- Teraz trzeba zamieszać w lewą stronę... Nie w to lewo! W lewo!
Olive przestała mieszać i popatrzyła na Kane'a zmęczonym i znużonym wzrokiem. Wyglądała, jakby chciała się zapytać "ile jeszcze?" i jak najszybciej wyjść z tej klasy, aby odpocząć.
Nie powiedziała jednak nic, mając nadzieję, że przyspieszy to koniec. Zamieszała kilka razy w lewo i czekała na dalsze instrukcje Zoeta.
- Dodaj, proszę, tę szczyptę kolców jeżozwierza - ciągnął chłopak i podał jej miseczkę, w której znajdował się ten składnik, a Thompson szybko wrzuciła go do środka.
- Coś jeszcze?
Kane zamyślił się i podrapał po głowie. W ręce trzymał też listę składników, przejrzał ją jeszcze raz i odrzekł:
- Musimy poczekać teraz pięć minut i powinno być gotowe.
Twarz Olive natychmiast się rozjaśniła i dziewczyna popatrzyła na zegar, stojący w kącie sali. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, zdąży jeszcze na mecz! Muszą wygrać i miała nadzieję, że...
- Ehm, Olive? - Kane przerwał jej rozmyślania. Brunetka spojrzała na niego spode łba, marszcząc brwi, ale nic nie powiedziała. - Tak w ogóle, to dlaczego masz szlaban?
Olive roześmiała się głośno. Że też nie przyszło mu to do głowy wcześniej! Przecież to już trzeci raz, jak się spotykają! Chociaż właściwie... Ona też nie zapytała...
- Nie chcąc się chwalić, ukradłam Snape'owi jego drogi bezoar. Jeden kamyczek, ale i tak zdolny był do wstawienia mi szlabanu. Nic wielkiego! - odrzekła, a na jej policzki mimowolnie wstąpił delikatny rumieniec. Lubiła mówić o rzeczach, które jej się udały, a myśl, że zaraz może grać w quidditcha dla Hufflepuffu krzepiła jej serce. Kane nie był jednak tak zachwycony, jak ona, jej wyczynem.
- Ukradłaś coś Snape'owi? Czy masz pojęcie, co zrobiłaś?
Olive zrzedła mina. Odwróciła głowę od chłopaka, a w myślach przklnęła go na tysiąc sposobów.
- Tak! Mam pojęcie! Lepiej ty się pochwal, co zrobiłeś! - powiedziała głośno, denerwując się coraz bardziej.
- No cóż... Ja... - chłopak urwał. Chyba trudno mu przychodziło mówienie swoich "porażek" na głos. - Było takie jedno zadanie, dość trudne. Nikt z nas tego nie przerabiał i...
- Zoet. Obydwoje kontynuujemy eliksiry, jesteśmy nawet razem w klasie, cymbale - wtrąciła swoje trzy grosze Olive, podirytowana aroganckim, według niej, stylem życia Kane'a. Nie wspomniała, że przypomniała sobie o tym dużo później po ich pierwszym szlabanie.
- Naprawdę? To było to zadanie o Wywarze Żywej Śmierci... Książka podawała, wiesz zresztą, niekoniecznie dobry sposób przygotowania. Więc wyjąłem różdżkę i...
- Czyli to ty wtedy oszukiwałeś przy kociołku! No proszę, proszę!
- Nie, to nie tak, ja tylko chciałem... - Kane zaczął się jąkać i rumienić właśnie wtedy, gdy do sali wszedł z głośnym trzaskiem profesor Snape. Chłopak natychmiast przestał mówić i spojrzał na kociołek. Miał żółtwą barwę. Nagle Kane miał pustkę w głowie. Czy to powinno być żółte?

CZYTASZ
Szlaban, panno Thompson!
Teen FictionKane Zoet trzymał się zasad, a Olive Thompson lubiła je łamać. grounded!hp au