Jęknęłam, odwróciwszy się na plecy, natychmiastowo zakrywając głowę dłońmi jak zobaczyłam światło przed powiekami. Byłam pewna, że leżałam obok otwartego okna; i ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałam to korek samochodowy na zewnątrz oraz słońce oślepiające moje zamknięte oczy.
- Ty też? - usłyszałam głos obok siebie, głos, który znałam aż za dobrze. Jednak nie brzmiał on tak jak zwykle; zazwyczaj ten głos byłby głośny, wesoły i pełen szczęścia. Nie był to bełkot.
- Mhm - wymamrotałam, odwracając się na drugą stronę i otworzyłam oczy, by ujrzeć Louisa; miał ręce na swojej twarzy, podobnie jak ja z minutę temu i w sumie wyglądał jakby przebiegł kilka razy przez ciężarówkę. - Co wczoraj robiliśmy? - zapytałam cicho.
Kilka tygodni temu skończyła się szkoła i od tamtego czasu zdecydowaliśmy się na wycieczkę po Stanach Zjednoczonych; Las Vegas, ta. Nie mniej, nie więcej.
Czułam się jakbym miała w głowie z tysiąc centów, a mój żołądek został zjedzony przez dinozaura. Miałam przeczucie, iż może powinniśmy zostać w hotelu i coś obejrzeć.
- Nie mam pojęcia. - mruknął, przekręcając się na kraniec łóżka, potrzebując kilku sekund, by zmusić się do przyjęcia pozycji siedzącej. Kilkakrotnie przejechał dłońmi swoje włosy - bardzo powoli - nim wstał. Albo próbował to zrobić. - Kurwa, nigdy więcej nie mieszam Red Bulla z sangrią*. - powiedział, wzdychając i osunął się na podłogę. Przeczołgał się kawałek od łóżka, docierając do ściany i opierając się o nią, a później zamknął oczy i odrzucił do tyłu głowę. Mój narzeczony, panie i panowie.
- Co ty do cholery robisz? - zapytałam, a moje słowa zostały przytłumione przez prześcieradło, gdy patrzyłam jak siada pod oknem jak bezdomny. To znaczy, miał obok siebie krzesło.
- Jestem zbyt zmęczony, by wstać. - prawie jęknął - Albo zbyt skacowany. Oba działają.
Pozwoliłam swoim ramionom opaść na materac, za ciężko było mi je trzymać w powietrzu. Zastanawiałam się, czy faktycznie połknęłam dinozaura, a teraz przemieścił się on do mojej głowy zamiast do żołądka.
- Ale tu bałagan. - kilka minut później powiedział Louis, nie brzmiąc jak on sam - Jesteś pewna, że nie zrobiliśmy tutaj imprezy..?
- Nie - odpowiedziałam - Pamiętam jak wdałeś się prawie w bójkę z ochroniarzem, ponieważ myślał, że masz fałszywy dowód.
Kilka sekund po tym jak te słowa opuściły moje usta, oboje zaczęliśmy się śmiać, jak para osiemdziesięciolatków - przynajmniej tak brzmieliśmy. Nadal myślałam, iż wziął to sobie za komplement; koleś naprawdę mu powiedział, że wygląda na mniej niż 21 lat. A miał 24. Urządziłabym imprezę, gdyby ktoś pomylił się do mojego wieku i powiedział, iż mam 21 lat.
- Na swoją obronę mam to, że był cholernie irytujący. - wymamrotał Louis, po raz kolejny przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Skończyło się na tym, iż jego włosy wyglądały jeszcze bardziej niedbale niż przedtem. - Każdy się mnie pytał, kiedy będę miał trzydziestkę, a potem ten kutas powiedział, że mam fałszywy dowód. - pokręcił głową - Amerykanie.
- Uwielbiasz to, zamknij się. - odparłam, zmuszając się, by usiąść. - Chciałabym, żebyś wyglądał na tak szczęśliwego ze mną tak jak na Stratosphere Tower.
- Zawsze jestem z tobą szczęśliwy, a ty tylko narzekasz. - powiedział, pocierając oko. Zazwyczaj, coś bym mu odpowiedziała, ale teraz nie potrafiłam się nawet uśmiechnąć. Życie stało się spokojniejsze odkąd zaczęłam ignorować jego dokuczanie; jakby.
- Teraz to kto jest tym, który narzeka? - zwęziłam na niego swoje oczy.
Louis westchnął, chwytając krzesło, które stało obok niego.
CZYTASZ
You Again? ~ tłumaczenie (sequel DC) // L.T.
FanfictionJakie są szanse na to, że spotkasz swojego byłego chłopaka po dwóch latach? Nie takie małe, jak widać. Ale co jeśli będziesz musiała dzielić z nim swoje miejsce pracy?