liście

26 12 6
                                    


Hoseok miał 14 lat, gdy zaczął rozumieć.

A jego pragnienie ujrzenia najdroższej zjawy była tak silna, iż przychodził do lasu każdego dnia i wypatrywał go z nadzieją w sercu. Nic innego mu nie pozostało. 

- Hej, Yoongi... Gdybym tutaj został, stałbym się częścią tego lasu? Częścią ciebie? - zadał pytanie, jak to miał w zwyczaju, gdy zaczęła panować dojmująca cisza. Yoongi nie był zbytnio rozmowny, lecz Hoseokowi to wcale nie przeszkadzało. 

"Hobi, przed tobą jeszcze całe życie,
chcę, abyś je wykorzystał"

- Ale ja jestem szczęśliwy tutaj. - zapewnił, obserwując liście odrywające się subtelnie od drzew i opadające na podłoże kolistymi ruchami. Ten taniec był jak zachęta, jak znak, iż to wszystko ma jeszcze jakiś sens. 

"naprawdę?"

- Teraz, gdy mieszkam w Domu Dziecka, to ja już nie mam swojego miejsca. Nie wiem gdzie uciec. Wszystko mnie przeraża... - westchnął ciężko. 

W ciągu ostatnich sześciu lat Hobi zdążył bardzo dojrzeć ze względu na przymusowe wykształcenie w sobie pewnych mechanizmów, które mogłyby go uratować w najgorszych chwilach. Bardzo szybko wydoroślał. Musiał być dorosły. 

Bo gdyby nie był, czy wytrzymałby ten horror? 

- Chcę, abyś był prawdziwy już zawsze. 

"dla ciebie postaram się nie zniknąć"

Chłopak uśmiechnął się i podniósł wysoko wianek, który uprzednio udało mu się z sukcesem zapleść. - Popatrz, wyszło mi. Czy mógłbym ci go teraz założyć? Proszę. Chcę cię zobaczyć tak bardzo... 

"ja... ja nie wiem, jak wyglądam... nie pamiętam...
tak wiele czasu minęło odkąd się widziałem"

Hobi zadarł głowę do góry, a na jego buzię wkradł się wyraz rozmarzenia, swoistego zadowolenia z powodu słów jego leśnej duszyczki. - Będę twoim lustrem. Mogę być dla ciebie wszystkim. 

"dziękuję"

Pośród drzew rozbrzmiało magiczne poruszenie. Esencjonalne, ciepłe. 

- To ja dziękuję tobie. - uśmiechnął się szerzej. - Nie wiem kim byłbym bez ciebie. - dodał po cichu. - Tylko dzięki tobie umiem wytrzymać ten koszmar. Ale wiesz, co zrozumiałem? Trzeba mieć nadzieje, zawsze, bo gdy nadzieja zgaśnie, to i wola życia. A ty jesteś moją wolą, więc dopóki jesteś, ja trwam przy chęci życia. Nauczyłeś mnie radości. - złapał pojedynczy listek w locie i obejrzał go, popadając w zadumę. - W domu radość jest mi odbierana, ale ty mi ją przywracasz jakbyś był jej źródłem. 

Cichy płacz, powietrze zadrżało, zagęściło się. Szloch jakby dobiegał z konkretnego miejsca i nie był już wszechobecny. 

Hobi ruszył za doraźnym źródłem brzmienia.

lilieWhere stories live. Discover now