Olive ubrała swój strój ściagającego i przejrzała się dokładnie w lustrze. Gęste, prawie czarne loki opadały swobodnie na jej szatę, a na piersi dumnie prezentował się borsuk Hufflepuffa. Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie, zadowolona, że zdążyła wszystko zrobić i że ma szansę zagrać w tym ważnym meczu.
Wyszła z pokoju wspólnego i pobiegła na błonia zamku, gdzie miał się odbyć mecz. Całe szczęście, że przestało padać, quidditch jest o wiele przyjemniejszy, gdy jest sucho. Z daleka zobaczyła już swoją drużynę, każdego zawodnika w żółto-czarnych barwach, stojącego ze swoją miotłą, a na jej twarz ponownie wpełzł szeroki uśmiech. Jednak zbliżając się do swoich znajomych z drużyny, jej mina rzedła z kroku na krok. Dlaczego mieli takie niemrawe twarze? Czy coś się stało?
Naprzeciw niej wystąpił kapitan drużyny, kolega z jej roku, Spruce Rowan. Wysoki, chuderlawy chłopak miał kwaśną minę, co jeszcze bardziej zmartwiło Olive. Bała się, że odwołano mecz.
- Olive... - O nie. Olive znała ten wyraz twarzy Spruce'a. Przywdziewał go wtedy, kiedy... - Zdecydowaliśmy, że musisz odejść z drużyny.
Świat Olive rozpadł się nagle na tysiąc małych kawałków. Jak to ma odejść? Popatrzyła na twarze innych. Jedni wyglądali przepraszająco, a niektórzy bali się spojrzeć jej w twarz i odwracali wzrok. Olive przełknęła nerwowo siłę i postarała się uspokoić, przynajmniej na chwilkę. Jeszcze mogą zmienić zdanie.
- Spruce, proszę Cię. Nie podejmujmy takich pochopnych decyzji, wiesz, że jestem ważnym ogniwem w naszej drużynie.
- Wiem, jednakże nie wykazujesz aż takiego poziomu profesjonalizmu, jakiego zawsze od wszystkich wymagałem - odpowiedział sztywno chłopak. - To nie tylko moja decyzja. Podjęliśmy ją wspólnie, a dodatkowo...
- Profesjonalizmu? - przerwała mu głośno Olive, powoli coraz bardziej się denerwując. - Żartujesz sobie, prawda? Jakiego poziomu profesjonalizmu oczekujesz od swojego malutkiego, kiepskiego zespołu? To jest szkolny quiddtich, a nie światowy, na brodę Merlina!
- Nie przychodzisz na treningi, bo masz więcej zaliczeń niż wszyscy. Nie przychodzisz na mecze, bo masz szlabany. Wiesz, jak bardzo nadwyrężyłaś naszą reputację? Ostatnio przed meczem, w którym ty miałaś być, ale nie przyszłaś, profesor McGonagall chciała zrobić nam test na zaklęcia. Powiedziała, że dostała wiadomość, że nasza drużyna używa ich cały czas, podczas gdy naprawdę zdarzyło się to raz i to z twojego powodu! - Olive otworzyła już usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Spruce uniósł swoją dłoń do góry. Widział jej wściekły wzrok. - Już zdecydowaliśmy i uzgodniliśmy to z profesor Sprout. Odchodzisz z drużyny.
Brunetka spojrzała ostatni raz na całą drużynę i odwróciła się na pięcie. Jej krew prawie wrzała i żeby nie wybuchnąć, musiała teraz odejść. Powoli zaczęła iść z powrotem w stronę zamku, a gniew z każdym krokiem zdawał się ustępować smutkowi. I pomyśleć, że Puchoni uznawani są za tych najłagodniejszych.
Olive prychnęła. Kłamstwa, pomyślała, domy się od siebie nie różnią. Przestarzałe podziały, krzywdzące uczniów. Po co to było?
CZYTASZ
Szlaban, panno Thompson!
Teen FictionKane Zoet trzymał się zasad, a Olive Thompson lubiła je łamać. grounded!hp au