17

759 44 0
                                    

       #Marco
Weszliśmy do mieszkania Ari. Byliśmy w mini przedsionku, skąd skierowaliśmy się do kuchni odgrodzonej barkiem od salonu. Dziewczyny szły pierwsze, ja za nimi. Prawie wpadłem na Sonię, gdy wszystkie się gwałtownie zatrzymały. Z ust Juli wyrwał się cichy pisk, natomiast Lira zaczęła się trząść. Nic nie widziałem. Zirytowany przecisnąłem między dziewczynami. Jednak na ten widok stanąłem jak wryty. W mojej głowie zaczęły się zradzać czarne sceneriusze.
Przy schodach była wielka plama, po części zeschniętej krwi. Ścieżka krwi ciągnęła się po schodach do wejścia i zapewne również gdzieś na górze. Panował ogólny bałagan. Usłyszałem kątem ucha jak Sonia mówi że dzwoni na policję. Ja z Lirą zaczęliśmy przeszukiwać parter. Coś poprowadziło mój wzrok na kanapę. Spostrzegłem że coś spod niej wystawało. Był to czarny, prosty sztylet. Skąd to się tu wzięło?
-M-marco...-zaczęła niepewnie Lira pokazując mi czarną maskę antysmogową. Maska Ari! Drżącymi rękoma wskazała na sztylet.- S-skąd go masz?
-Leżał pod kanapą.
-To sztylet Ariany. Nigdy się z nim nie rozstawała...-Lira była blada jak ściana i wyraźnie się bała.
Poszliśmy na górę już całą grupą. Poszedłem wzdłuż ścieżki krwi. Jedyne co znalazłem to kolejna wielka plama krwi w czystym pokoju. Skierowałem się do pokoju Ari. Drzwi były niedomknięte. W pokoju panował duży bałagan. Podszedłem do szafy słysząc skrobanie. Niestety szafa za rzadne skarby nie chciała odpuścić i pokazać mi swojej zawartości.
-Zamknięta na klucz.-powiedziałem do reszty.
-Hmmm... trzeba poszukać klucza. Jula przeszukujesz łóżko, pod materacem też. Sonia przeszukasz półki z książkami. Być może schowała klucz książkach albo pomiędzy nimi. Ja z Marco przeszukamy biurko.-zarządziła Lira.
Zaczęliśmy szukać. Przeszukiwałem kolejno szuflady. Pierwsza nic. Druga też nic. W trzeciej znalazłem jedynie pamietnik, plastry i opatrunki. Zacząłem z ciekawości grzebać w szufladzie. Nie znalazłem klucza. Znalazłem natiast dwie żyletki. Obydwie zakrwawione. No i chyba już wiem co miała na myśli Lira mówiąc o tym, że oby Ari sobie nic nie zrobiła. Odlożyłem żyletki i wziąłem pamiętnik, a ten automatycznie otworzył się na jakiejś stronie. Tak! Bingo! Między dwie kartki był wepchnięty klucz. Podbiegłem do szafy i otworzyłem drzwi. Niemal od razu wyskoczył na mnie lis. Wystraszyłem się.
-Pan Liśek!-krzyknęła Lira i usiadła na piętach. Lis podbiegł do niej i zaczął się delikatnie łasić.
-Co to za lis?-spytała Jula.
-To lis Ariany. Jakieś niecałe dwa miesiące temu znalazła go przemarźnietego. Wzięła go do siebie jednak od tamtej pory nie odstępował jej na krok. Aż do teraz.-ostatnie zdanie Lira wypowiedziała niemal szeptem.
-Nic nam o nim nie wspominała. Jak się nazywa?-spytałem powoli wyciągając rękę w stronę zwierzaka.
-Jeszcze nie ma imienia, ale mówimy na niego Pan Liśek.
Lis nagle rozejrzał się po pokoju i zaczął wszystko obwąchiwać. Po chwili z nosem przy ziemi zaczął dreptać po piętrze. A my za nim.

Poniżej Depresji [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz