22.

73 9 1
                                    

- Mogę zacząć tę grę w wyznania?

Olive śmiała się nadal z żartu, jaki opowiedział jej Kane i ledwo powstrzymywała wkradanie się uśmiechu na usta. Siedzieli oparci o ścianę na schodach Wieży Północnej, prowadzących do klasy wróżbiarstwa, chłopak stopień niżej niż brunetka. Za oknami było całkowicie ciemno, a za chmurami grudniowego nieba gdzieś schował się księżyc.

- Więc, Warren zaprosił mnie kiedyś na randkę. Nie byłam całkowicie pewna, czy mogę mu zaufać, więc napoiłam go odrobiną Eliksiru Euforii, który, na marginesie, ukradłam z naszego kociołka ze szlabanu. Wracając do tematu... Był taki szczęśliwy, że chyba uznał mnie za swoją najlepszą przyjaciółkę i ni z tego, ni z owego wyznał mi, że podobają mu się chłopcy. - Olive zobaczyła otwartą buzię Kane'a i pacnęła go dłonią w ramię. - Nie patrz się tak na mnie! Chodził z dziewczynami jedynie po to, żeby to ukryć przed innymi.

- Jestem w szoku. Tyle powiem. I cieszę się jego szczęściem... Moja kolej. Więc... - rozpoczął swoje wyznanie Zoet, drapiąc się po głowie. Pomimo tego, że była prawie trzecia nad ranem, nie czuł się wcale zmęczony. Szybko zapomniał o nowince dotyczącej Warrena, ponieważ nie to przykuwało teraz jego uwagę. Rozpierało go dziwne uczucie w brzuchu. Nie wiedział, co to było, ale nie chciał żeby się kończyło. Dawno nie czuł się tak dobrze. - Czy może być to coś niekoniecznie śmiesznego?

- Tylko nie to! - zaprzeczyła, śmiejąc się Olive i pomachała dłońmi. Gdy Kane uśmiechnął się do niej zachęcająco, dodała - Dobrze, dobrze. Każde wyznanie jest dobre. Słucham.

- Gdy byłem w pierwszej klasie i dostałem się do Ravenclaw'u, strasznie się bałem, że nie spełnię oczekiwań domu. Wydawało mi się, ze każdy wymagał ode mnie całkowitego skupienia i przykładnej nauki. Jak przystało na prawdziego Krukona. - Przerwał na moment, składając nerwowo dłonie i zastanawiając się, jak najlepiej ubrać swoje myśli w słowa. Po chwili ciagnął dalej - Może tak było, ale większość z tego sam stworzyłem sobie w głowie. Teraz nie potrafię nie spełniać oczekiwań innych... To mnie wykańcza.

Kane zakończył swoją wypowiedź, spuszczając oczy na marmurowe schody. Olive chciała powiedzieć, że ją zamurowało, podobnie jak schody, ale uznała, że nie rozśmieszy to chłopaka.

- Spełniasz wszystkie moje oczekiwania. Jesteś wystarczający. - Powiedziała zamiast tego, a Kane uniósł wzrok i popatrzył prosto w jej czarne tęczówki, zaskoczony. I dziewczyna była zaskoczona swoją wypowiedzią, a bardziej swoją pewnością siebie, która nagle ją przepełniła. Wyprostowała się i usiadła przed nim na schodach, by mieć widok na jego świetlistą twarz, teraz bardziej rozświetloną niż zwykle. Czarne oprawki jego okularów zjechały mu prawie na sam czubek nosa. Olive obiecała sobie nie okazywać uczuć. Ale wybiła trzecia nad ranem, śmiali się i pierwszy raz od dłuższego momentu czuła się prawdziwie szczęśliwa. Wzięła głęboki wdech. - Kane. Ty. To zawsze będziesz ty. Nie rozumiesz? Nawet jeśli miałabym wybór między tobą a milionami rzeczy, których zawsze pragnęłam, za każdym razem wybrałabym ciebie. Bo jesteś...

Świat wokół Olive nagle zawirował, czując usta Kane na swoich. Miękko i delikatnie muskały jej wargi, a palce Zoeta wsunęły się w czarne loki dziewczyny, sprawiając, że poczuł zapach goździków, który nasilał się z każdym coraz głębszym pocałunkiem, jakim obdarowywali się obydwoje. Gdy się od siebie odsunęli, na policzkach Olive zakwitły różane rumieńce, a usta wykrzywiły się w uśmiechu, nie troszcząc się o skończenie zdania.

- Olive... - Kane przyciągnął ją do siebie, zapominając o istniejącym świecie. O tym, że było późno. O tym, że następnego dnia miał sprawdzian z astronomii. O tym, że oboje są w piżamach. Liczyli się jedynie oni dwaj - Olive i Kane. A gdy zapach goździków jeszcze raz go otulił, przypomniał sobie o Eliksirze Euforii.

Ona była jego szczęściem.

Szlaban, panno Thompson!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz