Rozdział 7 - Ciasteczkowy wiór

159 22 53
                                    


  A/N: Wyjątkowo rozdział pojawi się i dzisiaj i w piątek, jako taki skromny prezent świąteczny. Miłego czytania!

  Od rozpoczęcia stażu w szpitalu, Chanyeol codziennie coraz bardziej zrażał się do ludzi. Od małego chciał zostać lekarzem diagnostą, by pomagać ludziom, których nietypowe i często wyjątkowo niebezpieczne objawy dawały mylne wrażenie odnośnie swojego źródła, jednak z czasem zaczął brzydzić się tychże istot. Ich egotyczne zachowania doprowadzały go do szału, ostatecznie stawiając nad przepaścią depresji, której skutki znał aż za dobrze.

    Było jednak jeszcze jedno wyjście, mianowicie uodpornienie na dotykające ludzi szczęście jak i krzywdę, zwane inaczej obojętnością.

    W całkowitej obojętności względem otaczającego go świata żył już dobre pięć lat, wiedząc, że nie ma dla niego ratunku. Emocje stały się zbędne, ludzie bliscy zupełnie niepotrzebni, a świadome oddychanie, prowizoryczne funkcjonowanie, inaczej zwane egzystowaniem, było wynikiem najzwyklejszego lenistwa.

    Bo żeby się zabić, też trzeba mieć siłę.

    I tak przywykł do szarej codzienności, godząc się na swój los, który zresztą sam na siebie sprowadził, sądząc, iż właśnie takie spokojne, bezsensowne i zwyczajnie nudne życie było mu pisane.

    Tymczasem właśnie stał na środku wielkiego, kuchennego rozgardiaszu, starając się jakkolwiek zapanować nad mikserem, który zresztą specjalnie kupił, by ze swoimi nieistniejącymi umiejętnościami stworzyć coś, co byłoby jako-tako zjadliwe.

    Wszystko dlatego, że Areum chciała upiec ciasteczka.

    Wciąż nie mógł uwierzyć, że dał się tak po prostu namówić, właściwie bez jakiejkolwiek namowy. Mała zobaczyła w jednej z dram parę, która wspólnie przygotowywała słodkości, a następnie spojrzała na niego swoimi przeklętymi oczkami, bezsłownie błagając o zgodę i pomoc w pieczeniu.

    Żałował, że w niewyjaśniony sposób potrafił ją zrozumieć, bo tak jak pojmowanie jej gestów przychodziło mu z łatwością, tak próby stanowczej odmowy zazwyczaj kończyły się fiaskiem.

    Dlatego tym razem nawet nie próbował.

    Kątem oka rzucił na Areum, która z dumnym uśmiechem klęczała na taborecie, wyciskając foremkami równe kwiatki, kółeczka i inne kształty, które chwilę później trafiały na drewnianą tacę, którą swoją drogą również kupił specjalnie na tę okazję.

    Park nie gotował, nie piekł i nawet nie próbował eksperymentować w kuchni, więc tego rodzaju sprzęt nigdy nie był mu potrzebny.

    Do czasu, oczywiście.

    Spojrzał z ciężkim westchnieniem na przyczynę swojej zguby, czując dziwne, ale przyjemne odprężenie, gdy obserwował jej energiczne ruchy i szeroki śmiech, który od samego rana malował się na jej twarzy. Miała w sobie coś, co odróżniało ją od innych ludzi, a tym samym pozwalało Chanyeolowi ją w małym stopniu zaakceptować. Powrócił wzrokiem do polewy, której przygotowaniem miał się zająć, jednak w tymże momencie poczuł, jak coś, a może raczej ktoś, gramoli się między jego ciało a kuchenny blat, który już od dawna był wysmarowany mąką.

    Spojrzał na Areum, która na kamiennym blacie ułożyła jedno z surowych ciastek, o kształcie innym, niż wszystkie inne.

    Ręcznie wycięte serduszko.

    Nie był zmieszany, na pewno nie zły, może zadowolony? Nie wiedział, co czuł, ale nie mógł zaprzeczyć fali ciepła, która nagle przejęła władzę nad jego ciałem, powodując delikatne dreszcze na jego karku.

LostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz