2.

187 21 1
                                    

– Szlaban, panno Thompson!

Krzyk profesora Severusa Snape'a uniósł się po klasie eliksirów i odbił głośnym echem. Uczniowie klas szóstych zamarli na swoich krzesłach i wstrzymali oddech.

– Nigdy nie spotkałem tak rozpuszczonej i niekulturalnej Puchonki w trakcie mojej całej kariery nauczycielskiej.

Snape podszedł do środkowego rzędu ławek i nachylił się nad szatynką, zadziornie patrzącą mu prosto w oczy.

– Panno Thompson, dzięki pannie, Hufflepuff stracił właśnie dwadzieścia punktów – wycedził profesor i oddalił się do swojego biurka. Olive uśmiechnęła się przekornie i omiotła szybkim spojrzeniem klasę. Nikt nie wydawał się zadowolony tą stratą punktów, może tylko kilka wrednych Krukonów, i zrzedła jej mina. – Szlaban odbędzie się w sobotę, w tej sali, o godzinie piętnastej.

– Ale mecz quidditcha jest o szesnastej! – zaprotestował jeden z Puchonów, wiedząc, że Olive gra na pozycji ścigającego w drużynie Hufflepuffu.

– W takim razie, panna Thompson zacznie swój szlaban o szesnastej, razem z meczem quidditcha.

– Ale ja muszę zagrać w tym meczu! Jesteśmy o krok od wygranej! – odezwała się perlistym głosem Olive, zbyt długo pozwalająca Snape'owi na dociekanie jej.

– Jestem pewien, Thompson, że drużyna poradzi sobie doskonale bez panny. – Snape odrzucił do tyłu swoją szatę i odwrócił się tyłem do klasy, tym samym kończąc jakiekolwiek protesty, wzdychanie Puchonów i cichy chichot Ślizgonów. Każdy wiedział, że z profesorem Severusem Snape'm nie należy negocjować, tylko, jak by się wydawało, nie wiedziała o tym Olive, która teraz ze złością notowała coś w swoim zeszycie. Jej koleżanki, siedzące obok niej, patrzyły na nią ze współczuciem i szeptały między sobą, zaciekawione tym, co przygotował dla niej Snape. Olive mało to interesowało. Wolałaby przecież grać w meczu, a nie układać słoiki w półkach lub katalogować kociołki, a oczekiwała właśnie tego od szlabanu nauczyciela.

Nie zrobiła przecież nic złego.

Snape rozpoczął lekcję i polecił im uwarzyć Wywar Żywej Śmierci. Sposób przygotowania był jasno napisany w podręczniku, więc Olive zabrała się do pracy.

Po wielu próbach zrobienia dobrego eliksiru i ciągłych porażkach, dziewczyna usłyszała kolejny wrzask Snape'a.

– Panie Zoet! – Głos uniósł się echem po klasie. – Proszę natychmiast odłożyć różdżkę! To nie są zajęcia z zaklęć, tylko e-lik-si-ry!

Olive odwróciła swoją głowę, chcąc zobaczyć, o kogo chodzi, ale widok zasłaniał jej jakiś chłopak ze Slytherinu. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl, że ktoś używałby zaklęć do eliskiru. Żałosne. Eliksir da się uwarzyć bez jakichkolwiek pomocy naukowych.

– Pan też chce szlaban? – ciągnął beznamiętnie Snape. – Proszę zostać po lekcji, Zoet.

To ją zaciekawiło. Będzie mieć szlaban z nią? Nie, gdyby miał dostać szlaban, dostałby go teraz. Wychyliła mocno głowę, żeby jeszcze raz spróbować zobaczyć sprawcę zamieszania, ale dostrzegła tylko fragment bujnych brązowych włosów. 

Westchnęła. Czyli czekał ją samotny szlaban w sobotę...

Szlaban, panno Thompson!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz