Wszystko było dla Yoongiego zamrożone w tej jednej chwili. Zupełnie jakby spełniały się jego najgorsze koszmary.
Jak przez mgłę pamiętał dziwne ukłucie niepokoju, które nie dawało mu spokoju w dniu śmierci Jeongguka. Ukłucie niepokoju, które kazało mu zadzwonić do przyjaciela.
Doskonale za to w pamięć wrył mu się ten obezwładniający strach, kiedy Guk odpowiedział. Stoję na moście, hyung. Wiesz, gdzie. Przepraszam. Zaraz zrobię coś głupiego.
Doskonale wrył mu się też w pamięć szaleńczy bieg przez pół miasta, bo mama zabrała ze sobą samochód i nie miał nawet jak się tam dostać. Pamiętał, jak dopadł wreszcie do mostu, tego mostu, na którym ciągle przesiadywali jako dzieciaki, on i jego dwa gremliny, Jeongguk i Taehyung. Nie zdążył nawet wejść na górę, kiedy zobaczy, jak jeden z nich spada prosto w czarną taflę wody.
A teraz stał i znów patrzył. Patrzył, jak drugi trzyma Hoseoka przy krawędzi dachu.
Nic nie miało sensu. Straciło sens już te pół roku temu, a teraz robiło się tylko coraz gorzej.
Miał jedną szansę. Nie mógł jej spartaczyć.
– Taehyungie? – zawołał. – Taehyungie!
Taehyung drgnął gwałtownie. Jego chwyt na ubraniu Hoseoka zacisnął się mocniej. Potem odwrócił głowę. Bardzo powoli.
– Hyung? Przecież...
No, tak. Przecież zostawił jego i Seokjina w kostnicy. Nie mieli się stamtąd wydostać. Prawda?
– Tae. Proszę, odsuń się od krawędzi – powiedział, starając się, żeby jego głos brzmiał jak najspokojniej. Zrobił jeden, ostrożny krok do przodu, czując, że serce wali mu jak młotem. Wystarczył pojedynczy, nieostrożny ruch i...
Taehyung przez chwilę jeszcze patrzył na niego w zdumieniu, po czym pokręcił głową. Hoseok wyglądał, jakby za chwilę miał dostać ataku serca. Musiał być przerażony na śmierć.
– Hyung, to nie tak miało wyglądać.
Kolejny krok do przodu. Powoli. Powolutku.
– Tae, na pewno możemy znaleźć jakieś rozwiązanie. Ale najpierw odsuńcie się od tej krawędzi, zanim komuś stanie się krzywda. Dobrze?
– Nie, hyung. To nie tak, jak myślisz.
W sercu Yoongiego zaczynała kiełkować nadzieja.
– Na pewno nie, Taehyungie. Proszę... proszę tylko o krok w moją stronę, okej? Przynajmniej dopóki sobie tego wszystkiego nie wyjaśnimy. Nie rób nic pochopnie.
Taehyung roześmiał się histerycznie, a Hoseokowi oczy momentalnie uciekły w tył głowy. Zemdlał?
– Nic nie rozumiesz, hyung. Nie ma innego wyjścia. Po co w ogóle tu przyszedłeś? Wróciłbym po ciebie. Zostawiłem ci... niedomkniętą klapę... zaraz bym wrócił.
– Tae...
Starał się zbliżać do nich najostrożniej, jak to tylko możliwe, ale wiele go to kosztowało. Wszystko w nim krzyczało, żeby rzucić się do przodu, porwać Hoseoka w ramiona i osłonić własnym ciałem. Powstrzymywała go przed tym tylko wizja tego, jak łatwo mógłby skazać tym całą ich trójkę na tragiczny upadek.
– Hyung, dlaczego ty zawsze wszystko psujesz? – spytał chłopak z desperacją. Nogi mu się trzęsły. Błagam, odsuń się od tej krawędzi, błagam, szeptał Yoongi w myślach. – Dlaczego ciągle wydaje ci się, że musisz wszystkich ratować?
![](https://img.wattpad.com/cover/173051008-288-k487644.jpg)
YOU ARE READING
evanescence | bts horror au
Fanfictionjest już ciemno, kiedy na progu domu yoongiego pojawia się hoseok i bełkocze, że dostał wiadomość od jeongguka. przyjaciel wysłał mu rozpaczliwą prośbę o pomoc... i współrzędne. jest tylko jeden problem. przecież pochowali jeongguka pół roku temu. _...