Usypiając w twoich ramionach

312 13 0
                                    

Paring: Levi x Eren

Typ: shounen-ai

Ilość słów: 493

Leżąc obok niego, ogarnia mnie taki spokój, jakiego nie czułem nigdy dotąd. Trzyma mnie za rękę pod kołdrą, robi mi się tak bardzo ciepło, a wręcz gorąco i odruchowo przygryzam delikatnie wargę, obawiając się, że z nadmiaru tego ciepła na moich polikach wkrótce pojawią się rumieńce. Ta sytuacja z kolei przywołuje u mnie nostalgiczne, lecz miłe wspomnienia, kiedy to tak samo przyjemne uczucie ciepła czułem przy mojej mamie. Niestety, nie żyje już od dawna. Nasze twarze znajdują się blisko siebie - nic dziwnego, skoro dzielimy jedno, choć przeznaczone dla dwóch osób, to wciąż niewielkie łóżko.

Moje oczy już dawno przyzwyczaiły się do panującego w pokoju półmroku, więc teraz łatwiej dostrzegam rysy jego twarzy, w szczególności nieznikający, delikatny uśmiech. Po chwili odgarniam z czoła kosmyk włosów, który przysłonił mu seledynowe oczy i układam go, poprawiając całokształt uroczej czupryny. Nie mówimy nic. Nie pytałem, jak się tu znalazł, prawdopodobnie nie chciałem wiedzieć i tym samym uniknąć bólu.

Zamykamy oczy, a ja modlę się w duchu, aby już na zawsze zasypiać w jego ramionach. Czuję na szyi obcy, chociaż tak dobrze mi znany oddech. Jest spokojny i równomierny. Ręką leniwie przeczesuję brązowe włosy, robię to delikatnie, bardzo ostrożnie, tak, jakby nie należały one do dorosłego mężczyzny, a do małego dziecka. Po kilkunastu minutach zdaję sobie sprawę, że szatyn już usnął. Biorę głęboki wdech, a po moim ciele przebiega nieprzyjemna fala lęku. Upornie uspokajam sam siebie, bo przecież wcale nie muszę się bać. Tylko, że ta chwila jest tak cudowna, że nie chciałbym jej tracić już nigdy więcej. Czuję drżenie na moich ramionach, więc ściskam jego ciało jeszcze mocniej, tak, że zaczyna mi się robić niewygodnie. Prawie na nim leżąc, przynajmniej wiem, że jesteśmy tutaj teraz oboje. Nie mogę się powstrzymać, aby nie zerknąć na tą przeuroczą twarz z takiego bliska po raz ostatni, więc delikatnie otwieram oczy, jakby w obawie, że jakimś cudem nagle zniknął. Ale wcale tak nie jest i, o Boże, wygląda tak idealnie, z tymi długimi rzęsami oraz zaciśniętymi ustami. Zatrzymuję na nich wzrok nieco dłużej, jednakże nie składam na nich pocałunku.

Zamykam oczy i od teraz wsłuchuję się jedynie w harmonijne odgłosy naszych oddechów. Czerpię przyjemność z ciepła jego ciała. Czuję wszechogarniający mnie spokój. Nie myślę już o niczym. Nie jestem sam.

Kiedy się budzę, delikatnie poruszam dłonią, próbując wyczuć drugą osobę. Po kilku nieudanych próbach otwieram oczy i zrywam się do pozycji siedzącej. Tak jak myślałem, łóżko jest puste. Tak jak i moje mieszkanie.

Ile jeszcze razy to zrobisz, Erenie? Wiesz, jak bardzo cię kocham, ale nie mogę udawać, że nie kroi mnie na kawałki ból serca. Jestem mężczyzną, a mężczyźni nie płaczą. Tylko tak jak ja, tęsknią cholernie i zamiast upragnionego ciepła czują jedynie pustkę. Są samotni. Jedyni na tym świecie. A jedyne, czego pragną, to mieć poczucie czegoś. Przestać kochać nieszczęśliwie. Albo chociaż tak jak ty, stąpając lekko po ziemi. Być wszędzie i nigdzie. Całując do snu cały świat. Śpiewając kołysanki na dobranoc. Budząc się i usypiając w twoich ramionach.

OneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz