°nine

289 71 31
                                    

Mackenzie odchodził od zmysłów - od czasu, gdy pożegnał Jonathana na lotnisku, Croissant nie raczył ani razu się do niego odezwać.

Nie oczekiwał przecież wiele, wystarczyłby mu krótki SMS, a już poczułby się pewniej. Mimo to, ostatnimi czasy zmuszony był trwać w głuchej ciszy, bezmyślnie wpatrując się w ekran telefonu. W każdej chwili mogło go rozświetlić pojedyncze powiadomienie, które jednak nigdy nie nadchodziło. Jak mógł skupić się na czymkolwiek innym, kiedy tracił kolejną ważną dla niego osobę, nie będąc w stanie zmienić stanu rzeczy?

Krótka przerwa między sezonem zimowym a letnim powoli dobiegała końca, należało więc odkopać zalegający na dnie szafy sportowy strój i cały swój narciarski ekwipunek, a zaraz potem wznowić treningi. Kiedy Kenzie (nie licząc motywacji) miał ze sobą wszystko, czego potrzebował, opuścił mieszkanie i wolnym krokiem ruszył w stronę siłowni.

Mijając kolejne przecznice, odnosił nieodparte wrażenie, że ktoś go śledzi. Co jak co, ale jadący niewiele ponad pięć kilometrów na godzinę samochód z przyciemnionymi szybami i francuskimi tablicami rejestracyjnymi, nie był czymś normalnym w Toronto. Z początku bał się nawet na moment obrócić za siebie, więc przyspieszył kroku i kątem oka obserwował auto, które również zaczęło się przemieszczać odrobinę szybciej. Kiedy bez zapowiedzi stanął na chodniku jak wryty, usłyszał tuż za sobą nerwowe hamowanie. Chcąc nie chcąc, domyślał się, kto stoi za całym tym cyrkiem, więc odwrócił się na pięcie przodem do pojazdu i skrzyżował ręce na piersi.

- Dobra, Croissant, bardzo zabawne - powiedział pewien, że pasażerowie go słyszą. - Odwdzięczasz się za akcję pod hotelem? W takim razie jesteśmy kwita. No, a teraz wyłaź!

Kiedy wypowiedział ostatnie zdanie, tylne drzwi się otworzyły, a z samochodu wysiadł młody Francuz o ciemnobrązowych włosach. I choć Mackenzie się go spodziewał, serce Kanadyjczyka i tak zabiło mocniej.

- Cześć, Mac - przywitał się Learoyd, układając usta w delikatny uśmiech. Boyd-Clowes spodziewał się, że Jonty powie coś więcej, ale najwyraźniej nie miał na co liczyć.

- Czyli jednak żyjesz... - powiedział swoim pseudo obojętnym głosem, w głębi duszy jednak już zbierało mu się na płacz. - Croissant, z ludźmi nie zrywa się kontaktu ot tak, wiesz?

- Doprawdy? - zapytał Jonty, wbijając przenikliwy wzrok w twarz Mackenziego tak mocno, że tamten musiał przenieść spojrzenie na swoje buty. - Może w takim razie powiedz to swojemu KB.

Oczy szatyna momentalnie zwróciły się w stronę auta. Dopiero wówczas, za na wpół odsłoniętą szybą, dostrzegł Kevina. Na sam widok swojej dawnej miłości, zakłuła go głowa.

- K-Kevin? Co ty tu robisz? - zająknął się Mac, ale na moment czysta ciekawość wygrała z poruszeniem, jakie zjadało go od środka. - Zaraz, zaraz... Kto jeszcze bierze w tym wszystkim udział? - zapytał, pukając w ciemną szybę kierowcy.

- Uszanowanko, Monsieur Clowes - ukłonił się Vincent, który do tej pory był tylko anonimowym szoferem.

Kiedy już tożsamość trzeciego ze spiskujących była znana, Mackenzie wrócił wzrokiem do Bicknera. Chciał powiedzieć mu, że nie mają o czym rozmawiać, że nigdy już nie chce mieć z nim do czynienia... Ale to byłoby straszne, perfidne kłamstwo.

Wystarczył ulotny kontakt wzrokowy, żeby przypomniał sobie, jak bardzo tęsknił za chłopakiem. I nawet, choćby blondyn zamierzał drugi raz złamać mu serce, gotowy był mu na to pozwolić.

- Mam nadzieję, że wybaczysz mi mieszanie się w nie swoje sprawy - powiedział łagodnym głosem Jonathan, bawiąc się agletami od swojej bluzy. - Ale już wiem, co was poróżniło i muszę ci powiedzieć jedno. Jesteś skończonym idiotą, Mac.

- Co takiego? - oburzył się Clowes, głosem piskliwym jak u zbuntowanej trzynastolatki. - Ja, idiotą? Co ten kretyn ci nagadał?

- Wyjaśnijcie to sobie sami - zagadkowym tonem odparł Francuz, po czym z powrotem zasiadł w aucie, wymijając się z Kevinem.

Kiedy Amerykanin stanął naprzeciw Mackenziego, ten nadal nie zdążył ochłonąć po ujmie na honorze, jakiej przed momentem doświadczył. Jego policzki były zaróżowione, a oczy płonęły ogniem piekielnym. Bickner westchnął przeciągle i schował dłonie w kieszeniach spodni.

- Kenzie, wtedy w Navy Pier... źle dobrałem słowa i-

- No co ty nie powiesz? - wciął się szatyn, ale widząc pokorny wzrok rozmówcy, zamilkł i pozwolił mu kontynuować.

- Chodzi o to, że nie wysłuchałeś mojej opowieści do końca - zauważył, że Kanadyjczyk, mimo złości, jest wyraźnie zaintrygowany tym, co właśnie usłyszał. - Tamten wykład nie sprawił, że przestałem wierzyć w miłość. Wręcz przeciwnie: on utwierdził mnie w przekonaniu, że miłość jest najpiękniejszym wyborem, jaki człowiek może podjąć.

- Kontynuuj - polecił Mac, opierając ręce na biodrach.

- Kocham cię, Mackenzie. I mam nadzieję, że ty mnie też - Kevin od razu wytoczył ciężkie działa, które zadziałały natychmiastowo, wywołując na twarzy Kenziego zdumienie. - I chcę być z tobą nawet, jeśli za pewien czas nasze uczucia zbledną. Wiesz, dlaczego?

- D-dlaczego? - dopytał chłopak, mimowolnie się uśmiechając.

- Ponieważ wiem, że nawet, jeśli w moich oczach, zamiast usłanego gwiazdami nieba, będziesz widzieć chłodną ciemność, postarasz się ze wszystkich sił o to, aby znów ujrzeć ten dawny blask - mimo, że brzmiało to, jak formułka napisana tydzień wcześniej i wyrecytowana na pamięć, z wyrazu twarzy Kevina odczytał, że mężczyzna mówi prawdę.

- Łał, to było takie... gejowskie - skwitował po swojemu Clowes, wywołując uśmiech na twarzy rozmówcy. - Ale piękne - bez uprzedzenia zawiesił się na szyi blondyna i wyszeptał mu do ucha: I w sumie, to też cię kocham, Kev.

Stali tak przytuleni przez dłuższy czas, aż wreszcie Mackenzie przypomniał sobie o osobie, dzięki której cała ta sytuacja miała miejsce. Podniósłszy głowę z ramienia Kevina, zobaczył, jak Croissant, nie przestając się uśmiechać, pokazuje mu z samochodowego okna kciuk w górę, po czym skinięciem głowy nakazuje Vincentowi włączyć silnik auta.

Kilka sekund później, francuski samochód ruszył w stronę skrzyżowania, aby zniknąć za rogiem wysokiego budynku siłowni.

croissant | leaboydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz