Wszedł do sali wolnym krokiem i usiadł obok szpitalnego łóżka. Ujął dłoń Taehyunga w swoją i ścisnął ją mocno. Minęły trzy lata, odkąd Tae leżał w śpiączce. Jego matka weszła do pokoju parę sekund po tym, gdy skoczył, od razu uwolniła syna od pętli, ale to nie wystarczyło by przywrócić mu sprawność.
Jungkook nie miał zbyt miłego pierwszego spotkania z jego rodzicami. Zarzucili mu, że to przez niego ich syn leży teraz pod respiratorem. Nie dochodziło do nich żadne tłumaczenie, że próbował namówić Tae na leczenie, że nie wiedział o jego stanie od samego początku. Jednak rozumiał ich, stracili drugie dziecko. Musieli znaleźć winowajcę tego, co działo się w ich rodzinie.
Cały ten czas zastanawiał się, czemu Tae tak histerycznie nazywał siebie potworem, czemu tak bardzo chciał odejść z tego świata. Zawsze, gdy patrzył na tą obca, bo wychudzoną i bladą, ale równocześnie znajomą twarz przypominał sobie jego słowa. Prawdziwi samobójcy się wieszają. Wtedy nie potrafił tego zrozumieć, ale teraz wszystko układało mu się w dziwną całość. Tae chorował na zespół Ushera, który powodował upośledzenie słuchu i wzorku, doprowadzając do całkowitej głuchoty i ślepoty. Tae nie umierał, był chory, ale mógł żyć. Okłamał go, mówiąc, że nie wie, kiedy umrze, bo doskonale wiedział. Miał swój plan od początku i Jungkook wiedział, że nie był w stanie zrobić nic by ten plan zmienić.
Sięgnął do aparatury i palcami oplótł kabel. Wiedział jak bardzo Tae chciał wreszcie zaznać spokoju, ale z własnego egoizmu liczył na to, że pewnego dnia się zbudzi i wyjawi wszystkim prawdę. Rodzice Taehyunga powiedzieli mu, że nie zostawił po sobie żadnego listu. Jungkook podejrzewał, czemu. Młodszy po prostu bał się, że pisząc list przestraszy się, rozmyśli. Za to Jungkook nie powiedział rodzicom Tae, że ten zostawił w jego kurtce list brata. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że list nie został otwarty. Taehyung nigdy nie dowiedział się, co było jego zawartością albo wręcz przeciwnie domyślał się i nie chciał tego potwierdzać. Jungkook żałował najbardziej tegk, że to on poznał prawdę. List był zdawkowy, ale mówił dokładnie o tym, że Jin nosi brzemię śmierci i to nie byle kogo, a ojca Jungkooka. Sam połączył wszystkie fakty. W papierach ojca odnalazł kartotekę Jina. Pamiętał, jak funkcjonariusze powiedzieli im, że na chwilę przed śmiercią, odebrał połącznie. Nie było wiadomo, czy było to dziesięć minut przed śmiercią, czy dziesięć sekund. Jungkook pamiętał, jak ojciec tamtego dnia prowadził dziwną rozmowę telefoniczną, a później wyszedł rozemocjonowany z domu. Okazało się potem, że oba te numery były takie same. Oba należały do Jina. Pan Jeon chciał zdążyć na ratunek, chciał powstrzymać brata Taehyunga przed samobójstwem, a sam ostatecznie zginął podczas wyprawy ratunkowej. Najprawdopodobniej Jin jednak nie odważył się tego zrobić, bo data jego samobójstwa jest wpisana dziesięć dni po wypadku ojca Jungkooka. Tyle zdołał wytrzymać Jin ze świadomością tego, że był współwinny jego śmierci. Jednak, kto był dokładnym sprawcą wypadku, tylko poszkodowany to wiedział. Niestety zabrał tę tajemnicę ze sobą do grobu, bo zmarł na zawał serca niedługo po powieszeniu się Tae.
Jungkook próbował rozpracować też powód, dla którego Tae leżał przed nim w takim stanie. Próbował przypomnieć sobie każdą chwile spędzoną z nim, aby zrozumieć podjętą przez niego decyzje. Każde wspomnienie spędzonych razem chwil sprawiało mu coraz większy ból. Jego tatuaż rozmył się zostawiając po sobie nierówny czarny pasek. Musiał sprzedać ich motor, który kupił mu Tae, bo jego mamie było coraz ciężej finansowo utrzymać siebie i syna, a jego nie było stać na benzynę.
Znał tajemnice Jina, wiedział, czemu to zrobił. Jednak nie miał pojęcia, czemu Tae wybrał tę samą drogę, zdając sobie sprawę z tego co ciągnie za sobą decyzja kierowana histerią. Tae nie umarł. Zostawił po sobie pulsujące bólem rany w sercach jego najlepszego przyjaciela, jego matki i ojca. Jungkook doszedł do wniosku, że nie chciał wiedzieć czyjej śmierci brzemię nosił na barkach Taehyung.
Dotknął ponownie kabli łączących Tahyunga z respiratorem. Wiedział, że leżący przed nim chłopak chciałby, żeby pociągnął za kabel i uwolnił go od tego zawieszania. Jednak Jungkook odsunął dłoń i spojrzał z obojętnością na nieruchome ciało. Zdecydowanie łatwiej było wybaczać martwym i dlatego właśnie pozwolił Taehyungowi żyć, bo nienawidził go za to, że zostawiał go tutaj samego.
CZYTASZ
Nie mów mi jak mam umierać
FanfictionW szkole uczą nas jak interpretować wiersze, wyliczać sinusy i cosinusy, czym charakteryzują się bezkręgowce. A kto nauczy nas jak radzić sobie z przemijającym czasem? Kto wytłumaczy, że życie jest kruche i zbyt krótkie, aby je marnować? Co byś zr...