5.

3.2K 219 44
                                        

Na horyzoncie rysował się zarys budynków. W towarzyszy wstąpiła nowa siła, która dodała im sił. Byli szczęśliwi, że ta tułaczka dobiegła końca. Jednak dzięki temu zakiełkowało w nich coś nowego... Nie chcieli się już rozstawiać.

- Już niedaleko!- krzyczał wesoły chłopak. On też miał dosyć tej wyprawy. Biegł szczęśliwy oddalając się od reszty.

- Nareszcie koniec wędrówki.- powiedział Stephen. Jego wyraz twarzy nie ukazywał ulgi, którą można było wyczuć w głosie.

- No tak... Ale tak jakoś fajnie było- odrzekł cicho Tony.

- Co mówiłeś?

- Fajnie, że to koniec... To  mówiłem- Tony trochę poczerwieniał na twarzy, a  Stephen tylko się lekko uśmiechnął.

- A tak z czystej ciekawości jak chcesz niby nas przenieść?

- Znajdę książkę i nauczę się zaklęcia.

- Ale jesteś pewny, że dobrze idziemy?- zapytał Tony. Stephen przystanął... Chwilę się zawahał.

Jak umrą to będzie twoja wina...
- Mam nadzieję, że tak.- odrzekł i poszedł w dalszą drogę. Tony trochę zaniepokoił się zachowaniem Strange i podbiegł do niego.

- Dlaczego się zawahałeś?

- Tak już w życiu bywa, że ma się wątpliwości.

Zabijesz ich..
- Mam nadzieję, że nas stąd wyciągniesz.- powiedział z nadzieją Tony. Stephen nic nie odpowiedział i zapadło nieprzyjemne milczenie. Miasto przybliżyło się coraz bardziej i bardziej...

Po kilku minutach już byli przy pierwszym budynku.

- A więc tak ja pójdę znaleźć książkę, a wy jakieś picie. - rzekł Strange i nie czekając na odpowiedź ruszył szukać księgi.

- Eh... To chodź młody. - Tony poklepał Peter'a po ramieniu i razem poszli szukać wody. Nie minęło 5 minut , a Tony już znalazł wodę. Zakupił 4 butelki i razem z Peter'em poszli na lody.

Tymczasem Stephen szukał biblioteki. Mimo, że miasteczko znajdowało się na środku pustyni, było dosyć dużo dla jednego czarodzieja. Strange błąkał się ulicami i coraz bardziej ogarniały go wątpliwości.
Tony miał rację... To nie tu. Nie znajdziesz biblioteki... Nie wrócisz do domu.- głos w jego głowie był coraz bardziej irytujący.
Stephen oparł się o mur i zamknął oczy. Chciał wreszcie odtrącić myśli, które drażniły go jak osy.
Stał tak chwilę, bo do rzeczywistości obudził go jakiś krzyk. Szybko podbiegł do źródła dźwięku i zobaczył wielką dziurę.
Teraz zrozumiał, że magia to nie są żarty. Czasu jest coraz mniej... Portal zamienił się w wielką dziurę, która chce pochłonąć cały wymiar. Mogą temu zapobiec, jeśli szybko powrócą do swojej rzeczywistości.

- Strange do cholery co tu się dzieje?!- krzyknął Tony, który widząc dziwne zjawisko pobiegł z Peter'em, aby sprawdzić co to.- Stephen odezwij się!- Czarodziej milczał, gdyż sam nie wiedział co się do końca dzieje.

- Ja nie wiem- odrzekł Stephen, a na jego twarzy pojawił się cień zwątpienia. Tony zauważył to i zrobiło mu się jakby głupio.

- Em... Wiesz nie chciałem czy coś...

- Panie Stark? Bo to się jakby powiększa- powiedział chłopak i wskazał na dziurę, która rzeczywiście była większa.

- Dobra musimy coś zrobić!- Tony chwycił Stephen'a za ramiona.- Słuchaj ty jeden jesteś w stanie to ogarnąć, więc zrób co w swojej mocy rozumiesz?

- Tak- powiedział i wstąpiła w niego nowa siła, która przepełniła jego duszę nadzieją. Szybko ruszył z miejsca i poszedł szukać dalej biblioteki. Tony z Peter'em pomagali ludziom. Biegał pomiędzy uliczkami, a presja czasu cały czas go przygniatała. Po chwili jego oczom ukazał się wielki budynek o specyficznym wyglądzie. Od razu wiedział, że znalazł to czego szukał. Poczuł, że z jego serca spada kamień, dając mu poczucie ulgi. Nie zastanawiając się nad niczym wbiegł do budynku. Liczyła się każda sekunda...

Biegał po regałach jak oszalały. Ogarnął go wielki niepokój o życie swoich towarzyszy... Po paru okrążeniach biblioteki nareszcie spostrzegł książkę. Skrył się w cieniu , aby zostać niepostrzeżonym przez bibliotekarza. Powoli zaczął się przesuwać w stronę wyjścia.
Na szczęście wyszedł z biblioteki , trzymając książkę. Czuł się jakby ręką opatrzności chroniła go. Gdy biegł w stronę Tony'ego i Peter'a studiował zaklęcie, które miało rozwiązać ich problem.

- Nareszcie jesteś! - krzyknął Tony.- Masz zaklęcie?

- Owszem- odpowiedział Strange.

- To dalej czaruj i spadamy z tego okropnego miejsca.

- Już daj mi chwilę.

- Za chwilę to ta dziura wchłonie mnie!

- Nie chce przeszkadzać, ale ta dziura jest większa...- odezwał się Peter.

- Dobra możemy zaczynać!- krzyknął Strange. Tony i Peter cofnęli się.
Stephen przybliżył się i zaczął malować wzory według zaklęcia. Wreszcie wziął wdech i puścił gotowy wzór w stronę dziury.

Wtedy... Nic się nie zadziałało. Dziura nadal się powiększała.

- Coś ci nie wyszło!- krzyknął Tony.

- Muszę podejść bliżej...

- To cię wciągnie!

- Nie ma innego wyjścia Tony...- Stephen nie słuchał narzekać mężczyzny i podszedł bliżej... Raczej za blisko. Dziura wciągnęła go w sekundę. Po czarodzieju nie został ślad.

- Stephen!!!- krzyknął Tony i upadł bezsilnie na kolana.


I do not believe | IronStrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz