~ Rozdział 1

767 25 6
                                    

Wystukiwałam swoimi kwadratowymi paznokciami rytm piosenki, która płynęła z głośników. Upiłam łyk soku pomarańczowego rozglądając się z zniecierpliwieniem po barze, w którym siedziałam.

Śledzili mnie. Wiedziałam o tym, jak tylko zauważyłam dwa czarne auta z rosyjską rejestracją jadące za mną główną drogą, którą zmierzałam do domu. Myśleli, że jestem głupia i się nie domyślę, że oni znowu nas szukają? Jeśli tak, to byli w błędzie. Nie mogłam doprowadzić ich do mojego ojca i właśnie dlatego wylądowałam tutaj. Byłam pewna, że za niedługo któryś z nich przyjdzie tu po to, aby wyciągnąć ode mnie informacje o miejscu, w którym on przebywał. Musiałam udawać, iż jeszcze nie odkryłam, że zostałam przez nich zdemaskowana.

Unosiłam właśnie szklankę do swoich ust, kiedy poczułam na moim karku nieznośne swędzenie. Zawszę tak się działo, gdy ktoś mnie obserwował. „Są tu”- pomyślałam. Moja intuicja nigdy mnie jeszcze nie zawiodła.

Wymusiłam na sobie jeden z czarujących uśmiechów, a kiedy ktoś usiadł obok mnie, byłam pewna, że to jeden z nich. I właśnie wtedy zaczęłam grę. Powoli przesunęłam dłońmi po swoich długich kasztanowych włosach, które sięgały do połowy pleców i jak zwykle się kręciły. Skierowałam wzrok na swojego towarzysza, przypatrując mu się uważnie.

Mężczyzna ubrany był w czarny garnitur. Miał krótkie blond włosy, twarz wyglądała dość młodo i mogłam stwierdzić, że ma nie więcej niż trzydzieści lat. Oczy miał ohydne. Z pewnością, każdy kto w nie spojrzał mógł potwierdzić, że były one zimne, pełne nienawiści i żądzy mordu.

W tej samej chwili nieznajomy przesuwał wzrokiem po mojej sylwetce. Mimowolnie uniosłam brew ku górze, a przybysz, raczej powinnam powiedzieć morderca bo tym się zajmował, tak jak każdy z nich – mordem z zimną krwią, przybliżył się do mnie, a ja wstrzymałam oddech. Nie mogłam pokazać po sobie, że się go boje bo to by oznaczało, że wiem kim jest. A jeśli on by się dowiedział byłoby już po mnie. Dlatego postanowiłam przejść do rzeczy, stwierdziłam, że im szybciej się z nim uporam, tym prędzej wrócę do domu i będę mogła zobaczyć ojca, o którego z każdą minutą coraz bardziej się martwiłam.

- Byłem pewien, że Cię tu znajdę, kochanie. - usłyszałam jego zachrypnięty, obrzydliwy głos, od którego po moich plecach przeszły nieprzyjemne dreszcze. Walczyłam z ochotą, aby się nie skrzywić z obrzydzenia i niesmaku jaki do niego czułam. Przełknęłam powoli ślinę i powiedziałam najbardziej przekonująco, na ile było mnie stać w tamtej chwili.

- Najwidoczniej dobrze szukałeś. - Po tych słowach ponętnie zagryzłam swoją dolną wargę nie tracąc z nieznajomym kontaktu wzrokowego. Jego kąciki ust uniosły się delikatnie ku górze, a swoją prawą dłonią zmierzwił przykrótkie włosy, które odstawały na czubku głowy. Powoli przysunął usta do mojego ucha, był tak blisko mnie, że czułam jego duszące perfumy. Gdybym tylko mogła uciekłabym stamtąd od razu, ale jak na razie nie miałam takiej możliwości. Musiałam grać w tę grę. Uniósł swoją dłoń na wysokość mojego podbródka, który zadarł gwałtownie ku górze i już po chwili poczułam jego oddech na swoim policzku.

- Tak, kochanie. Tylko brakuje mi tu jeszcze kogoś.. - wymruczał do mojego ucha. - Powiedź mi, królewno gdzie ukrywasz swojego tatusia? - Kiedy usłyszałam ostatnie słowa, moje ciało momentalnie zesztywniało, a ja od razu wstrzymałam oddech zaskoczona. Zawszę udawało mi się ich zbywać z nadzieją, że już nie wrócą, odpuszczą sobie. Tym razem jednak było inaczej. On wiedział.

- Nigdy go już nie zobaczysz, sukinsynu. - wysyczałam prosto w jego usta. Na moje słowa mężczyzna zacisnął szczękę ze złości. Nie zważając na to, że znajdujemy się w barze pełnym świadków, złapał mnie mocno za ramię i szarpnął do góry, abym wstała. Spojrzał z nienawiścią w moje oczy, po czym wychrypiał.

„Revenge"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz