Kane szedł szybko przez błonia w oddali widząc boisko, na którym aktualnie odgrywał się mecz. Już z daleka słyszał krzyk oglądających i stłumiony głos komentatora. Pomyślał, że teraz jest tam pewnie Olive i uśmiechnął się na tę myśl. Na pewno wygrywa z Ravenclaw'em.
Nie wiedział dlaczego, ale po wyjściu z domu, jego nogi skierowały go aż na błonia. W dłoni trzymał obszerną książkę historii magii i całe szczęście, że wziął różdżkę, którą przywołał do siebie płaszcz i szal, bo teraz okrył się idąc dalej przed siebie w listopadowe popołudnie.
Wkrótce wszedł powoli do cieplarni z myślą, że tutaj mu na pewno nikt nie przeszkodzi i z wizją jedynego miejsca o przyjemnej temperaturze poza zamkiem. Chatki Hagrida w to nie wliczał. Tylko wybraniec Potter miał takie przywileje jak odwiedziny nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami. Kane prychnął. Potter.
Wszedł głębiej do środka, unikając groźnych krzewów i zobaczył odwróconą do niego tyłem dziewczynę, siedzącą na podłodze z rozpuszczonymi czarnymi włosami.
- Olive? - powiedział głośno Kane i szybko do niej podszedł. Kucnął koło niej i przyjrzał się jej twarzy. Miała czerwony nos i zaczerwienione oczy, policzki były mokre od łez. - Ty płaczesz?
Olive pociągnęła hałaśliwie nosem, a Kane przytulił ją delikatnie zawstydzony. Pogłaskał ją ledwo wyczuwalnie po plecach i odsunął się od dziewczyny.
- Co się stało?
- Wy-wyrzucili mnie z... - zaczęła brunetka, ale jej zdanie przerwał kolejny wybuch płaczu. Kane zrozumiał, co się stało i usiadł koło niej na podłodze. - Przepraszam, K-Kane.
Zoet wytrzeszczył oczy i spojrzał jeszcze raz na dziewczynę. Ocierała leniwie płynące łzy i zmęczone oczy. Zrobiło mu się jej żal.
- Już za długo płaczę. Muszę się uspokoić - dodała jeszcze i wyciągnęła różdżkę. Leniwie poruszyła nią w powietrzu i mruknęła cicho - Chłoszczyść.
Kane wpatrywał się w nią ze zdumieniem. Czar Olive wysprztątał całą cieplarnię, umył nawet szyby.
- Kiedy jest mi smutno, lubię coś posprzątać.
- Ach. Czysty pokój, czysty umysł? - odparł chłopak cicho.
- Tak, coś w ten deseń. - Olive uśmiechnęła się gorzko i ociężale westchnęła. Jej myśli krążyły wokół dzisiejszego meczu i jej znajomych z drużyny.
Dalej nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to się wydarzyło. To wszystko była wina Snape'a. Zastanawiało ją też to, co robi tutaj Kane. Chyba musiał ją widzieć, jak wchodziła.
Kane nie był pochłonięty historią magii, jak planował, tylko brunetką, siedzącą razem z nim na nadal brudnej podłodze w cieplarnii i sprzątającą magią budyneczek. Pociągała nosem co jakiś czas, a jej wzrok utkwiony był w jednym punkcie.
Prawda była taka, że... Zdenerwował się, kiedy zobaczył ją płaczącą. Serce mu stanęło, gdy zobaczył łzy na jej policzkach i ułożone niedbale włosy. A gdy ją przytulił, bał się, że ją złamie, tak krucha się wydawała. Kurczę, nie chciał, żeby cokolwiek niedobrego się jej stało. Chciał tylko, żeby była szczęśliwa. I bezpieczna.
Ale zaraz, zaraz... Co na brodę Merlina się z nim dzieje? Od kiedy w ogóle pozwala sobie na takie myśli? Nie, od kiedy w ogóle tak myśli? Chyba musi dziać się z nim coś niedobrego. A co z historią magii? Jejku, znów pewnie nie zapamięta jednej rzeczy i nie dostanie maksymalnej ilości punktów. Kane Zoet, czas na naukę!
Olive Thompson, nie pomagasz!

CZYTASZ
Szlaban, panno Thompson!
Genç KurguKane Zoet trzymał się zasad, a Olive Thompson lubiła je łamać. grounded!hp au