedy tylko usłyszałem za mną ten piękny śmiech wiedziałem, że już po mnie. Andy zaczął mnie chlapać, a ja że się tego nie spodziewałem wylądowałem cały w wodzie. Zaznaczmy, że woda jest tu do połowy łydki. Andy razem z Brook'iem zaczęli się śmiać, a ja nie mogłem tego tak zostawić.

-Ooo tak nie ma, piękny.- powiedziałem, po czym wstałem i zacząłem iść w stronę śmiejącego się blondynka. Podszedłem do niego i wziąłem go na ręce niczym pannę młodą, przez co spojrzał na mnie zdezorientowany od razu się uspokajając.

-Rye co ty- urwał nagle kiedy zacząłem iść z nim na rękach głębiej do wody. Kiedy byłem już wystarczająco głęboko zatrzymałem się.

-No chyba tego nie zrobisz. O nie nie nie.- powiedział, po czym uczepił się mojej szyi.

-Ach tak?- powiedziałem, po czym nagle wrzuciłem go do wody, przez co cały się zamoczył. Po chwili wynurzył się i spojrzał na mnie z mordem w oczach. Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.

-Zemsta jest słodka skarbie.- puściłem mu oczko. Andy już chciał mi coś na to odpowiedzieć, ale nie zdążył bo usłyszeliśmy donośny śmiech. Odwróciliśmy się w tamtą stronę. Brook dalej śmiejąc się podszedł do nas.

-Naprawdę jesteście siebie warci.- dalej się śmiał.

Ehh jak widać ma rację.

You've Got That One Thing (Randy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz