Rozdział 9

3.5K 338 8
                                    

- Więcej herbaty? - zapytałam po raz drugi.

- Mm - mruknął jak kompletnie opróżnił swoją drugą filiżankę - Właściwie...

Louis przerwał, kiedy nieumyślnie kaszlnęłam i pociągnęłam nosem, co sprawiło, iż na mnie zerknął. Zamrugałam dwa razy jak nasze oczy się spotkały i po kilku sekundach wpatrywania się w siebie, westchnął.

- Jasne. - uśmiechnął się i podał mi swoją filiżankę, powoli, nieco nawet niepewnie.

Wstałam z kanapy, próbując ukryć fakt, iż nadal się trzęsłam i podeszłam do lady w kuchni. Zerknęłam na Louisa przez drzwi, powstrzymując śmiech jak zauważyłam, że leży oparty na sofie, próbując przespać choć kilka sekund. Nie mogłam go obwiniać, była 2:15 nad ranem, a on właśnie wypił dwie filiżanki gorącej herbaty. Jakby tabletki na sen w formie... w zasadzie nie medycyny.

Mój uśmiech powoli zniknął, kiedy przypomniałam sobie powód, dla którego taki był. Zadzwoniłam do niego w środku nocy i miałam nerwy, by poprosić go, by przyszedł. Byłam szczęśliwa, iż tutaj był i nie dmuchał i chuchał na mnie, co było żenujące, jeśli się o tym pomyśli.

Zaniosłam jego filiżankę z herbatą do salonu, decydując, że mam już wystarczająco herbaty jak na jedną noc. Przez najbliższe pięć miesięcy, jeśli mam być szczera.

Ostrożnie usiadłam obok niego, starając się go nie obudzić, ale wyglądało na to, iż nawet nie spał; Louis nagle usiadł i udawał, że nie wie, dlaczego posyłałam mu dziwne spojrzenie.

- Co? - zapytał, obdarowując mnie także dziwnym spojrzeniem - Ja tylko.. moje oczy odpoczywały.

To było kiepskie kłamstwo i oboje o tym wiedzieliśmy. Skinęłam mu powoli jak podałam mu bez słowa jego filiżankę. Przez kilka sekund siedziałam i obserwowałam go, nie wiedząc, co dokładnie robiłam, kiedy przerwał moje myśli.

- Więc, um.. zadzwoniłaś, by się na mnie gapić, czy.. - przerwał i posłał mi mały uśmiech jak zachichotałam - Czy dlatego, że potrzebowałaś nocnego przyjaciela do herbatki albo coś?

Ponownie się zaśmiałam, sprawiając, iż niego uśmiech się poszerzył. Kilka sekund później, spojrzałam na swoje kolana.

- Um... możliwe, iż zastanawiasz się, dlaczego tu jesteś. - mentalnie wywróciłam oczami na siebie, nienawidziłam tego jak brzmiałam - niczym postać z opery mydlanej.

- Taaa, fajnie byłoby wiedzieć. - powiedział Louis, próbując sprawić, by atmosfera nie była niezręczna, gdy rozmawialiśmy na poważnie, jednak niezbyt to na mnie działało.

- W zasadzie.. myślę, że powinieneś najpierw o czymś wiedzieć, uh... - przerwałam, nie patrząc na niego. To nie pierwszy raz, kiedy moje dłonie były najbardziej interesującą rzeczą na świecie.

- Słucham. - powiedział cicho i przysięgam, zauważyłam jak jego ręka przesunęła się w kierunku mojego kolana, ale zdecydował się zatrzymać ją na swoim. To dlatego, że nadal myśli, iż to byłoby nieodpowiednie. Ponieważ myśli, że nadal jesteś zaręczona.

Odepchnęłam niepotrzebne myśli na tył mojej głowy i skupiłam się na powiedzeniu mu, co się stało zanim wyjdzie z mojego mieszkania.

- Ashton, on.. on odszedł.

Cisza. O kilka sekund za długo.

- Co to znaczy, odszedł? - zapytał niskim głosem, po prawie minucie milczenia. W końcu uniosłam na niego swój wzrok, trochę zmieszana jego tonem i wyrazem twarzy. Wyglądał jakby prawie mu odbiło. - Czy on... nie żyje?

You Again? ~ tłumaczenie (sequel DC) // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz