17. Połączeni.

3.5K 180 5
                                    

Wszystko wróciło do normy.
Bruno oddał rosjanom pieniądze, które ponoć był im winny i zaszył się w Holandii razem ze swoją narzeczoną. Był zaskoczony, gdy okazało się, że to z moim ojcem miał na pieńku i stwierdził, że ze względu na naszą "przyjaźń" nie będzie nawet z nim dyskutował. Nie komentowałam tego. Mój powrót do domu był wielką niewiadomą, bo Sodor nadal bał się o Polaków chcących zaszantażować mojego ojca. Oni nie zapomnieli i nie obchodziło ich to czyją córką jestem.

- Jak wyglądam? - spojrzałam na Oksanę.

- Bardzo ładnie, myślę, że mu się spodoba.

- Dzięki za kosmetyki, ale lepiej żeby nie musiał na mnie zbyt długo czekać. - pożegnałam się i wyszłam na korytarz. Gdy tylko otworzyłam właz, on już tam stał. Zażarcie dyskutował o czymś z kolegą i wyciągnął rękę w moją stronę:

- Cześć. - uśmiechnął się. - Jedziemy bo wystygnie.

Pogonił mnie do auta i natychmiast odjechaliśmy. Wydawał się taki rozbrykany, zadowolony, a ja siedziałam jak gdyby nigdy nic i wpatrywałam się w jego minę:

- Wow, pięknie dziś wyglądasz...

- Bo się pomalowałam. - odparłam.

- To znaczy... Nie o to mi chodziło, ty zawsze wyglądasz pięknie, ale dzisiaj jakoś tak wyjątkowo... - spojrzał na mnie prowadząc.

- Nie nawidzę przesadnego makijażu... Oksana namówiła mnie na podkłady, brązery i inne gówno, a zazwyczaj w ogóle tego nie używam. - skrzywiłam się.

Taki makijaż nie był w moim stylu. Czułam na skórze duszącą warstwę, ciężkiego pudru, który trochę mi przeszkadzał, a do tego dusił mnie zapach perfum, którymi byłam popryskana. Może nie byłam do tego przyzwyczajona, bo w zasadzie moim pełnym makijażem były jedynie rzęsy i odrobinka delikatnego podkładu, a wtedy świeciłam się jak psu jajca:

- Zmyjesz jak dojedziemy na miejsce. - zaproponował.

- Nie, dziś mam wyglądać tak więc będę wyglądać tak.

- Możemy o czymś pogadać? - zapytał nagle poważnie. Nieco się wystraszyłam, ale opanowałam swoje emocje i chciałam go wysłuchać. - Wiesz, dziś na antenach, trochę mnie poniosło. Spędziliśmy ze sobą tyle czasu i tak świetnie się dogadujemy, że zacząłem traktować cię trochę inaczej. Ostatnim razem, kiedy ogarniałem to porwanie, nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Wolałem żeby twoje dziecko wychowywał biologiczny ojciec niż ktoś obcy i właściwie tylko dlatego cię do niego odwiozłem. Teraz, kiedy tak naprawdę zaczęło łączyć nas coś więcej, twój biologiczny ojciec, te wszystkie wydarzenia i czas, stwierdziłem, że może czas już spróbować zrobić krok do przodu. Na radarze chciałem cię pocałować i wiem, że to zauważyłaś, bo trochę się speszyłaś. Bądźmy szczerzy, teraz jest odpowiedni moment byśmy uzgodnili sobie co będzie dalej... Z nami.

Jego słowa trochę wbiły mnie w fotel, ale doceniałam szczerość i podejście do sprawy. Nadszedł czas kiedy musiałam się określić, musiałam ułożyć sobie w głowie, to czy chciałabym z nim być czy nie, ale też nie chciałam go zawieść, a potem żałować swojej pochopnie podjętej decyzji:

- Speszyłam się, ale to nie znaczy, że tego nie chciałam. Po prostu... Byłam pewna, że już Cię nie zobaczę, a chciałam... Powrót Bruna wszystko odmienił, ale to właśnie ty postawiłeś mnie na nogi i... Myślę, że moglibyśmy spróbować.

Przez kilka następnych minut uzgadnialiśmy sobie jeszcze szczegóły i wjechaliśmy na podwórko jego domu.

Słońce zachodziło za horyzont, oświetlając podwórko. Ostatnimi czasy Sodor poświęcił chyba więcej czasu na zrobienie ładu, bo w okół nie było już tak wysokiej trawy i tylu krzaków. Z podwórka zniknęły też wszystkie stare sprzęty rolnicze, stare liście i zabawki Vlada, które zalegały tam od dłuższego czasu. Podwórko wreszcie nabrało charakteru choć i jakby opustoszało.

- Zapomniałem Ci powiedzieć, że Vlad jeszcze nie śpi i zaczniemy trochę później, ale mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza.
Posiedzimy trochę razem, a potem zjemy. - oznajmił zamykając drzwi auta.

Weszłam do środka i przywitałam się z Vladem. Mały siedział na kanapie oglądając bajkę, a Sodor rozliczył się z nianią, po czym usiadł obok nas:

- Co robicie?

- Próbujemy jakoś złożyć samochodzik, ale chyba nam nie idzie... - odparłam podając mu części, które w ogóle nie chciały połączyć się w jedno. Sodorowi jednak to się udało. Raz, dwa połączył wszystkie części i dał małemu do ręki czerwone autko.

- Byłbym dobrym mechanikiem. - zaśmiał się. Vlad odszedł nieco dalej, by nacieszyć się zabawką, a my siedzieliśmy na kanapie nadal rozmawiając:

- Nie tylko mechanikiem. Czuję po zapachu, że rękę do gotowania też masz, chyba że gotowała niania Vlada... - zaśmiałam się.

- Ja gotowałem. Umiem gotować, ale ostatnimi czasy nie miałem czasu. Dopiero dziś wreszcie mogłem w spokoju postać przy kuchni...

- Co dobrego dla mnie zrobiłeś? - zapytałam biorąc do ręki zabawkę Vlada.

- Zobaczysz później, ale na pewno Ci posmakuje... - uśmiechnął się i pogłaskał mnie po dłoni.

Około dwudziestej Sodor położył małego do łóżka, a sam zaprosił mnie do stołu w salonie. Przygotował jakieś pierogi i sałatkę, której nigdy nawet nie jadłam, oprócz tego na stole pojawiło się wino i trochę słodyczy. Dał mi kwiaty, mocno mnie przytulił i próbował udowodnić, że między nami może się ułożyć. Miałam trochę mieszane uczucia, ale uważałam tak jak on, że warto dać sobie szansę:

- Co to? - zapytałam zaglądając w miskę.

- Spróbuj i powiedz czy ci smakuje. - nalał czerwonego wina do mojej lampki.

Wzięłam do ust widelec i zamarłam. To co przygotował było bardzo pyszne, ale zdecydowanie za ostre. Składniki były mi znane. Kukurydza, makaron, mięso, ale było coś, co zaskoczyło moje kubki smakowe. Jakiś dziwnie zamarynowany grzyb, który o dziwo, był bardzo słodki:

- Co to za grzyby?

- Japońskie, nieco słodsze, ale smakuje Ci, prawda? - zapytał.

Cały wieczór przesiedzieliśmy przy stole pijąc wino. Usiedliśmy kanapie w salonie i skupiliśmy się na sobie. Jedna butelka, druga, jeden papieros, drugi, aż w końcu przeszliśmy do rzeczy:

- Jak to było z Tatianą? Co ją łączyło z Vadimem? - zapytałam wprost.

Sodor troszkę się zmieszał, ale wino rozplątało mu język. Całkowicie się otworzył i opowiedział mi wszystko ze szczegółami:

- Nie odbierz mnie źle, po prostu brakowało mi kogoś i dlatego tam chodziłem. Byłem sam tak długo, że potrzebowałem kobiety. Tatiana tam pracowała, ponoć była najlepsza. Skorzystałem raz, skorzystałem dwa razy, trzy, cztery, pięć, a ona w tym czasie spotykała się z Vadimem i jakoś tak wyszło, że zaszła w ciążę. Nie powiedziała mi o dziecku i po prostu zniknęła. Wróciła dopiero po pół roku i powiedziała, że urodziła mi syna. Nie miałem wątpliwości, Vlad był do mnie tak podobny... Wziąłem ich pod skrzydła i dbałem, dopóki nie zaczęła się puszczać, a potem uciekła do tego palanta i tam siedziała.

- Współczuję, ale dobrze, że Vlad jest już z Tobą. - uśmiechnęłam się.

- Ale to nie zmienia faktu, że on potrzebuje matki, a ja kogoś kto mógłby mi pomóc, kto mógłby ze mną być... - wyszeptał, łapiąc mnie za dłoń. Zrobiło się tak romantycznie i ciepło, że nie chciałam czekać. Zbliżyłam się i pocałowałam go. Wpiliśmy się w swoje usta i delektowaliśmy wspólną chwilą sam na sam, po czym poszliśmy do pokoju obok.

Regular Degular 2 | ZAKOŃCZONE ☰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz