2. Uprowadzona - Prawda w kapsułce.

4.1K 214 7
                                    


    
    Bunkier był przytulny, choć na początku nastawiałam się na powojenny splot korytarzy wykuty w skałach. Wyobrażałam sobie stare prycze na gołej ziemi i pajęczyny, a w środku wcale nie było tak strasznie, jakby się wydawało. Najpierw usytuowane były nieco zaniedbane,betonowe schody prowadzące od pancernego włazu w dół, niżej krótki korytarz z gołego betonu i stalowe drzwi przez, które wchodziło się do serca podziemnej budowli. Oczom mym ukazał się długi, idealnie oświetlony korytarz, usłany bordową, miekką wykładziną przyciętą tuż przy ciemno szarej ścianie. Nie tego widoku się spodziewałam, dlatego szłam przed siebie z rozdziabionymi ustami i przyglądałam się wszystkiemu co tam było. Po każdej stronie znajdowały się białe drzwi albo wnęki, w których ktoś stał. Całkiem sporo osób kręciło się po bunkrze.  Mienęliśmy małą kuchnię, jakiś gabinet i czyjąś sypialnie. Byłam zadziwiona tym, że oni w ogóle tutaj nocują i funkcjonują, przecież można było dostać klaustrofobii.

  W końcu dotarliśmy na sam koniec korytarza, gdzie za drzwiami, znajdowała się sala z ogromnym drewnianym stołem. Zupełnie takim, jaki pokazywany był w telewizji, na obradach w sejmie. Usiedliśmy naprzeciw siebie, a nademną stanęło trzech facetów, tych samych którzy pilnowali mnie w busie.

Siedzenie czoło w czoło z szefem rosyjskiej mafii wcale nie było tym, co chciałam wtedy robić. Ciężko mi było przełknąć fakt ubezwłasnowolnienia przez co, wściekałam się jeszcze bardziej, ale nadal miałam nadzieję na pomoc od Vadima, który napewno zauważył moją nieobecność.

   Wpatrywałam się w jego ruchy, a raczej ich brak i czekałam, aż coś zacznie się dziać. Miałam nadzieję, że może niedługo zmieni zdanie i wypuści mnie do domu albo choć zadzwoni do rodziców i powie, że mają po mnie przyjechać. Oczywiście, byłam w błędzie, a w dodatku moja naiwność żenowała mnie samą. To nie był taki gangster jak Bruno czy Vadim, że mógł nagiąć zasady dla mojego dobra, to był zupełnie inny człowiek, który nie wyglądał na zbyt uczuciowego i kochliwego:

  - Zostaniesz tutaj dopóki Pan V. nie wpłaci okupu. Dostaniesz mały pokój, chłopaki będą cię pilnować więc nie musisz zawracać sobie głowy próbami ucieczki... - oznajmił pewien siebie.

- Jakiego okupu? Ty chcesz jakiś okup? - zapytałam zdziwiona.

- Zamknij się. - odparł. - Lekarz będzie przyjeżdżał raz w miesiącu. - pstryknął palcami i kazał kolegom zaprowadzić mnie do pokoiku.

  Byłam tam nie lada atrakcją. Ludzie powyłazili z pokoi, by sprawdzić kim jestem i jak wyglądam, a ja czułam się strasznie, bo nikt nie chciał mi pomóc i na nikogo nie mogłam liczyć.
Wpakowali mnie do jakiegoś pokoju z blaszanym, twardym łóżkiem i kilkoma pułkami. Oprócz tego nie było tam nic więcej, zapewne bali się, że mogłabym zrobić sobie albo komuś krzywdę.

   Położyłam się na pryczy i po prostu dałam upust emocjom. Płakałam tak, że łzy ściekały jak oszalałe tworząc na poduszce mokre plamki. Jakie kroki powinnam podjąć? Dwóch goryli obstawiało wyjście, więc mogłam zapomnieć o ucieczce, a może przywyknąć? Rozkładałam ręce i byłam bezradna. Stałam się nagle małą dziewczynką zależną od despotycznych rodziców, która nie mogła mieć swojego zdania, która nie mogła wydostać się z tej chorej pułapki.

    Przez trzy dni siedziałam w zamknięciu jak zwierze. Wychodziłam tylko do łazienki, małej kuchni, by coś zjeść, po czym wracałam do swojej celi i nadal rozkładając ręce, zatracałam się w samotności. Powoli wariowałam, a przecież narwy w moim stanie nie były wskazane.

  - Znasz Słowacki? A może Polski? - zapytałam dziewczyny, która codziennie przynosiła mi jedzenie. Wyglądała jak Jennifer Aniston, dlatego wydała mi się taka ciepła i pomocna.

- Nie można mi z Tobą rozmawiać... - odparła po Polsku.

- Jak każdemu w tym miejscu, ale ja chcę tylko wiedzieć dlaczego tutaj jestem. - spojrzałam na nią z nadzieją. Myślałam, że odpowie na moje pytanie i dowiem się tego i owego.

- Jesteś tutaj przy okazji. Sodor, to znaczy szef, miał odebrać tylko swojego syna, a skorzystał z okazji, by odebrać okup od tego kochanka Tatiany.

- Jak to swojego syna? Vladimir to jego syn? - rozchyliłam usta.

- Więcej ci nie powiem. - wyszła zatrzaskując za sobą drzwi. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale doznałam szoku, gdy na jaw wyszło, że Vlad to nie syn Vada, tylko tego popaprańca. Przecież na akcie wyraźnie było napisane, że to Vad wpisany jest jako ojciec, dlaczego Tatiana kłamała?

Natychmiast wyszłam z pokoju i powiedziałam ochroniarzom, że chciałabym zobaczyć się z domniemanym Sodorem. Obiecali, że go zawołają więc wróciłam spowrotem do celi. Nie minęło nawet kilka minut nim wszedł do środka i stanął naprzeciwko mnie:

- Chcę znać prawdę. Vlad to twój syn? - podniosłam się i spojrzałam mu w oczy.

- To nie jest akurat twoja sprawa.

- Jeśli chodzi o Vadima, to jest moja sprawa. Czyje to dziecko i co w tym wszystkim robi Vadim...?

- Ty myślisz, że ja, teraz, będę ci o wszystkim opowiadał, bo tego chcesz? Sprowadzasz mnie tutaj z byle gównianego powodu i rządasz odpowiedzi na pytania, które nawet Cię nie dotyczą. 

- Dotyczą, bo powrót Tatiany zniszczył całe moje życie i życie Vada zapewne też, rozumiesz? Ja nie rządam niczego więcej, tylko informacji, kim jest dla was Vlad i co w tym wszystkim robi Tatiana... - zmrużyłam oczy zupełnie tak jakbym za chwilę miała się rozpłakać. Chciałam go tym jakoś zmusić do mówienia. - Chciałabym żebyś był ze mną szczery, może chociaż ty mógłbyś spróbować nie kłamać i nie mydlić mi oczu. - dodałam.

- Wyślę tutaj kogoś za chwilę i oni ci o tym opowiedzą... - odparł i wyszedł. Nie sądziłam, że to stanie się naprawdę. Myślałam raczej, że on skłamał próbując się jakoś wydostać z uścisku moich pytań, ale po chwili faktycznie do pokoju weszła koleżanka podobna do Aniston i usiadła obok mnie.

- Szef zabronił mówić zbyt wiele, dlatego powiem tylko tyle i mogę. - spojrzała na mnie. - Vlad to syn Sodora, a nie tego twojego Vadima. Sodor był z Tatianą zaraz po tym jak ta rozstała się z Vadem i teraz chcąc od niego uciec wmówiła Vadimowi, że to jego syn, bo tylko na Słowacji, z nim, mogła być bezpieczna.

- Biedny Vad, on przecież tak bardzo wczuł się w rolę ojca... - wydukałam.

- Naprawdę? Kiedy wparowaliśmy do waszego domu, ona skakała po jego fiucie. Nadal uważasz, że biedny Vad? A wiesz o tym, że ten biedny Vad zabrał ci priorytet żeby tylko ona go dostała, wzamian dając ci trzech marnych goryli, którzy na widok gnata spieprzyli do samochodu i odjechali? Jesteś naiwna dziewczyno... Gdybyś miała ten priorytet to teraz by cię tutaj nie było, a twoje miejsce zajęłaby Tatiana. - odparła.

  Zatkało mnie. Do końca byłam pewna, że między nimi do niczego nie doszło, że mam priorytet i jestem bezpieczna, a on w zamian za ten czas, kiedy sie kochaliśmy, kiedy o siebie dbaliśmy,  odpłacił mi to upokorzeniem, odstawieniem na drugi plan i naraził nasze dziecko na niebezpieczeństwo.  

Tego nie da się wybaczyć.

Regular Degular 2 | ZAKOŃCZONE ☰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz