ROZDZIAŁ CZWARTY

865 96 167
                                    



1**

Harry założył ręce na piersi i oparł się o drewnianą ścianę. Zniżył trochę głowę, gdy liście palmy zasłaniały mu widoczność na resztę pomieszczenia.

Było duszno. Naprawdę duszno. Przez ogromne okna wpadały promienie słoneczne, które jeszcze bardziej zwiększały potliwość. Jego koszulka nie dość, że była mokra, to jeszcze śmierdząca od potu. Jakiś czas temu związał włosy w koka, jednak to niewiele dawało, wciąż za gorąco. Miał wrażenie, że jeszcze trochę, a oszaleje.

Spojrzał na mały wodospad w rogu sali i nie wiedział czy bardziej chciałby go usunąć, by zmniejszyć wilgoć, czy wskoczyć do niego, by się ochłodzić. Obie opcje nie były najlepsze, ze względu na dzikie zwierzęta, leżące tuż obok.

- To pana mąż? - Młoda kobieta wskazała na Louisa, siedzącego na ławce obok szklanej barierki. - Ma świetne podejście do dzieci.

- Tak, to prawda. - Uśmiechnął się, spoglądając błyszczącymi oczami na swoją rodzinę. Może i musiał się kisić w ogromnej sali pełnej dzieci i krokodyli, ale nie miał zamiaru narzekać, póki oni byli szczęśliwi.

- Ma też ogromną wiedzę na temat dinozaurów... - Kobieta stanęła obok niego i także oparła się o drewnianą ścianę. - Nie mogę oderwać swojego dziecka od tego kółeczka.

- Właściwie to ma ogromną wiedzę na temat archozaurów... - Odparł automatycznie. Odchrząknął, kiedy kobieta spojrzała na niego niezrozumiale. - Dinozaury to tylko podgrupa archozaurów. Są gadami lądowymi. Pterozaury czy ikarozaury nie są zaliczane do dinozaurów.

- Och, rozumiem... - Pokiwała głową, odsuwając się lekko. - Nie wiedziałam o tym.

- Ja też nie. - Harry parsknął. - A później poznałem jego. - Wskazał na szatyna, który gestykulował, opowiadając coś przyciszonym głosem. Dzieci, które w pewnym momencie zebrały się obok niego, szeroko otworzyły oczy i przytakiwały.

To było niezwykłe, jak szybko maluchy okrążyły jego męża. Kiedy weszli do sali, nie było nikogo, dlatego usiedli na ławce i Louis uraczył ich kilkoma historiami związanymi ze swoimi studiami i gadami.

Oczywiście.

Harry odszedł tylko na chwilę, chcąc kupić coś zimnego do picia. Nie spodziewał się, że kiedy wróci po pięciu minutach, cała sala będzie wypełniona dziećmi siedzącymi na podłodze i rodzicami, którzy przysłuchiwali się wszystkiemu z równym zainteresowaniem. Widocznie Louis miał w sobie coś, co przyciągało go do innych. Albo innych przyciągało do niego. Jak zwał tak zwał.

- Czy krokodyle żyły w erze dinozaurów? - Zapytał jeden z chłopców. Kobieta obok niego westchnęła i szepnęła "Oho, to mój syn". Harry parsknął i oparł głowę o ścianę. Wiedział, że ta improwizowana lekcja nie skończy się szybko. Przez chwilę obserwował liście palmy nad sobą, jednak po zauważeniu małych pająków zwisających tuż nad nim, postanowił odejść i usiąść na ławce. Zamknął oczy i wsłuchiwał się w głos Louisa.

- Można tak powiedzieć. Wiele zwierząt ewoluowało, tak samo i krokodyle. Niektóre gatunki wyginęły i nigdy nie dowiemy się jak wyglądały, ale faktem jest, że pewna linia tych gadów nie została przerwana i dalej żyją na świecie. Obok nas.

- Kiedyś to krokodyle rządziły ziemią. - Odparł Vincent, prostując się dumnie, gdy reszta dzieci zrobiła głośne "oooch". Louis uśmiechnął się i poczochrał jego włosy.

PARK ARCHOZAURÓW ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz