Naprawdę ostatnio dosyć często mi się nudziło.
Nigdy nie narzekałem na brak czasu, zawsze miałem go aż nadto. Dlatego May zawsze miała pretekst do tego, żeby komentować mój brak nauki. A to, że jestem nieodpowiedzialny, a to że nie dbam o swoje wykształcenie, że skończę jako sprzedający popcorn na meczach futbolowych. Potrafiła wymyślać najróżniejsze sposoby na to żeby mnie zmotywować.
Udawało jej się.
Zacząłem pracować ciężej, uczyć się porządniej. Zainteresowałem się bardziej fizyką, chemią, biologią, wpadłem w trans, dzięki któremu niejednokrotnie udawało mi się wydostać z tarapatów.
Po tym jak użarł mnie ten durny pająk, którego na początku przeklinałem na wszystko, to trochę się pozmieniało.
Założyłem słuchawki na uszy i wsiadłem do tramwaju. Do szkoły mam kawałek, więc chodzenie na piechotę, tylko po to, żeby zaoszczędzić na bilecie miesięcznym jest bez sensu. Samochodu też jeszcze nie mam. Po cichu jednak liczę, że kiedyś uda mi się mieć tyle kasy, żeby móc kupić sobie jakieś autko. Nie mówię tu o samochodzie w stylu Tony'ego Starka, a raczej jakimś prostym Audi albo Volvo, whatever.
Po chwilę trwającej podróży podczas której absolutnie nic się nie wydarzyło wysiadłem przy szkole. Ach te nudne życie nudnego ucznia!
Korytarz był pełen pierwszoklasistów, ledwo ogarniających rozkład sal, drugoklasistów, którzy byli emocjonalnie podnieceni z okazji powrotu do szkoły i trzecioklasistów, którzy mieli na wszystko wywalone i przepychali się, żeby jak najszybciej dostać się w jak najmniej zaludnione miejsce.
Chwilę później dostałem ostrzegającego sms'a o ogromnym tsunami na głównym holu.
Dzięki Ned, zawsze wszystko o czasie.
Nareszcie dostałem się miejsce w którym da się oddychać! Alleluja! Zamaszyście otworzyłem drzwi i usłyszałem po chwili zza nich głośny jęk. Niestety, jak na mojego wrodzonego pecha przystało, przywaliłem komuś otwarcie w twarz. Pierwszy dzień szkoły, a ja już zaliczyłem jakąś durną wtopę i przeze mnie ktoś będzie łaził z fioletowym nosem przez tydzień.
I nikt nie zgadnie kto stał za tymi drzwiami!
— O Boże, nie chciałem, przepra...
Ciemnowłosa piękność podniosła twarz i trzymając się za czoło wybełkotała:
— Hej Peter, cóż za niespodziewane spotkanie, znowu mnie pobiłeś.
Zrobiłem się czerwony jak burak. Dlaczego ona stała akurat tam? Dlaczego nie mogłem pieprznąć Flash'a? Wszyscy by się pośmiali. Dlaczego moje życie jest całkowicie pod górkę?!
Jak ona miała na imię? Dlaczego ja nigdy nie pamiętam tak ważnych rzeczy?
— Cheryl? — odparłem dosyć zdezorientowany.
Popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem, bo nie oszukujmy się, jest osobą, której spodziewałbym się tutaj najmniej. Widzieliśmy się tylko raz i naprawdę nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. Nowy York jest ogromny! Queens zresztą też.
Poza tym wygląda odrobinę inaczej, niż wtedy. Może to dzięki tym lokom? Gdy tylko myślę o lokach w mojej głowie pojawia się twarz brata Thora, Lokiego. Przeszedł mnie dreszcz. I Cheryl, i Loki mają tak samo kruczoczarne włosy.
— Wow, miło mi że pamiętasz moje imię.
— Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? — zignorowałem jej docinkę, będąc bardziej przejęty jej obiciem twarzy — Może chcesz się przejść do pielęgniarki, da ci jakiś kompres albo coś w tym stylu?
CZYTASZ
HAYNES | Peter Parker
Fanfiction《HAYNES》- ktoś o ogromnej mocy, nie porównywalnej z nikim innym. Ciężko jest być Spider-Man'em. Ciężko jest być też Peterem Parkerem. Ale najciężej jest być zakochanym po uszy Peterem Parkerem w stroju Spider-Man'a Kiedy Peter wpada, bo zakochuje si...