6.

2.9K 204 84
                                    

Tony siedział na ziemi wpatrując się w miejsce, gdzie ostatni raz widział Stephen'a. Po dziurze nie było śladu... Dzięki niemu zniknęła, a świat został ocalony. Tony był bardzo przygnębiony... Nie wiedział dlaczego, ale płakał. Coś jakby ukuło go w serce... Chciał cofnąć czas i pomóc mu. Peter widząc Tony'ego podszedł do niego i usiadł przy nim. Objął go ramieniem i razem patrzyli na zachód słońca.

Stephen znajdował się w pustce. Nie widział nic wokoło było ciemno. Poczuł dziwne uczucie, którego wcześniej nie czuł. Czyżby strach?... Nie. To coś innego... Jeszcze gorszego od strachu... Samotność. Lewitował bezsilnie, a dookoła była ciemność. Czarna, straszliwa ciemność, która przyprawiała o strach każdego dzieciaka. Teraz czuł się jak małe dziecko pozostawione na pastwę okropnego losu.

Tony nie wiedział co teraz zrobić. Był daleko, ale to bardzo daleko od domu. Nie miał jak wrócić. I jeszcze to uczucie, które tylko odbierało mu chęci do życia. Jedyne co jeszcze go trzymało przy życiu był Peter. Nie mógłby się zabić i zostawić dzieciaka samego. Bardzo go kochał... To była jego jedyna rodzina.

-Panie S ... Tato dlaczego jesteś smutny?- spytał Peter patrząc na piękne różowe niebo.

- Sam nie wiem... Jestem zły, że mu nie pomogłem- odpowiedział Tony, choć tak naprawdę wiedział, że tu chodzi o coś innego.

- Tak postępują bohaterowie... Tak już musi być.- Tony uśmiechnął się teraz zauważył jakie ma mądre dziecko.

- Masz rację. Może pójdziemy sobie na lody? Chyba to dziwne miejsce posiada jakieś dobre desery.- powiedział Tony i razem z Peter'em poszli szukać jedzenia.

Stephen próbował wyczarować portal, aby wydostać się z tej ciemności. Niestety na próżno... Ta czerń nie chciała go przepuścić. Nie wiedząc skąd, ale porównał to do swojego dawnego ego. Też nic do niego nie docierało, a ranił inne osoby. Myśli o tym były dosyć okropne... Dobrze, że udało mu się zmienić.
- Dobra Stephen skup się! Musisz się stąd wydostać. Musisz mu pomóc...- pomyślał bezradnie czarodziej. Bez zastanowienia. Znów zamknął oczy i w pełnym skupieniu spróbował wyczarować drogę powrotną. Niestety znów nic się nie udało.

- Cholera! Dlaczego to nie działa?!- Stephen zaczął tracić nadzieję na powrót...

Tony siedział w jakiejś kawiarnii i jadł jakieś dziwne lody. Peter znalazł sobie kolegę i spędzał z nim czas na placu zabaw. Stark patrzył na syna i mimo tego, że był to piękny widok ogarniał go smutek. Jakby coś, a może kogoś stracił. Jednak nigdy nie czuł tego nowego i dziwnego uczucia.

- Tato?- zapytał Peter, który widział że Tony nadal jest smutny.- Co się stało?

- A nic dziecko idź się baw.

- Chodzi o pana Doktora?

- Nie wiem...

- Tato zaufaj mi tylko on jest zdolny, aby się wydostać z tej potwornej dziury. Uwierz mi on wróci...- powiedział Peter i wrócił do niego kolegi. Tony cały czas miał w uszach słowa Peter'a.

- On wróci... ON WRÓCI! Nie ma innego wyjścia ! Uda mu się... Wierzę w to...!- pomyślał Tony, a po raz pierwszy od pewnego czasu na jego twarzy zagościł uśmiech.

Stephen porzucił nadzieję i pogodził się z myślą o zostaniu tutaj. Będzie mógł przemyśleć parę spraw przed sądem ostatecznym.

Na pewno koniec? - rozbrzmiał się w jego głowie jakiś głos...
Oni tam są... Czekają. ON wierzy w ciebie.
- Stephen tknięty dziwnym uczuciem znów zamknął oczy. Jakby coś kazało mu czarować portal. Niestety i tak to nic nie dało.

On czeka i wierzy, że ci się uda a ty tak po prostu go zostawisz?! Nie rozumiesz... TY MUSISZ GO URATOWAĆ!
W Stephen'a wstąpiła nowa siła. Poczuł, że jego ciało ogarnia radość... Znów skupił się i z całych sił skoncentrował się na portalu.

- Uda ci się! Zrób to... Dla niego.- pomyślał. Nagle dookoła zaczęło się robić jasno. Ciemność powoli znikała , zamieniając się w jasność. Gdy otworzył oczy spostrzegł, że wrócił...

Tony siedział nadal jedząc już piątego loda. Był bardzo zamyślony. Wtedy tknęło go jakieś dziwne uczucie. Coś kazało mu iść... Nie, bardziej biec w stronę, gdzie ostatnio widział Stephen'a.

- Nie to głupie... Przecież wiara nic nie zdziała - myślał Tony. Jednakże coś nadal mu mówiło idź tam. Chwilę walczył ze sobą, ale poszedł. Nie wiedział w sumie po co. Jednak coś mu kazało iść tam. Wtedy zobaczył go. Tknięty niezwykłą siłą biegł w jego stronę.

-Stephen!- krzyczał jak szczęśliwe dziecko.- Ty żyjesz!

- Jak widać owszem!- odpowiedział czarodziej. Wtedy Tony pod wpływem dziwnego impulsu pocałował Strange.

- Cholera przepraszam!


I do not believe | IronStrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz