Rozdział 3

2.8K 99 26
                                    

- Zabrania się zjeżdżania po poręczy... Nie! - podniosła głos kobieta, kiedy Zuzanna próbowała dotknąć jakiegoś pomnika. - Nie wolno dotykać eksponatów, a przede wszystkim nie wolno przeszkadzać profesorowi. Zrozumiano?

W odpowiedzi tylko pokiwaliśmy głowami , a ona zaprowadziła nas do swoich pokoi. Nie czułam się tutaj dobrze. Było tu sztywno, ponuro i nie było tego co czułam u siebie w domu, czyli swobody, ale wszędzie są jakieś granice. Wygląda jak muzeum i w sumie zasady są podobne.

- Drapie ta kołdra. - powiedziała najmłodsza.

- Spokojnie za niedługo wrócimy do domu, przecież wojna nie może trwać wiecznie. - powiedział łagodnym głosem Piotr.

- O ile jeszcze będzie stał, bo już jednego nie ma. - prychnął Edmund i spojrzał się w moją stronę. Przyznam, że trochę mnie to zabolało.

- Lepiej idź już spać Edek. - skarciła go Zuzanna.

- Dobrze mamo. - pokazał jej język i wyszedł.

                          ***
Następnego dnia rano była okropna pogoda, padał deszcz i grzmiało dlatego musieliśmy robić coś w domu. 

- Defenestracja dawaj zgaduj. - zwróciła się brunetka do Piotrka.

- To z łaciny? - zapytał przygnębionym głosem, a dziewczyna pokiwała głową.

- Czy to znaczy najgorsza zabawa na świecie ? - parsknął Edmund.

Dokładnie wiedziałam co to znaczy, więc razem z Zuzką spiorunowałyśmy go wzrokiem. Skąd wiedziałam ? Proste. Mój tata miał całą bibliotekę jak mi się nudziło często tam przychodziłam i czytałam.

- Piotruś pobawimy się w chowanego ? - szatynka podeszła do blondyna.

Byliśmy raczej przeciwnie nastawieni do tego pomysłu, ale dziewczynka nie dawała za wygraną.

- Błagam Piotruś. - dziewczynka zrobiła słodką minkę.

- Raz , dwa, trzy... - chłopak zaczął odliczać.

Spojrzeliśmy się na niego z oburzeniem, a potem rozbiegliśmy się w różne strony tylko ja z Łucją postanowiłyśmy się schować razem. Najpierw wychaczyłyśmy kotarę , ale Edmund chamsko nas wygonił. Pobiegłyśmy dalej i weszłyśmy do jakiegoś pokoju. Był tam przedmiot zasłonięty płachtą, kształtem przypominało szafę. Zrzuciłyśmy prześcieradło z przedmiotu i tak jak myślałamz była to szafa.

- Chodź. - dziewczynka pociągnęła mnie za rękę.

Weszłyśmy do szafy. Czułam na skórze zimny powiew wiatru, było mi coraz zimniej sądząc po gęsiej skórce na moich rękach. Szafa nie miała końca, ale nagle upadłam na coś miękkiego i zimnego. Gdy obejrzałam się za siebie, moją uwagę przykuły wysokie drzewa i wielkie zaspy śniegu. Oczywiście byłam w wielkim szoku, gdyż nie przywykłam do wychodzenia do magicznego świata przez szafę. Razem z Łucją zaniemówiłyśmy, zamiast coś powiedzieć poszłyśmy przed siebie. Minęłyśmy chyba jedyną latarnię tutaj, a ja usłyszałam szelest.

- Kto tutaj jest? - trochę się przestraszyłam, a Łucja nerwowo złapała moją dłoń.

Postać upuściła rzeczy, które trzymała. Jestem dość miłą osobą dlatego podeszłam i chciałam pomóc, podobnie postąpiła Łucja. Kiedy postać się obróciła zobaczyłam fauna. To mityczne stworzenie, pół człowiek pół kozioł. Stworzenie się przestraszyło, co było dosyć łatwo zauważyć.

- Jestem Layla, a to Łucja. - próbowałam złagodzić mój i tego osobnika strach.

- Jestem Tu-Tumnus. - zwierzę zaczęło się jąkać, a ja jedynie wytrzeszczyłam oczy.

- Dlaczego nie podszedłeś? - zapytałam.

- Nie chciałem napędzić wam stracha. - uśmiechnął się. - Jesteście ludźmi, córkami Ewy? - zrozumiałam o co mu chodzi, ale Łucja chyba nie.

- Mama ma na imię Helena...

- Tak. - przerwałam dziewczynce. 

- Może dacie się zaprosić na małą filiżanką herbaty lub dwie ?

- Obawiam się , że powinnyśmy wracać. - oznajmiłam Łucji .

- Nie daj się prosić. - powiedziała szatynka robiąc swoją minkę, a ja jej uległam. Nie umiałam jej odmówić, kiedy robiła te swoje proszące oczka.

Niestety dałam się namówić mimo, że było mi strasznie zimno i marzyłam tylko o tym, żeby przykryć się ciepłym kocykiem i wypić gorące kakao, jednak szłam dalej za faunem. Jego dom był bardzo przytulny, zaparzył nam herbaty i zagrał kilka narnijskich piosenek. Narnijskich, bo ta magiczna kraina zwała się Narnią, moim zdaniem typowa nazwa dla czegoś co nie istnieje. Niestety nasza wizyta dobiegła końca, ponieważ podobno faun zrobił coś złego. Mówił coś o złej królowej, że nie lubi dzieci. Czym prędzej biegliśmy do latarni.

- Mam nadzieję, że dalej traficie. Bardzo miło mi było ciebie poznać, Łucjo Pevensie i ciebie też Laylo Hope. 

- Tak mi ciebie też, było fajnie. - uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie, złapałam Łucję za rękę i pobiegłam z nią do wyjścia.

- Hej, już jesteśmy, nic nam nie jest ! - krzyknęła Łucja.

- Bądź cicho. - powiedział Edmund, wystawiając głowę zza zasłony.

- Nie obchodzi was gdzie byłyśmy? - zapytałam dziwiąc się.

- Widzę, że ci się odechciało grać. - przyszedł Piotr.

- Ale przecież nie było nas dobre parę godzin. - powiedziałam zbita z tropu.

Łucja pod wpływem emocji zaprowadziła rodzeństwo do tajemniczej szafy i wszystko wytłumaczyła. Niestety kiedy wszyscy badali mebel, wejście się nie otworzyło.

- Przysięgam naprawdę tam byłyśmy. Layla, powiedz coś.

- Tak to prawda. Wiem, że to dziwnie brzmi i nie logicznie, naprawdę byliśmy w Narni, u tego fauna. - tłumaczyłam.

- Ja wam wierzę. - powiedział Edek. - A w szufladzie widziałem sto pięćdziesiąt krasnoludków. - zaśmiał się.

- Lubisz się znęcać na innymi, co? - wykrzyknął oburzony Piotr.

- Spadaj! Co ty myślisz, że tata jesteś? - wrzasnął brunet i wybiegł z pokoju.

- On się tak na co dzień zachowuje ? - uniosłam jedną brew , a Zuzia pokiwała twierdząco głową. - Współczuję wam. - zaśmiałam się i wyszłam z pokoju razem z brunetką.

***  

Kiedy nadszedł wieczór, umyłam się i położyłam obok Łucji, czytając książkę. Zrobiłam się senna, więc odłożyłam książkę na półkę i momentalnie zasnęłam. W środku nocy poczułam, że ktoś rusza moja rękę i wstaje. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam szatynkę, wychodzącą z pokoju. Pomyślałam, że idzie do łazienki, ale coś długo nie wracała, więc chciałam to sprawdzić. Wychodząc, zobaczyłam, że Edmunda też nie ma. Podeszłam do drzwi pokoju, gdzie znajdowała się szafa. Spoglądając przez dziurkę od klucza ujrzałam, że Edmund wchodzi do szafy. Nie chciałam się w to mieszać, szczególnie znowu marznąć w tej dziwnej krainie. Wróciłam na paluszkach do łóżka i z powrotem się położyłam.

Read between the lines ~ EdmundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz