- Nie jedz tego!
- Ssse co? - wybełkotał Kane i szybko wstał, wrzucając lizaka do śniegu, który w tym miejscu się natychmiastowo roztopił. Skrzywił się na ten widok, ten lizak był okropny! I trudno to ukryć! - O-Olifh!
- Poczekaj, powoli, powoli, musi być na to jakieś zaklęcie - mówiła szybko dziewczyna, chodząc w tę i we w tę po placyku przed Miodowym Królestwem. - Dobra, Episkey chyba nie zadziała. Musimy iść do Skrzydła Szpitalnego.
- Hmm?! - Kane obrzucił ją zdziwionym i oburzonym spojrzeniem i potrząsnął przecząco rękami. Było coś, o czym nie mówił nikomu. Nie chciał, żeby ktokolwiek się dowiedział, a tym bardziej Olive! Nigdzie nie miał ochoty iść. A Skrzydło Szpitalne to ostatnie miejsce, gdzie chciałby być!
- Zabieraj swoje manatki i idziemy, Zoet. Nie mamy całego dnia! - Olive zarzuciła na siebie torby i chwyciła go za dłoń, czując prąd przepływający przez jej ciało. Teraz nie czas na uczucia, trzeba ratować język Kane'a! Zaczęli biec, a brunetka uśmiechnęła się do siebie. Czuła motyle w brzuchu.
* * *
Kane rzeczywiście trafił do Skrzydła Szpitalnego. Gdy pani Pomfrey zobaczyła go prowadzonego przez Olive Thompson, natychmiast do niego podbiegła i bez zadawania zbędnych pytań wprowadziła do sali. Olive chciała wejść do środka, ale kobieta upomniała ją, że musi mu wytworzyć język i zamknęła jej drzwi przed nosem. Nie było to przyjemne.
Poszła na dziedziniec przy wiadukcie, nadal z torbą swoją i Kane'a. Usiadła na ławce i otworzyła swoją torbę ze słodyczami. Zaczęła jeść, jednocześnie oglądając zakupy Zoeta. Wykupił chyba całe Miodowe Królestwo! Zaniepokoiło ją to, że kupił nawet te "niebezpieczne" cukierki, więc wrzuciła je do swojej torby z myślą, że podrzuci je jakimś wrednym pierwszoroczniakom.
Nie wiedziała, co o jej sytuacji myśleć. Miała tendencje do myślenia za dużo o sprawach sercowych i już nie miała pojęcia, czy podoba się Kane'owi czy też nie. Wyrzuciła z głowy tę myśl. To nie powinno mieć dla niej znaczenia.
Ale niestety miało. Nie potrafiła ukryć tego, że on ma stałe miejsce w jej myślach i że nie potrafi sobie już wyobrazić Hogwartu bez niego. Nie chciała tego okazywać, ale chciała być blisko Kane'a.
Nagle poczuła jak ktoś dotyka jej ramienia i podniosła głowę do góry. To Spruce się do niej dosiadł i poczęstował cukierkami z torby Olive.
- Hej, to moje słodycze! - upomniała go dziewczyna i pacnęła go w rękę. Chłopak uśmiechnął się, a Olive odwzajemniła uśmiech i się roześmiała. Między nimi było z powrotem dobrze.
- Lepiej przestań się uśmiechać, bo ktoś uwierzy, że wcale nie jesteś taka podła - odpowiedział żartobliwie.
- Ale ja jestem podła.
- Tak, bardzo. Szczególnie dla Zoeta.
Olive wybałuszyła oczy na Spruce'a, przez głowę przeleciało jej tysiąc myśli, po czym machnęła dłonią i popatrzyła w dół.
- Aż tak to widać? - zapytała, czerwieniąc się na policzkach. Spruce uśmiechnął się pod nosem i oparł wygodnie na ławce.
- Powiem ci tak, Olive. Jeśli nie chcesz jeszcze raz go stracić, tym razem już na zawsze, postaraj się. Tak zrobiłbym ja.
- Od kiedy ty jesteś specem od miłości, co? Pamiętasz, rok temu to ja dawałam ci rady, a teraz ty mnie pouczasz - odpowiedziała mu Olive. Pomogła mu wtedy z rozkochaniem w sobie jego najlepszej przyjaciółki, dalej byli razem.
- Pamiętam, bardzo ci dziękuję. - Między nimi zapanowała cisza. Olive mogła tylko myśleć o słowach Spruce'a, które wydawały się tak prawdziwe. Nagle jednak dodał coś jeszcze - Dlaczego nie chcesz pozwolić sobie na szczęście? - Olive podniosła ku niemu głowę. W jego zielonych oczach szkliło się czyste współczucie i miłość. - Odpowiedz mi, proszę, Olive. Boisz się miłości? - Dziewczyna pokiwała głową z dozą niepewności. - Ale co jest straszniejsze? Bycie z Kane'em czy bez niego?
Thompson zacisnęła wargi. Spruce miał rację, do cholery.
- Już wiem, co mam robić.

CZYTASZ
Szlaban, panno Thompson!
Teen FictionKane Zoet trzymał się zasad, a Olive Thompson lubiła je łamać. grounded!hp au