-Vanesso, zamówiłem dla nas spaghetti, dobrze?
-Jasne...-uśmiechnąłem się
Przez jakiś czas rozmawialiśmy, ale kiedy oparłem się o niego i przymknąłem oczy, nie wiedziałem, że tak szybko zasnę.
----------------------------------------------------------------------------------------------
[Perspektywa Ciela]
Gdzie ja jestem? Co ja tu robię?
To właśnie te pytania ciągle krążyły po mojej głowie. Rozejrzałem się po miejscu, w którym aktualnie byłem. Stare, ceglane ściany nie były w najlepszym stanie. Można było na nich również zauważyć plamy ciemnoczerwonej cieczy. Zniszczony obraz, przedstawiający jakąś kreaturę, dodawał "uroku" temu miejscu. Podłoga była pobrudzona, a wszędzie znajdowały się przeróżne odpady. Zapomniałem dodać, że sufit był według mnie najstraszniejszy. Widoczne były różne pęknięcia, czasami z nich skapywały krople wody. Zdawało się, że zaraz on się zawali i wszystkich pozabija.
Skulony siedziałem na środku pomieszczenia. Nie chciałem tutaj przebywać. Pragnąłem wrócić do moich rodziców, ale... No właśnie. Oni zginęli w pożarze u nas w rezydencji. Kto chciał nas wszystkich powybijać? Przecież, nikomu nic nie zrobiliśmy! To wszystko jest niesprawiedliwe. Już nigdy nie przytulę mojego ojca i nigdy nie ujrzę uśmiechu, malującego się na twarzy mamy. Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Starałem się wytrzeć je moimi dłońmi, ale to nic nie dawało. Było ich coraz więcej i więcej...
-Przestań w końcu płakać! Nie da się cofnąć czasu!-wykrzyczałem do samego siebie.
Szybko się uciszyłem, kiedy usłyszałem kroki zbliżające się ku mnie. Drzwi wydały charakterystyczny dźwięk, co przykuło moją uwagę. Natychmiast spojrzałem się w ich stronę. Nie minęła chwila, a przede mną stał starszy mężczyzna z przedziwnym kostiumem oraz maską.
-Nic cię już nie uratuje-mówił z szaleńczym uśmiechem na twarzy-Bądź grzeczny i nadstaw swoje plecy. Z chęcią oznaczę cię pieczęcią wzniosłej bestii!-po zakończeniu swojej wypowiedzi, postanowił z całej siły mnie popchnąć.
Nie miałem siły walczyć. Nie miałem siły na nic. Mimo wszystko postanowiłem wstać. Mężczyzny tutaj już nie było. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zostałem sam... Bałem się tego, co mnie tutaj czeka. On na pewno nie ma wobec mnie dobrych zamiarów.
Co jeżeli chce mnie zabić? A może chce mnie wykorzystać?
Zakryłem swoje oczy dłońmi.
-Czego oni ode mnie chcą?-wyszeptałem załamany.
-Nic ważnego skarbie. Potrzebujemy właśnie CIEBIE, aby móc wezwać demona!-do moich uszu dobiegł czyiś głos. Zapewne tamtego człowieka...
Czekaj, mnie? Aby wezwać demona? DEMONA?!
Dlaczego oni chcą uczynić coś tak okropnego?!
Chciałem biec przed siebie, ale ktoś mnie zatrzymał.
-Nie tak prędko chłopcze. Jesteś idealną ofiarą dla naszego pana-chwycił moją koszulę.
-Zostaw mnie! Puszczaj!-krzyczałem przerażony.
Jednakże druga postać mnie nie słuchała. Podciągnęła moje ubranie ku górze, aby odsłonić moje plecy.
-Spokojnie, zaraz będzie po wszystkim-zaśmiał się.
Spojrzałem do tyłu. Starzec zbliżał się do mnie z rozgrzanym, metalowym prętem. Na jego końcu znajdował się charakterystyczny znak.
CZYTASZ
Próbuję cię nie kochać
FanfictionMiłość. Czym tak dokładnie jest miłość? Wiele osób uważa, że to wspaniałe uczucie. Jednak sprawia pewne problemy w naszym życiu, nieprawdaż? Nie mamy nad tym kontroli. Możemy zakochać się w przystojnym buntowniku albo w "kujonie", który uwielbia gra...