7.

2.6K 192 138
                                    

Stephen stał w bezruchu. Niestety jego wyraz nie zdradzał niczego , więc Tony nie był w stanie wyczytać jego emocji.

- Cholera przepraszam!- krzyknął po raz 10 Tony. Stark odwrócił się tyłem do czarodzieja. Czuł się głupio... Nie chciał patrzeć mu w oczy. Wtedy niespodziewanie Stephen objął Tony'ego.

- Co ty..- Tony nie zdążył dokończyć, gdyż ich usta znów złączyły się w pocałunek.

- Może obu nam odbiło- uśmiechnął się Stephen.

- Może...- Tony także się uśmiechnął.- Oby Peter się...- Mężczyzna zamarł, ponieważ teraz zobaczył chłopaka wpatrującego się w nich z daleka.- Widziałeś?

- Tak- odpowiedział Peter.

- Więc tak jakby...

- BĘDĘ MIAŁ DWÓCH TATUSIÓW! I JEDEN TO CZARODZIEJ, A DRUGI TO GENIUSZ! Pochwalę się moim znajomym gołębiom!

- Oh... Peter. Dobra to co wracamy?

- Oczywiście- powiedział Stephen i z łatwością tym razem otworzył portal.

- Żegnaj dziwny wymiarze!- krzyknął Peter ,pomachał swojemu koledze na pożegnanie i wszedł do portalu. Tony pocałował Stephen'a w policzek i wskoczył za Peter'em nie czekając na reakcję maga.

- I co ze mną zrobiłeś okrutny wymiarze!- krzyknął Stephen i sam wszedł zamykając portal.

- Ah... Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej- rzekł Tony i położył się na kanapie w Sanktuarium jakby to był jego dom.

- Jak dziecko- powiedział do siebie Stephen.- Herbaty?

- Tak !

- Ciekawe co z tego będzie... - pomyślał Stephen i zaparzył herbatę...

*****
Tony siedział w warsztacie naprawiając swoją zbroje. Przy ostatniej akcji Avengers została zniszczona. Nagle zobaczył pomarańczowe iskry i ujrzał portal.

- Jak ci się podoba w Avengers?- spytał Tony grzebiąc w hełmie. Od tamtego incydentu minęły 3 miesiące. Stark bardzo polubił Stephen'a. Jednak co do uczuć nie chwalili się jeszcze nikomu...

- Praca jak praca.- odpowiedział mag wzruszając ramionami.

- Dobra ile pokonałeś wrogów?

- Sam czy z grupą.

- Dobrze wiesz...

- A tak z stu.- odpowiedział Stephen z uśmiechem.

- Chwalipięta.

- I kto to mówi?- zapytał i usiadł w kącie z książką.

- Znowu uczysz się zaklęć? Nie nudzi ci się to?

- Jako największy, najpotężniejszy mag muszę się uczyć stale, aby ratować życie innym.- odpowiedział z udawaną skromnością mag.

- A właśnie zostawiłeś ostatnio u mnie książkę. Przeczytałem trochę i mam pytanie kto to Dormammu?- spytał Tony odwracając się pierwszy raz od dłuższego czasu w stronę czarodzieja.
Stephen z kamienną twarzą wpatrywał się w sufit.

- Coś nie tak Strange?- zapytał ponownie Tony. Stephen'owi znów ukazała się straszliwa twarz Dormmamu. Pamiętał to jakby to było wczoraj... Wielkie oczy wpatrujące się w niego i to cierpienie zadawane tylko po to, aby uratować Ziemię.

- Dormammu to osobnik pochodzący z Mrocznego Wymiaru. Jest bardzo silny... Miałem okazję spotkać się z nim twarzą w twarz.

- Nie słyszałem nic o tym.

- Cofnąłem czas, aby nie było zbyt wielu szkód.

- Dobrze, że go załatwiłeś- powiedział Tony i powrócił do biurka, aby wyjąć śrubokręt.

- On jest nieśmiertelny...- szepnął Strange, który patrzył się nieobecnym wzrokiem.

- Czyli on nadal stanowi zagrożenie dla Ziemi?- spytał Tony. Chociaż się nie przejął. Jako superbohater często ratuje życie innych ludzi. Kolejny potwór nie robi na nim wrażenia i tak zostanie pokonany. Przecież oni zawsze wygrywają.

- Nadal...- Tony odwrócił się od przyjaciela. Strange zachowywał się dziwnie. Gdy odwrócił się, aby spojrzeć na niego Stephen'a już nie było.

- Jakby nie mógł używać drzwi- pomyślał Tony i wrócił do grzebania. Stephen w tym czasie już był w sanktuarium. Nigdy jakoś nie myślał dużo o spotkaniu z Dormammu. Teraz wszystkie te wydarzenia uderzyły w niego. Jego spokojny umysł teraz był bardzo zdezorientowany.

-Czyżby strach?- pomyślał mag. Jednak szybko odtrącił te niedorzeczne myśli i usiadł na krześle, aby zatopić się w lekturze. Dzięki swojej niezwykłej pamięci nie miał problemów z zapamiętywanien rzeczy, a książki czytał w parę godzin. Nawet jeśli to były książki, które przebiły w grubości ,,Potop" Sienkiewicza. Teraz jakoś nie mógł się skupić.
Gdy czytał po chwili zapominał co było na tamtej stronie. Zniechęcony odłożył książkę na półkę i siedział na fotelu przysłuchując się ciszy. Gdy jest cisza można przemyśleć wiele spraw, które na codzień w ogóle nie interesują człowieka.
Siedział sam z swoimi myślami. Z każdą chwilą żałował coraz bardziej podejmowanego tematu. W głowie miał plątaninę myśli.
Nagle ktoś dotknął jego ramienia.

- Powiedz ... Co się dzieje?- spytał Tony, który przyszedł do Stephen'a. Jednak widząc przyjaciela musiał się dowiedzieć co go dręczy.

- Nic- burknął czarodziej.

- Wiem, że coś się dzieje- Stephen popatrzył na niego. Wtedy coś w nim pękło. Nie był w stanie go oszukiwać. Musiał się komuś zwierzyć.

- Eh... Tak jakby... Strach.- odpowiedział niepewnie Stephen.

- Nie martw się. Każdy się czegoś boi.- Stephen uśmiechnął się lekko. Zrobiło mu się lżej na duszy.

- Dziękuję

- Pamiętaj razem pokonamy każdego.- Tony uśmiechnął się do Stephen'a, a on odwzajemnił go. Razem jeszcze chwilę rozmawiali o ich przeszłości. Dotarło do nich, że mają wiele ze sobą wspólnego. Jednakże nic nie trwa wiecznie i Stephen zrobił dla Tonego portal, aby Stark mógł odebrać Petera z korepetycji.

- To co idziemy coś zjeść?- spytał Wong, który pojawił się znikąd.

- Jasne. A masz pieniądze?- spytał Stephen patrząc na Wonga.

- Przywiązanie do rzeczy materialnych jest oderwaniem od rzeczy duchowych.

- Powiem to ludziom z knajpy może zrobią ci metafizyczną kanapkę.

- Czekaj mam coś. Mam dwieście...

- Dolarów?

- Rubli

- Dobra co chcesz?

- Nie pogardziłbym kebabem na grubym.- powiedział Wong. Wtedy coś spadło na schody niedaleko czarodziejów. Gdy podeszli bliżej zauważyli mężczyznę.

- Thanos nadchodzi...- rzekł owy mężczyzna.

- Kto?- spytał Stephen.

I do not believe | IronStrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz