9: Tajemniczy "M" 2.

3.4K 177 3
                                    


- Tutaj jest twoje stanowisko pracy, na razie będziesz się przyglądać, obserwować co robi Majka, a po czasie sprawdzimy jak Ci idzie. - powiedział starszy mężczyzna, pokazując palcem w stronę baru. Jeszcze nigdy nie pracowałam w tak obskórnym miejscu, gdzie pełno było podejrzanych ludzi i pijanych nastolatków. Gdy tylko weszłam do środka, odechciało mi się tam pracować, ale zdecydowałam się zostać i jakoś do tego przyzwyczaić. W końcu wcale nie tak łatwo o pracę w Warszawie. Stałam obok dziewczyny, której kompletnie nie znałam i przypatrywałam się jak nalewała piwa do kufla albo robiła drinki i jakby nie wczuwałam się w swoją rolę. Byłam pewna, że się w tym nie odnajdę, bo to nie było miejsce dla mnie. Przy stołach bilardowych grali faceci, którzy wpatrywali się w każdą kobietę, jaka przechodziła obok. Niby to zrozumiałe, każdy facet tak ma, ale oni robili to w sposób perfidny. Oblizywali się na ich widok, ślinili jak psy i ciągle podśmiechiwali popijając piwo. Przy stolikach naprzeciwko baru siedzieli faceci, którzy wyglądali na społeczność nieco niższej rangi. Głośno się śmiali, przeklinali i palili papierosa za papierosem, a na końcu w tym wszystkim byli "maszynowcy". Ludzie, którzy grali na maszynach i co rusz wrzucali do środka grube pieniądze, by w ostateczności nie wyjąć z niej nic.
To miejsce zaczynało mnie przerażać.

Po osiemnastej wróciłam do domu z okropnym bólem głowy. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, głowa nie dawała o sobie znać jak tego wieczora. Byłam pewna, że to przez ciągłą muzykę, dym papierosowy i światło, jakie ciągle towarzyszyło mi w barze. Pomyśleć, że tak miało być codziennie.

Położyłam się i zasnęłam. Nad ranem obudził mnie przerażający krzyk, który dobiegał z mieszkania naprzeciwko. Szybko zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam na klatkę, by zobaczyć co się dzieje, ale gdy tylko otworzyłam drzwi, z mieszkania sąsiadki wychodziło już dwóch muskularnych mężczyzn w kominiarkach. Oprócz mnie, na schodach prowadzących wyżej, stała grupka przerażonych sąsiadów, którzy oniemieli z perfidności jaką wyróżniali się zbrodniarze. W ogóle się nie krępowali, w ogóle się nie spieszyli i nie przejmowali obecnością tylu osób. Wyciągali z mieszkania telewizor, komputer i kilka innych drobiazgów, a my wszyscy patrzyliśmy na to bezradnie. Moją uwagę przykuł jednak człowiek, który stał w środku okupowanego pomieszczenia i kontrolował przebieg oddawania długu. Skrupulatnie obserwował co wynosili jego koledzy i co jeszcze mogli wynieść. Nie odzywał się. Czekał w drzwiach jak przyczajony łowca i obserwował co dzieje się w okół. Jego sylwetka przypominała mi Bruna, dosłownie. Przez chwilę wpatrywałam się jak zamurowana ,widząc byłego przyjaciela. Ten powrót do Warszawy całkowicie popsuł mi głowę, zaczynałam widywać zmarłych.

W pewnym momencie łowca odwrócił się i spojrzał w moją stronę. Czułam się dość niezręcznie patrząc w oczy złodzieja i bandyty, ale przerabiałam to już przecież nie raz. Facet bez wachania podszedł w moją stronę i... Po prostu się we mnie wtulił. Zamurowana patrzyłam w oczy sąsiadów, sąsiedzi zamurowani patrzyli w moje i nie wiedzieliśmy jak się zachować. Czułam na sobie jego ciężkie ciało, które obejmowało mnie ogromnymi rękami i dodawało mi jakiegoś ciepła. Ten facet musiał być wariatem z pieczątką na żółtych papierach, bo przecież nikt normalny "od tak" nie podchodzi się po prostu przytulić i to jeszcze w trakcie napadu! Po chwili pogłaskał mnie po twarzy swoją czarną, skórzaną rękawiczką i udał się do wyjścia. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co właśnie się wydarzyło. Podszedł do mnie facet, zupełnie obcy, którego postury ani zapachu kompletnie nie poznawałam, gdy nagle wtula się we mnie jak kotek, po czym po prostu odchodzi bez słowa. Moja mina była okej, ale mina sąsiadów, którzy wzięli mnie za złodziejkę i oszustkę, bezcenna.

Postanowiłam nie stać tam dalej jak oślica i wróciłam do środka, a sąsiedzi pozamykali się na cztery spusty. Zdziwił mnie tylko fakt, że w ogóle nie poinformowali policji o tym co się stało. Mogłam się tylko domyślać, że chodziło o spore pieniądze, które pożyczyli.

Po powrocie do łóżka próbowałam zasnąć, ale całe to wydarzenie postawiło mnie na nogi. Cały czas myślałam o tym mężczyźnie, który do złudzenia przypominał Bruna i przypomniałam sobie dawne czasy, kiedy to oboje spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę. Wiedziałam, że Bruno chciał mnie wywieźć, ale mimo to, bardzo za nim tęskniłam i obwiniałam się za jego śmierć. Gdybym tylko po jego wypadku została przy nim i wszystko mu opowiedziała, to na pewno by do tego nie doszło, ale czasu już cofnąć nie mogłam i pozostało mi tylko żałować.

O ósmej do moich drzwi znów ktoś zapukał. Wyjrzałam przez wizjer i od razu wiedziałam co się święci, na wycieraczce czekała na mnie kolejna koperta z kolejnym listem:

"Sobota, 21:30 na parkingu przy blokach, za starym sklepem. Bądź sama. "

Parking za starym sklepem, to miejsce, w którym kiedyś napadło na mnie dwóch gości i to właśnie tam Bruno mnie uratował, ale nie rozumiałam po co miałam tam jechać i kim był ten człowiek. Oczywiście nie miałam zamiaru się z nim spotykać, choć w głębi, chyba chciałam dowiedzieć się o co chodzi z tymi listami.

Przez cały tydzień rozmyślałam o całej tej sytuacji, ale zdecydowałam jednak zjawić się w tamtym miejscu. Wsiadłam do auta i dopiero na miejscu zdałam sobie sprawę, że postąpiłam lekkomyślnie. Nie chciałam żeby sytuacja z porwaniem się powtórzyła, nie chciałam nawet wplątywać się w jakieś kłopoty więc powinnam była odjechać stamtąd jak najszybciej, ale zostałam.

Dochodziła dwudziesta pierwsza dwadzieścia, a na horyzoncie nadal nie było nikogo widać więc zniecierpliwiona wyjęłam z torebki nóż, który wzięłam z kuchni tak na wszelki wypadek i odłożyłam go w schowek przy drzwiach. Miałam jednak nadzieję, że nikt się nie zjawi i nie będę musiała go użyć.

Punktualnie o wpół do dziesiątej na parking wjechał samochód. Nie miałam pojęcia jaki, ale wiedziałam, że ktoś z niego wysiadł i szedł w stronę mojego auta. Chwyciłam za rączkę noża i czekałam aż człowiek wejdzie i powie, o co mu właściwie chodzi.

Regular Degular 2 | ZAKOŃCZONE ☰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz