- Więc... ty i Lorena. - zaczął Tom, zmuszając mnie do poszukania wzrokiem kolejnego kieliszka szampana. Sięgnąłem po jednego, nie przejmując się tym, iż był to mój ósmy; przy tej rozmowie chcę być pijany.
- Yeah. - powiedział krótko jak połknąłem gorzki napój i rozejrzałem się znowu po pomieszczeniu. Wiedziałem, że jej tutaj nie było i prawdopodobnie nie przyjdzie. Nawet ja powinienem był zrezygnować z 'biurowej imprezy'. Przede wszystkim dlatego, że słowa biuro oraz impreza nie powinno iść w parze.
Teraz już wiem dlaczego.
- Spotykacie się, czy...? - nienawidziłem tego jaki był wścibski. Ale znowu, wiedziałem doskonale jak na nią patrzył, kiedykolwiek by nie weszła do pokoju albo była w zasięgu jego wzroku. Patrzył na nią tak samo jak ja.
Chciałem odpowiedzieć na jego pytanie, że tak, ale czy naprawdę się spotykaliśmy? To znaczy, czy dziewczyny zazwyczaj nie dzwonią do swoich chłopaków przez dwa tygodnie? Nie odpowiadają na ich wiadomości? Nawet jeśli to któregoś z nich urodziny?
Nieświadomie chwyciłem wysoki kieliszek i wziąłem kolejny łyk swojego szampana; w takie dni myślenie o Lorenie sprawiało, iż miałem ochotę się upić.
Obawiałem się, że znowu coś zrobiłem. Była zła za to, iż powiedziałem jej, że brałem trawkę? Niemożliwe, poza tym, powiedziałem jej, że mam to już za sobą. Wtedy ostatni raz ją widziałem i miałem jakiekolwiek wiadomości od niej. Jedynym powodem, dla którego przyszedłem na te żałosne święta to to, iż miałem nadzieję ją w końcu zobaczyć; jaki ze mnie głupek.
- Lou? W porządku? - po raz kolejny usłyszałem głos Toma, a jedyne czego chciałem to go uderzyć, jednak wiedziałem, że nie mogłem tego zrobić w pokoju pełnym ludźmi.
- Mhm - odpowiedziałem, wpatrując się w przestrzeń, próbując o niej zapomnieć i zrelaksować swój umysł na kilka minut, ale w tym samym czasie chciałem się do jasnej cholery dowiedzieć, co się dzieje, dlaczego mnie ignoruje. Czy to miało coś wspólnego z jej wizytą u lekarza? A może dlatego, iż powiedziałem jej, że chciałem 'jej całej' na urodziny?
Na ostatnią myśl poczułem jak serce mi pęcznieje, a później zaczyna szybciej bić. Odkąd spędziliśmy wspólnie noc, kiedy Ashton przyszedł po swoje rzeczy, byłem przekonany, iż pragnę całej jej. Miałem wszystko; mowę, pierścionek, idealne miejsce. A teraz... Zaczynałem akceptować fakt, że wszystko poszło się jebać, ponieważ odrzucała jakikolwiek kontakt ze mną.
- Jesteś w gównianym humorze, na kogoś, kto spotyka się z Loreną Cloe. - zamknąłem oczy jak moich uszu dobiegła kolejna pierdolona mowa Toma, a moja chęć uderzenia go wzrosła. Oh, jeśli tylko by wiedział jak wygląda umawianie się z Loreną Cloe. Jeśli byłoby w połowie tak piękne jak ona sama, nie narzekałbym przez resztę życia.
- Yeah, po prostu... Myślałem. - westchnąłem i położyłem głowę na ręce. Powinienem iść do domu, oczywiście nie przyjdzie. Prawdopodobnie jest ze swoją rodziną albo Caitlyn, jak połowa naszych współpracowników, która nie przyszła na to przyjęcie. Możliwe, że jest coś w telewizji, co mógłbym obejrzeć i przynajmniej choć odrobinę cieszyć się ze świąt. Yeah, definitywnie powinienem wyjść, zanim się zbyt upiję.
- Nie śpisz, prawda? - zapytał Tom, ale nie otworzyłem oczy. Może się zdrzemnę, siedząc tutaj. - Bo nie chciałbym, żebyś to przegapił.
Zmarszczyłem brwi i otworzyłem powoli oczy, odwracając swoją głowę do Toma.
- O czym ty do cholery mówisz? - mruknąłem nim całkowicie zwróciłem uwagę na jego wyraz twarzy; uśmiechał się, wpatrując w prawo i oczy mu jakby lśniły. Natychmiast się wyprostowałem i podążyłem za jego wzrokiem; jedyna rzecz - osoba - mogła wywołać u niego taką reakcję.
CZYTASZ
You Again? ~ tłumaczenie (sequel DC) // L.T.
FanfictionJakie są szanse na to, że spotkasz swojego byłego chłopaka po dwóch latach? Nie takie małe, jak widać. Ale co jeśli będziesz musiała dzielić z nim swoje miejsce pracy?