Rozdział 8

1.9K 83 13
                                    

Wyszłam trochę zaspana z namiotu. Któż to się drze z samego rana. Nikt inny jak Łucja. Przetarłam zaspane oczy i podeszłam do trójki rodzeństwa udając obrażoną minę.

- Co takiego się stało, że postanowiłaś mnie obudzić ? - spytałam zachrypniętym głosem opierając się na jej ramieniu.

- Ocalili Edmunda. - oznajmił Piotr.

Spojrzałam w górę. Stał tam . Edmund z Aslanem. Udało się go uratować. Chłopak wymienił spojrzenie z lwem i oboje powoli zaczęli schodzić. Wywróciłam oczami jakim prawem się pytam? Teraz będzie trzeba się z nim użerać. 

- Co było minęło. Nie ma potrzeby wracać do rzeczy przeszłych. - oznajmił Aslan. Do jakiego okresu czasu się to zalicza ? Bo jak przed Narnią to nawet teraz mogę mu przyłożyć.

- Cześć. - powiedział Edmund i uśmiechnął się nieśmiało wyrażając smutek, żal i prośbę o wybaczenie.

Łucja niemalże od razu go przytuliła. Po niej zaraz Zuza, a ja tylko jedno znacznie spojrzałam na Piotrka. On mnie olał, no jasne. Pan idealny, to mają rodzinne, nie no tylko nawzajem z Panem idealnym numer dwa aka Edmundem.

- Cały jesteś ? - strzeliłam sobie w myślach z otwartej dłoni w twarz. Tylko na tyle go stać? Poważnie?

- Tylko zmęczony.

- Idź się położyć. - powiedział brat do brata jak to w klasykach mówią.

- Oh no tak zapomniałam ... Jak się na to mówiło .... męska duma ? - szepnęłam do Łucji i obie zachichotałyśmy.

- Posłuchaj ... - zaczął Piotrek. - Tylko się nie zgub.

***

- Zaczynam się bać , że pożresz i nas. - uśmiechnęła się Łucja do młodszego z braci. Ja bym się bała, że nic nie zostanie.

- Zachowaj coś na drogę powrotną. - rozkazał Piotrek. Zdziwiona zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Zuze.

- Wracamy do domu ? - spytała brunetka.

- Wracacie . - poprawił ją podchodząc. - Mama kazała mi się wami opiekować, ale to nie znaczy, że nie możemy się rozstawać.

- Potrzebują nas. - wtrąciła Łucja. - Wszystkich czworga.

- Łucja to niebezpieczne. Mało nie utonęłaś, Edmund też mógł zginąć. - bronił swojego blondyn.

- Dlatego musimy zostać. Czarownica to straszny wróg, a ja jej pomagałem. Nie chcę , żeby oni cierpieli za moje grzechy. - jak poetycko. 

- No to postanowione. - odezwała się Zuzia przerywając ciszę. Wstała z miejsca i poszła po łuk.

- A ty dokąd ? - zapytał Piotrek.

- Trochę poćwiczyć. - uśmiechnęła się cwanie.

***

Jakiś czas przyglądałam się chłopcom, którzy starali się walczyć. Było to zabawne i interesujące zarazem. Nie było też tak, że ja nic nie robiłam, o nie! Na to bym sobie nie pozwoliła! Starałam się rozgryźć mój naszyjnik. Rozmawiałam na ten temat z Aslanem, ale jedyne co się o nim dowiedziałam to to, że ma trudną do opanowania moc, ale ja sobie z nią poradzę. Oby miał rację, bo szczerze interesuje mnie ten przedmiot. Potem poszłam do centaurzyc, które dały mi kuszę. Ćwiczyłam trochę z dziewczynami. Celowanie nie wychodziło mi najlepiej, więc po paru godzinach zaczęłam obserwować chłopców. Dopiero teraz zrozumiałam jaki ze mnie dobry obserwator. 

- No dawaj Ed ! Odbij.

- Angart !

- Wyżej .

- Ej ! Chłopaki ! - krzyknął za nimi bóbr.

- A ja ? - oburzyłam się wyjeżdżając koniem zza skały. Zapomniałam o nim wspomnieć jest to czarna klacz, cudowna.

- Stój koniku ! - krzyknął Edmund.

- Mam na imię Filip. - spostrzegł koń.

Zakryłam dłonią usta i zaczęłam chichotać, nagle do moich uszu dotarły słowa bobra 'Biała czarownica' i puściłam się wodzy . Runęłam z konia obijając sobie łokcie i tyły. Jęknęłam z bólu, ale zaraz po tym znów zaczęłam chichotać.

- Layla ! - krzyknęła Łucja i podbiegła do mnie z przerażeniem w oczach.

- Żyje, jeszcze. - zaśmiałam się wstając. - Biała czarownica, że co ?

- Czarownica zażądała spotkania z Aslanem. - powtórzył spokojnie.

Założę się, że moje oczy wyszły z orbit, a dłonie ściśnięte najmocniej jak mogłam w pięści krwawią z pod spodu. Szybkim krokiem zmierzyłam w stronę obozu. Spojrzałam zmartwionym wzrokiem na lwa. Uśmiechnął się smutno i odwrócił wzrok.

- Z drogi ! Oto królowa Narni, cesarzowa samotnych wysp !

- Jest pośród was zdrajca Aslanie. - oznajmiła 'królowa od siedmiu boleści'.

- On jednak nie zawinił przeciw tobie.

- Czyżbyś zapomniał o prawach, które rządzą Narnią ?

- Tylko nie zaczynaj mi ich cytować wiedźmo. Spisano je w mojej obecności. - powiedział ostro marszcząc nos.

- A więc zapewne wiesz, że krew zdrajcy należy do mnie. On cały należy do mnie. - syknęła kobieta.

- Weź go sobie. - powiedział Piotrek i wyciągnął miecz.

- Ty naprawdę sądzisz, że siła wystarczy by mi coś odebrać ? Ry-ce-rzy-ku. Aslan wie, że jeżeli prawo zostanie złamane cała Narnia zapadnie się i zginie w ogniu i wodzie. Ten chłopiec ... - wskazała palcem prosto na Edmunda i kontynuowała : - Da gardło na kamiennym stole, zgodnie z tradycją. Nie śmiesz mi odmówić. - zwróciła się do Aslana .

- Wystarczy ! Porozmawiamy w cztery oczy. - rzekł i poszedł do namiotu. Za nim jak huragan ruszyła "królowa".

- Co teraz będzie ? - załkała Łucja, którą natychmiast objęłam ramieniem.

- Teraz będzie coraz gorzej i gorzej ... - przerwałam widząc karcący wzrok Piotra. - Trzeba mieć nadzieje, że nadejdą te lepsze dni, ale nie wolno się chować gdy są te gorsze. - uśmiechnęłam się. pocieszająco.


Read between the lines ~ EdmundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz