14. Tata.

3.5K 173 1
                                    


- Nie sądzę, że to najlepszy pomysł...

- Dlaczego? - Sodor uniósł głowę czyszcząc swoją broń.

- Bo to nie twoja wojna, a po za tym... On i tak nie wróci do Polski, będzie kierował swoimi kolegami stamtąd...

- Każda para rąk przyda się do pomocy.

- Ale nie twoja. Co jeśli coś Ci się stanie? Co będzie z Vladem? - usiadłam naprzeciwko niego.

- Tyle czasu już się w to bawię i jeszcze żyję. Jestem naprawdę ostrożny.

- To nie jest dobry pomysł, a wręcz idiotyczny. Obiecałeś, że mi pomożesz i mnie ochronisz na czas, kiedy to wszystko będzie się działo, nie możesz po prostu tam pojechać... - złapałam go za rękę.

Sodor wpadł na pomysł jak może pomóc chłopakom z Polski. Chciał pojechać tam dzień przed spodziewaną wizytą i zaczaić się na rosjan. Musiałam wybić mu to z głowy, bo przecież obiecał mi coś innego i tylko on mógł mnie w tamtej chwili ochronić. Przekonywałam go pół godziny stosując różne argumenty, ale do niego nic nie docierało:

- Ale ja tam nie jadę sam, jadę z chłopakami. Nic mi się nie stanie...

- Ale mnie nie interesuje z kim ty jedziesz. Wyślij chłopaków, matki, babki, ale ty masz zostać. Obiecałeś, a jeśli nie potrafisz dotrzymać słowa, to wracam do domu...

- Dlaczego ty jesteś taka uparta, co? - podniósł tyłek z krzesła.

- Bo się o Ciebie martwię, boję się o Vlada, który będzie musiał wrócić do swojej matki. Ma tylko ciebie, a ty chcesz wszystko ryzykować tylko po to, żeby pomóc komuś, kogo nigdy nie widziałeś na oczy.

- Ja nie ryzykuję wszystkiego dla niego, ryzykuję po to, abyś była bezpieczna.

- To nie zmienia faktu, że jesteś głupi. - podniosłam się i wyszłam.

Nie miałam ochoty dalej z nim dyskutować na ten temat. Byłam pewna, że to piekło szybko się skończy, zwłaszcza, że ludzie Bruna byli zaczajeni i czekali na rosjan. Nie potrzebnie chciał pchać się w ten konflikt, który wkrótce i tak miał zostać zakończony.

Usiadłam na swoim łóżku i próbowałam o tym nie myśleć. Bruno nie był wart tego, żebyśmy wszyscy zostawili rodziny i szli za niego walczyć. Oczywiście, nie chciałam żeby coś mu się stało, ale nie miałam też zamiaru robić nic w kierunku pomocy. Sam sobie naważył piwa, to niech je sam wypije.

W moich drzwiach stanął nagle Sodor:

- Masz rację... - oznajmił.

- Wow, czy ty właśnie przyznałeś się do błędu? - zmarszczyłam brwi niemial podskakując na łóżku.

- Nie przyznałem się do błędu, bo nadal uważam, że to bardzo dobre wyjście z tej sytuacji, ale nie będę ryzykował i nie zostawie Vlada na pastwę losu... - usiadł obok mnie.

- Czyli przyznajesz, że miałam rację? - spojrzałam na niego litościwie.

Sodor głośno się zaśmiał:

- Nie, przyjmijmy, że sam do tego doszedłem. - podniósł się. - Jadę do domu, będę jutro z samego rana. - machnął ręką i wyszedł.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Około północy rosjanie mieli zaatakować, a Sodor obiecał, że przekaże mi informacje o tym, co się działo, dopiero rano. Wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze, które mogły dziać się tej nocy. Pomijałam nawet fakt dewastacji mojego mieszkania, który zapewne miał miejsce kilka godzin temu i modliłam się, by to wszystko zakończyło się bez ofiar.

O piątej obudził mnie Sodor, który stał nad moim łóżkiem i próbował mnie dobudzić. Otworzyłam zaspane oczy i wytrzeźwiałam:

- Co jest? Coś wiadomo? - usiadłam przykrywając się kołdrą.

- Jeszcze nie, ale przyjechałem z Vladem. Nie chciałem zostawiać go w domu więc pomyślałem, że może zechcesz go przypilnować. - pokazał palcem na drzwi. - Teraz śpi, ale muszę iść do jadalnej i zająć się trochę papierami więc jeśli mogłabyś położyć się obok niego u mnie to...

- Jasne, tylko daj mi chwilę. Założę jakieś spodnie i za chwilę przyjdę. - podniosłam się zakryta kołdrą i na szybko założyłam spodenki. Automatycznie odechciało mi się spać. Poszłam do pokoju Sodora i usiadłam na jego łóżku. Vlad spał spokojnie przykryty grubą kołdrą, a miś, którego przytulał wyślizgnął mu się na podłogę. Podniosłam go i położyłam na poduszce. Mały tak bardzo przypominał swojego ojca, że nie sposób było nie dojść do tego, po kim odziedziczył urok osobisty:

- Urósł, prawda? - wyszeptał Sodor wchodząc po cichu do środka. - Przyniosłem jego koc, bez niego będzie płakał, gdy się obudzi. - okrył chłopca białym, puchatym kocykiem.

- Podziwiam Cię, nie wiem jak dajesz sobie radę z tym wszystkim, bez nikogo do pomocy.

- Staram się być dla niego najlepszym ojcem jakiego mógłby sobie wymarzyć, ale on tęskni za matką. - odparł po cichu wpatrując się w syna.

- A gdzie ona właściwie jest?

- Tam gdzie zawsze. - zaśmiał się. - Wróciła do pracy w Moskwie. Zresztą nie ważne... Jakby się obudził, to będę w sali jadalnej.

Sodor nie był złym złym człowiekiem, może i nawet się taki wydawał, ale on był zupełnie inny. Starał się, dbał o to dziecko i o interesy, choć troszkę się pogubił. Wiedziałam, że brakowało mu kogoś u boku, przez cały czas był sam, ale nie chciałam się z tym wychylać ani podpytywać go o jego sprawy sercowe.

Mały obudził się zaledwie godzinę później. Nie miałam pojęcia jak mam się nim zająć więc postanowiłam impromizować. Zrobiłam mu kanapki i herbatę, po czym usiadłam obok niego, próbując jakoś nawiązać kontakt. Nie przyszło mi to z łatwością, ale już po niedługiej chwili udało nam się porozmawiać. Wypytywałam go o szkołę, zabawki i o to, kim chciałby być w przyszłości, aż w końcu poszłam po Sodora.

- A kto to wstał? - zapytał miłym głosem chłopca, który natychmiast zerwał się z krzesła i podbiegł do ojca.

- Zjadłem kanapkę... - oznajmił po cichu młody.

- Nie wzięliśmy czekoladek z domu, jak wrócimy to dostaniesz, dobra?

- A kiedy wrócimy? - wtulił się w ojca.

- Za godzinkę. Tata musi jeszcze popracować, chcesz popracować ze mną? Dam Ci kartkę, długopis i będziesz sobie pisał, okej?

Mały pokiwał głową.

Poszliśmy do dużej sali i tam siedzieliśmy przy stole rysując samochody. Sodor wypełniał jakieś dokumenty jednocześnie na nas spoglądając, a my świetnie się razem bawiliśmy:

- Nie umiem rysować samochodów. - powiedziałam odkładając długopis.

- A ja umiem.

Nagle ktoś wtargnął do środka:

- Są wieści z Warszawy... - spojrzałam na chłopaka i na Sodora, który natychmiast wyszedł z sali, by dopytać co się wydarzyło.

Regular Degular 2 | ZAKOŃCZONE ☰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz