VI.

3.5K 534 1.6K
                                    

– Do środka, do środka – zakomenderował Seokjin, klepiąc Yoongiego po plecach. Kroki wciąż były daleko, ale docierało do nich ich echo i to bynajmniej nie pomagało. – Ja chcę żyć.

Yoongi też chciał żyć. Musiał żyć, żeby wrócić po Hoseoka i go stąd zabrać.

Wszyscy troje chwycili się za drzwi. Były ciężkie. Bardzo. I trochę już przyrdzewiałe, chociaż i tak – na gust Yoongiego – dziwnie mało.

– Powoli – syknął Taehyung.

– Nie, właśnie szybko, wtedy mniej skrzypią – poprawił Yoongi i pociągnął mocniej do siebie. Seokjin o mało co się nie wywalił, ale złapał równowagę i jako pierwszy wpadł do środka.

– Szybko, szybko, zamykać!

Chłopakowi przemknęło przez myśl, że zanim zamkną się w środku, powinni sprawdzić, czy nikogo prócz nich tu nie ma, ale posłuchał hyunga.

I tak straciło to całkiem znaczenie, kiedy tylko się odwrócił.

Pomieszczenie było sporo większe od mijanych wcześniej izolatek. Znacznie czystsze, może dzięki tej kłódce, która z jakiegoś powodu była teraz zniszczona. Yoongi wcale nie dziwił się jednak, że niewiele osób się tu zapuszczało. Pomijając już sam fakt, że znajdowało się na końcu ciemnej piwnicy...

– Ziomy, wjebaliśmy się do kostnicy.

Seokjin pobladł.

– W tył zwrot! – jęknął, znów rzucając się do drzwi, ale zatrzymał go Taehyung.

– Czekaj! Nie mamy już czasu, hyung. Jeśli teraz zaczniemy uciekać, to na pewno nas zobaczy.

– To co mamy robić? Siedzieć i czekać na zmiłowanie w trupiarni?

Yoongi i Taehyung wymienili spojrzenia.

– Wiesz, ten szpital stoi zamknięty od ponad dwudziestu lat...

– Jestem w sumie pewien, że zabrali wszystkie zwłoki, kiedy się stąd wynosili.

– Więc właściwie moglibyśmy...

– Teoretycznie...

Seokjin zamrugał.

– Jeśli macie zamiar przekonać mnie, gnoje, żebym wlazł do lodówki na zwłoki, to pocałujcie się w dupę. Sami albo nawzajem. Wszystko jedno.

Yoongi westchnął. Kroki na korytarzu, nawet jeśli przytłumione przez drzwi, stawały się coraz głośniejsze.

– To nasza jedyna opcja w tym momencie. Jeśli będziemy cicho, może nawet tu nie zajrzeć. Ale jeśli zajrzy, a my będziemy po prostu stać na środku, no to... kaplica.

– Nie, ja mam lepszy pomysł. – Jin obrócił w dłoniach kij bejsbolowy. – Sam teraz zatłukę was obu, a potem położę się obok. Zajrzy tu i pomyśli: O, ktoś inny już ich zajebał. No, trudno.

– Hyung. – Taehyung przybrał groźną minę. – Pakuj się do lodówki.

– Za jakie, kurwa, grzechy.

– Za to, że zachciało ci się w środku nocy pakować do opuszczonego psychiatryka – podpowiedział Yoongi.

– Morda, Yoongles. Gdyby nie ja i Tae to nadal obściskiwalibyście się gdzieś w kącie i nawet byście nie zauważyli, że macie trójkącik, dopóki by was pan w masce nie nadział na ostrze. I to nie w tym dobrym sensie.

– Czemu właściwie nadal się z tobą zadaję?

– Zadaję sobie to samo pytanie od dnia, w którym cię poznałem.

evanescence | bts horror auWhere stories live. Discover now