❋Atsuya x Nae❋

247 18 23
                                    

Dla Jokiszek
Poinformuj mnie, czy się podobało, czy też nie.
× obie postacie są dorosłe
× występuje leciuteńkie "upolszczenie" otoczenia, w którym żyją bohaterowie
~~~~~~~~~~~~
Tik-tak-tik-tak-tik-tak

Wsłuchiwanie się w odgłosy wydawane przez zegar było ciekawy zajęciem. No chyba, że robiłeś to przez pół godziny bez przerwy. Wtedy przestajesz zwracać uwagę na wszystko inne i słyszysz tylko miarowe, powtarzające się tik, tak.

Właśnie takim zajęciem zajmował się teraz Atsuya. Głowę ułożył na biurku i zamknął oczy, chcąc łatwiej wyłapywać dźwięki. Już drugą godzinę męczył się nad napisaniem kolejnego rozdziału swojej debiutanckiej książki. Nie było to jakieś bzdurne opowiadanie - bardziej poradnik z elementami akcji, fabuły i bohaterów. Odkąd ostatni żyjący Fubuki (jego brat Shirou i rodzice zginęli kilkanaście lat temu przysypani lawiną) przestał polować na niedźwiedzie, to musiał znaleźć sobie nowe zajęcie. A większość propozycji nie wyglądała zachęcająco. Żeby on, wielki Atsuya, był sprzątaczem w jakiejś instytucji? Przenigdy! Duma mu na to nie pozwalała.
Ostatecznie pomarańczowowłosy mężczyzna dalej nie znalazł sobie pracy, co lekko go frustrowało. Jednak dzięki temu mógł całymi dniami zajmować się projektem...

Który niestety od kilku dni nie posunął się zbytnio naprzód. Niecierpliwego Atsuyę taki stan rzeczy drażnił. Wiedział jednak, że złość niczego nie przyśpieszy i trzeba mieć cierpliwość.

A cóż to? Z dołu dało się słyszeć trzask. Ktoś musiał wejść do domu. Mężczyzna doskonale wiedział, kto to.
Tylko czemu ta osoba przybyła tak szybko? Zwykle pojawiała się wiele później...

Pan Fubuki nie miał zbytnio czasu do namysłu - nowoprzybyła właśnie otworzyła drzwi do jego pokoju.
- Już wróciłam - oznajmiła ona rzecz, która była nader oczywista. Atsuya spodziewał się zobaczyć ją w swoim roboczym stroju. Jednak kobieta miała na sobie zwykły, codzienny strój.
- Nie byłaś dzisiaj w pracy? - zapytał ją lekko zdziwionym głosem, jednocześnie podnosząc głowę z biurka. Był pewien, że jego narzeczona ranem mówiła mu o pełnym roboty dniu. Czyżby źle ją usłyszał bądź zrozumiał? Nie, raczej nie...

- Tak, masz rację - odparła zapytana z szerokim uśmiechem na twarzy. - Musiałam coś ważnego zrobić. To wszystko. Nic poza tym...
Oh, zapomniałabym! - ożywiła się nagle (przy okazji zręcznie zmieniając temat; zapewne celowo) i podeszła do biurka, przy którym siedział Atsuya. - Pisałeś coś?
To świetnie! Koniecznie musisz mi później pokazać...
- Prawie nic nie dołożyłem - oznajmił grobowym głosem pomarańczowowłosy, przewracając oczami. - Jak coś dopiszę to się pierwsza dowiesz. Obiecuję.

- Oh - zmieszała się towarzyszka. - Cóż, nic nie szkodzi! Wierzę w twoje umiejętności i w to, że szybko coś ciekawego dodasz.
I o tych pochlebiających słowach zeszła po schodach na dół, zostawiając Atsuyę samego. Nae jest żywiołowa jak zawsze. Co chwila ją niesie w co nowe miejsce.

Z odgłosów dochodzących z niższego piętra dało się wywnioskować, że pewna osoba rozdziera papier. Po co? Skąd miała papier?
Odpowiedzi na te pytania niezbyt interesowały pana Fubukiego. Najchętniej zostałby on w pokoju i przesiedział przy biurku choćby i całą noc. Jednak nie potrafił tego zrobić.
Umysł wyraźnie mówił: bierz się za robotę, leniu! Pieniądze nie wezmą się znikąd!
Organizm za to bez przerwy wołał: chcę więcej aktywności fizycznej! No, ruszaj te swoje cztery litery!

Atsuya po kilku chwilach zrozumiał, że ruch serio mu się przyda. Od kilkunastu dni prawie że nie wychodził z domu. Poczucie czasu zaczęło powoli zanikać. Mózg stawał się rozlazły, rozleniwiony. Gdzie się podział ten dawny energiczny, grający bez przerwy Atsuya Fubuki? Chyba nie zmienia się w starego pierdka już, co?
Nastąpił moment wewnętrznego przebudzenia.

Nie chcąc stracić nagłej motywacji pomarańczowowłosy "pisarz" (jeśli można go tak już nazwać) wstał prędko z krzesła i podszedł do szafy. Wziął zimową kurtkę (na dworze zaczynało się robić coraz zimniej, a co jak co, ale przeziębienia mężczyzna definitywnie nie potrzebował) i zszedł na dół.

Niespodzianie na chwilę jego wzrok przykuła kuchnia. Dlaczego? Bo na stole stało duże, czekoladowe ciasto. Na sam jego widok dawno nie spożywającemu posiłku Fubukiemu pociekła ślinka z ust (ale tylko w przenośni!). I nagle całe jego wcześniejsze postanowienie poszło w siną dal. Zamiast rozruszać "stare" kości zdjął szybciorem kurtkę, rzucił ją byle gdzie (akurat wylądowała na podłodze. Ktoś tu będzie miał sprzątanie) i wkroczył śmiało do niezbyt dużego pokoju znanego jako kuchnia. Nae akurat chciała schować czekoladową ambrozję, ale nie była zbyt szybka. Widząc wchodzącego Atsuyę głęboko westchnęła.
- Musiałeś akurat wejść? - zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy. - Zepsułeś sobie całą niespodziankę.
- Niespodziankę? - zdziwił się tamten. Widząc jednak gasnący entuzjazm na twarzy swej lubej szybko sprostował:
- Nie, żebym ich nie lubił... Po prostu dawno nie widziałem takiego ciasta. Pewnie nie było tanie?

Chyba trafił w punkt, bo twarz Nae nagle posmutniała.
- Nie za bardzo... I zanim coś powiesz: wiem, że u nas kiepsko z pieniędzmi i powinniśmy trochę oszczędzać, ale widząc twój codzienny letarg i brak energii zamiast siłą zmusić na jakieś aktywności, to w przypływie motywacji weszłam do cukierni i kupiłam to ciasto - poinformowała szybko, prawie w ogóle nie biorąc oddechu. Zupełnie jakby chciała mieć to za sobą, jakby popełniła niewiadomo jaką zbrodnię. - Jeśli jesteś na mnie za to zły, to przepraszam...

Chyba jej głowę zasnuły czarne myśli. Co, jeśli wybrała zły sposób na sprawienie radości Atsuyi? Co, jeśli on nie lubi czekoladowego ciasta, bo mu się przejadło?
- Nie masz za to przepraszać - zapewnił ją od razu zafrasowany mężczyzna. Fakt, przez pierwsze dwie sekundy odczuł lekkie zdenerwowanie (w końcu niewiadomo było, ile ten deser kosztował. A znając impulsywność Shiratoyi mogło dojść do drogiego zakupu) jednak szybko mu minęło. To, co ona zrobiła... Chciała tylko go rozweselić. Sprawić, by przestał myśleć o niepowodzeniach w pisarstwie. By spędził z nią trochę czasu - ostatnimi czasy trochę ją zaniedbał, to fakt. A to była ostatnia żyjąca bliska mu osoba. Nie mógł się na nią długo gniewać. - To raczej ja powinienem prosić o wybaczenie Ciebie. Przez te ostatnie dni byłem beznadziejny.

Na te słowa twarz kobiety rozjaśniła się w typowym dla niej, szerokim, pełnym szczęścia uśmiechu. I po co ona się tak zamartwiała?

Atsuya widząc dopowiedział więc z nagłym, lekkim wzruszeniem:
- Dziękuję.
To naprawdę wiele dla niego znaczyło. Nie potrafił tego całkowicie ukazać. Niechęć do pokazywania jakichkolwiek pozytywnych uczuć pozostała w nim już na zawsze. Jednak dla pewnej osoby mógł zrobić mały wyjątek.

Jednoparтówĸι (nie czytaj xD)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz