Rozdział 9 🏝️

915 80 15
                                    

Perspektywa Andy

Obudziłem się przytulony do nagiej klatki piersiowej Rye'a. Było mi niezwykle dobrze w jego ramionach i mógłbym pozostać już tak na zawsze. Niestety wiem, że to nie możliwe, bo za jakiś miesiąc kończą się wakacje i będę musiał się z nim rozstać. Narazie staram się o tym nie myśleć, bo na samą myśl o tym chce mi się ryczeć.

Poczułem jak szatyn składa delikatny pocałunek na mojej głowie. Uśmiechnąłem się na ten czyn, bo był on niezmiernie uroczy. Przylgnąłem do jego ciała jeszcze bardziej. Nie przeszkadzało mi nawet to, że jesteśmy nadzy. Wczorajsza noc była nieziemska. Nie mogłem sobie lepiej wymarzyć mojego pierwszego razu.

-Dzień dobry, słońce.- szepnął mi do ucha. W odpowiedzi rzuciłem niemrawe dzień dobry i ułożyłem głowę w zagłębienie między jego szyję a ramię. Rye objął mnie w pasie i zamruczał z zadowoleniem.

-Nie chcesz wstawać, prawda?- zapytał, a ja mruknąłem na nie, na co zachichotał.

-Dobrze mi tak. Nigdzie się stąd nie ruszam.- stwierdziłem.

-Skarbie, mi też tu dobrze, ale musimy iść się wykąpać. Chociażby przydałoby się po wczoraj. Możemy za to wziąć długą kąpiel.

-Przekonałeś mnie.- stwierdziłem. Rye podniósł się do siadu. Chciałem uczynić to samo i jak już to zrobiłem od razu się skrzywiłem.

-Coś się stało, Andyś?- zapytał z troską.

-Tyłek mnie boli.- stwierdziłem, na co zaczął się śmiać.

-To chyba moja wina.- powiedział i cmoknął mnie w usta.- Poczekaj tu, przygotuję kąpiel. Skierował się w stronę łazienki. Usłyszałem szum napuszczanej do wanny wody i postanowiłem poczekać tu na niego. Chłopak wrócił do mnie kilka minut później i oznajmił mi, że kąpiel gotowa.

-Z racji tego, że przez ciebie moje dolne partie ciała cierpią, ty będziesz mnie nosić cały dzień.- oznajmiłem mu ze zwycięskim uśmiechem.

-Ja mógłbym cię całe życie na rękach nosić, byle byś był szczęśliwy.- powiedział i wziął mnie na ręce niczym pannę młodą. Uczepiłem się jego szyi i pocałowałem w policzek.

-Dziękuję. Jesteś cudowny.- wyszeptałem z ustami przy jego policzku i zobaczyłem jak uśmiecha się na moje słowa.

W łazience szatyn postawił mnie na ziemi, a ja wskoczyłem do wanny. Rye wszedł do wanny i usiadł za mną. Oparłem się o jego klatkę piersiową i przymknąłem oczy.

-Jesteś cudowny. Idealny, taki piękny.- szeptał mi do ucha. Uśmiechnąłem się na jego słowa. Przy nim czułem się taki wyjątkowy. Z moją niską samooceną zawsze czułem się okropnie. Przy nim jakby wszystkie problemy znikają.

-Jesteś najlepszym chłopakiem pod słońcem. Tylko ty sprawiasz, że czuję się wyjątkowy. Dalej nie wiem jak ktoś tak idealny jak ty zwrócił na mnie uwagę.- wyznałem cicho.- No i nie wspomnę już o tym jak świetnie całujesz i co wyprawiasz w łóżku...- wymamrotałem, na co zachichotał.

-Andy, nie mów tak więcej. Jesteś najwspanialszm chłopakiem jakiego kiedykolwiek spotkałem. Uwielbiam w tobie wszystko. Twoje przepiękne oczy, śliczny uśmiech, cudowne dołeczki. Twoje śliczne gęste włosy, uroczy nosek, poczucie humoru, to jak pięknie śpiewasz, to w jaki sposób po prostu jesteś, twój charakter, dosłownie wszystko.- powiedział, a mi na to serce mocniej zabiło. On jest naprawdę cudowny.- No i również to, w jaki sposób krzyczałeś w nocy moje imię.- powiedział i cały czar prysł. Nawet jak siedzę do niego tyłem mentalnie widzę tego lenny face'a na twarzy.

Siedzieliśmy w wannie dopóki woda nie zrobiła się zimna. Ubraliśmy się i wtedy do pokoju weszła mama Rye'a oznajmiając, że ma przez chwilę popilnować Sammy'ego i Shaun'a. Ja w tym czasie postanowiłem, że zadzwonię do Jack'a. Jest moim najlepszym przyjacielem, a ja całkowicie straciłem głowę przez Rye'a i hmm jakby to ładnie określić? Eh nie przychodzi mi nic innego jak zapomniałem. No cóż... Mam nadzieję, że nie będzie zły.

Poszedłem do pokoju i od razu chwyciłem laptopa z zamiarem zadzwonienia do Jack'a. Po kilku sygnałach na Skype'ie w końcu odebrał.

-No witaj blondi. Co cię sprowadza w moje skromne progi. Oh, czyżby syn marnotrawny powrócił?- przywitał się ze śmiechem i pretensją jednocześnie.

-Oh przepraszam ojcze.- mówiłem z udawaną skruchą.

-A tak serio, czemu aż tyle się nie odzywałeś? Aż nawet zdążyłem zauważyć, że cię nie ma.- powiedział, a ja spojrzałem na niego spode łba.- Okej, okej no może trochę tęsknię. A teraz mów, bo nie wierzę, że przez tyle czasu tak po prostu zapomniałeś o swoim najlepszym psiapsi.

-Nooo... Jest taki jeden powód. Tym powodem jest pewna osoba. Do której straciłem głowę. Iiii no może trochę no... Zapomniałem?

-Okej to są jak nie patrzeć okoliczności łagodzące. Jesteście razem? Jaki on jest? Ładny chociaż?

-Tak, jest moim chłopakiem. Jaki jest? Jest taki kochany, miły, delikatny no i najprzystkojniejszy na świecie.- odpowiedziałem rozmarzony.- Co na to doktor Duff?- zaśmiałem się.

-Doktor Duff, mówi, że wpadłeś, stary. I to po uszy. Pierwszy raz cię aż takiego widzę. A jak tam te sprawy... No wiesz.- poruszył znacząco brwiami.- Był już ból dupy?

-Noo...- zarumieniłem się mocno, na co zobaczyłem szyderczy uśmiech na jego twarzy.- Właściwie to dalej jest. I to jeszcze jaki...

-Hah no to, nieźle. Powiedziałeś o nim Brook'owi?- zapytał.

-Brook wiedział, że z nim będę szybciej niż wiedziałem to ja.- oznajmiłem.

-No w sumie to nic nowego. Mogłem się domyślić.

-Tak... A jak u ciebie? Musisz pewnie umierać z tęsknoty za mną i nudy beze mnie.

-No tak w sumie to sobie śpię, to sobie coś jem, to sobie pykam w minecraft.- powiedział, a ja zachichotałem. Mhm z niego jest taki pro-gamer, jak ze mnie będzie ksiądz.

-A teraz powiedz prawdę. Jakbyś nie był czymś zajęty to sam byś się prędzej czy później odezwał.

-Piszę z takim jednym gościem. Jest naprawdę fajny, ale to nic takiego, bo nawet mieszka daleko. Mniejsza o to. Musisz mi pokazać tego swojego chłopaka. A najlepiej to mi go w ogóle przedstaw.- nakazał, a jak na zawołanie ktoś wszedł do pokoju.

-Skarbie, jesteś tu?- zapytał Rye wchodząc do pokoju.

-Oho poszło szybko.- zaśmiał się Jack.

-Rye, chodź tu. Tym razem ja muszę ci kogoś przedstawić.- zawołałem go i zrobiłem mu miejsce obok siebie na łóżku. Rye usiadł obok mnie i uśmiechnął się widząc Jack'a na ekranie komputera.

-Rye, to jest Jack mój najlepszy przyjaciel, Jack, to Rye mój chłopak.- przedstawiłem ich sobie.

-No nieźle ci powiem się urządziłeś, blondi.- stwierdził Jack, na co parsknąłem śmiechem.

Z Jack'iem rozmawialiśmy jeszcze trochę, po czym i tak nie mając nic lepszego do roboty, mizialiśmy się cały dzień. Każdy dzień z nim jest cudowny, nie ważne gdzie jesteśmy. Ważne, że razem.

You've Got That One Thing (Randy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz