Wszystko zaczęło się dżdżystego październikowego poranka, kiedy Olive Thompson, uczennica szóstej klasy Hufflepuffu wpadła na pomysł, by sprawdzić, ile zastosowań ma bezoar i czy sprawdza się tylko jako antidotum.
Czekała na korytarzu lochów, aż profesor Snape wyjdzie ze swojej klasy po pierwszej lekcji, żeby mogła szybko wejść i podkraść trochę bezoaru ze spiżarni. Była pewna, że nawet nie zauważy zniknięcia kamienia.
Usłyszała kroki Snape'a i poczuła szybsze bicie serca. Wyszedł z klasy. Prędko podbiegła do drzwi, weszła do sali i skierowała się w stronę spiżarenki. Drzwi były zamknięte, dlatego wyszeptała dokładnie "Alohomora!" i klamka sama opadła, a przed nią otworzył się raj profesora. Zapełnione półki po sam sufit, księgi eliksirów wsunięte naprędce pośród fiolek i małe schodki stojące w rogu. Olive nie podziwiała tego widoku zbyt długo. Powiedziała "Accio bezoar!", a do jej rąk sam doleciał jeden kamyk bezoaru. Przez myśl jej przeszło, że to trochę mało, jak na eksperymenty, ale nie zastanawiała się już więcej i szybko wyszła z klasy Snape'a, dzierżąc w dłoni, schowanej w kieszeni, mały bezoar. Uśmiech sam wpełzł jej na usta. Udało się.
Nim się obejrzała, Olive szła na eliksiry ze Snape'em. Jej klasa składała się głównie z uczniów lubiących ten przedmiot lub potrzebujących go do zdania owutemów, jednak Olive nie był on wcale potrzebny i nie bardzo przepadała za eliksirami. Była na tych lekcjach tylko dlatego, że świetnie zdała SUM-y z eliksirów i profesor Sprout zasugerowała, że powinna uczęszczać na te lekcje.
Usiadła w swojej ławce, a klasa powoli zaczęła się zapełniać. Po chwili usłyszała głośny trzask drzwi, a do sali, szastając swoją szatą jak nietoperz, wpadł profesor Snape, sprawiając, że wszystkie rozmowy natychmiast ucichły. Różdżką zapalił świece na biurkach i szybko stanął za swoim nauczycielskim stołem.
- Wiem, co zrobiliście - powiedział cicho, przebijając się przez milczenie uczniów, którzy ukradkiem zaczęli posyłać sobie zdziwione spojrzenia. - Dzisiaj rano z mojej spiżarni znikł kamień bezoaru, potrzebny mi do... - urwał, przenosząc swój wzrok z ucznia na ucznia, dopóki nie zatrzymał się na Olive. - Ach, panna Thompson. To o pannie mowa, jeśli panna jeszcze nie zauważyła.
Dziewczynie włosy stanęły dęba, a wszystkie spojrzenia uczniów zwróciły się na nią.
- Chyba nie rozumiem pana, panie profesorze - odpowiedziała mu tylko, starając się ukryć narastające zdenerwowanie. Już czuła, że to źle się skończy.
- Nie waż się mówić do mnie takim tonem, Thompson. Ty i Potter... - zmierzył ją lodowatym wzrokiem - Nikt nie nauczył was szacunku.
- Ale ja nie wiem nic o żadnym bezoarze! - ciągnęła nadal Olive, jednak mając nadzieję, że nie przyłapie ją na kłamstwie. Cóż, była w błędzie. Na twarzy Snape'a odmalowało się zdziwienie, potem odraza, a na samym końcu gniew. Klasa kontynuująca eliksiry nigdy nie usłyszała profesora Snape'a bardziej rozjuszonego.
CZYTASZ
Szlaban, panno Thompson!
Teen FictionKane Zoet trzymał się zasad, a Olive Thompson lubiła je łamać. grounded!hp au