Nie mieli szans dobiec do kostnicy przed... ktokolwiek się zbliżał, na pewno by ich zobaczył, zwłaszcza że byli znacząco spowolnieni przez Taehyunga, Jimina i, częściowo, Hoseoka. Yoongi kalkulował szybko. Kiedy zmierzali tam za pierwszym razem, uciekając od izolatki, prowadził ich Seokjin. Wtedy nie znaleźli dobrej kryjówki. Wracali jednak inną drogą. Może tu mieli szansę.
Chwycił mocniej Taehyunga i dał pozostałym znać, żeby ruszyli za nimi. Zrobił gwałtowny zwrot, a potem skręcił w pierwszą odnogę korytarza.
Potrzebowali czegoś... czegokolwiek. Byle nie izolatki. Już przekonał się, że to beznadziejne miejsce na schowanie się. Zwłaszcza w związku z brakiem klamki w środku.
Nadal tajemnicą pozostawało, jak Taehyung właściwie dostał się do Hobiego, ale to była kwestia na inną okazję. Teraz musieli się spieszyć.
Z każdym kolejnym krokiem serce Yoongiego stawało się coraz cięższe, ale trzymał się kurczowo tego skrawka... czy to jeszcze była nadzieja? Czy już tylko rozpaczliwa wola przetrwania?
Słyszał zmęczone oddechy swoich przyjaciół i nawet samo to nie pozwalało mu się zatrzymać.
Szczęście, ironicznie, zdawało się im dopisywać. O ile można tak, oczywiście, powiedzieć w sytuacji, gdy ucieka się przed zamaskowanym mordercą z nożem w podziemiach nawiedzonego szpitala psychiatrycznego i nikt tak naprawdę nie jest zdolny do biegu.
Drzwi nie wyróżniały się specjalnie na tle innych, co było doskonałe w tych okolicznościach, bo istniała szansa, że i goniący ich nie zwróci na nie uwagi, tak jak ominąłby je Yoongi, gdyby nie były lekko uchylone.
Za czasu działalności placówki mógł to być składzik lub pomieszczenie dla personelu. Zagracone, zaśmiecone i wypełnione szczątkami mebli, nie dawało dużego pola manewru. Yoongi po stokroć wolał jednak to niż zimną pustkę izolatki, gdzie nie było nawet skrawka cienia, w którym mogliby się skryć.
Tu było łatwiej. Może zbyt łatwo. Miał złe przeczucia.
Prawie potknął się o jakieś wywrócone krzesło. Seokjin złapał Taehyunga w ostatniej chwili i pokręcił głową. Chwycił go lepiej i zaczął odciągać dalej, do kąta. Zrzucił coś niechcący, próbując ułożyć go za górą śmieci tak, żeby nic nie wystawało. Kroki na korytarzu nie cichły, wręcz przeciwnie. Napastnik wciąż się zbliżał.
Nie biegł, mógł więc nie wiedzieć, że o mało co na siebie nie wpadli. Na razie jeszcze ich nie gonił.
Na razie ich szukał.
Jimin wpakował się do starej szafy i usadowił na górze porzuconych dokumentów. Nie domykała się całkiem, musiał więc trzymać drzwi. Nie była to kryjówka idealna, ale zdecydowanie miał lepszy pomysł od niego i Hobiego, bo nadal stali przy wejściu.
Yoongi zamknął drzwi za nimi, licząc na to, że Masce nie będzie chciało się sprawdzać każdych po kolei. Przecież było ich tu, w szpitalu, dziesiątki. To zajęłoby mu wieki.
Mieli problem, jeśli nigdzie się nie spieszył.
Ostrożnie sprawdził, czy dadzą się potem otworzyć. Wszystko wydawało się w porządku. Kiedy odwrócił się do Hoseoka, ten stał już obok niego z krzesłem. Yoongi w pierwszej chwili nie zrozumiał, szybko jednak nabrało to sensu, kiedy jego przyjaciel podstawił je pod klamkę.
Igrali w tym momencie z przeznaczeniem, ale istniała maleńka szansa, że jeśli się zabarykadują to zamaskowany człowiek faktycznie pomyśli, że drzwi od dawna są zamknięte i nie będzie próbował wchodzić do środka.
YOU ARE READING
evanescence | bts horror au
Fanfictionjest już ciemno, kiedy na progu domu yoongiego pojawia się hoseok i bełkocze, że dostał wiadomość od jeongguka. przyjaciel wysłał mu rozpaczliwą prośbę o pomoc... i współrzędne. jest tylko jeden problem. przecież pochowali jeongguka pół roku temu. _...