Minął miesiąc, a potem kolejny. Kończył się jeden szary dzień i zaczynał następny, monotonia poganiała monotonię. Tak, takie stało się moje życie po tym wydarzeniu. Wszystko stało się czarno-białe, pozbawione barw i wszelkich pozytywnych cech. Znowu jedyne co odczuwałem to wielką emocjonalną czarną dziurę, którą mogła wypełnić tylko jedna osoba. Osoba, bez której moje życie znów stało się wegetacją. Podróż z miejsca na miejsce, oddanie skoku, powrót do czterech ścian i kolejna podróż. Mówią, że czas leczy rany, jednak ja z dnia na dzień odczuwałem coraz większy ból, który stał się do tego stopnia niewyobrażalny, że zdecydowanie odbił się nawet na jakości moich skoków, którym teraz daleko było do dobrych i pozostawiały wiele do życzenia. Wszystko za sprawą jednej kobiety. Odcięła się, bała się utrzymywać ze mną kontakt, w sumie nie dziwię jej się. Ale to boli, to tak cholernie boli. Nie wiem co u niej, nie wiem jak ma się jej ojciec, nie wiem nic.
Nadszedł koniec sezonu. Powalczyłem na tyle, na ile pozwoliło mi moje osłabione ciało i psychika. Nie udało się wygrać kryształowej kuli, to oczywiste, ale zająłem ostatecznie 3 miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, co też było nie lada osiągnięciem. Jednak najbardziej w tym wszystkim cieszyło mnie to, że w końcu mogłem odetchnąć, uleciał ze mnie dodatkowy stres związany z konkursami. Mogłem w końcu skupić się na własnym życiu prywatnym, które można śmiało określić mianem "do bani".
Gdy było już po wszystkim, wróciłem z bagażami do swojego rodzinnego Zębu, a wracałem ze świadomością, że będę teraz tak blisko Mai. Tak blisko, a zarazem tak daleko. Miałem nadzieję, że wizyta w domu rodziców trochę poprawi mi nastrój. I o ile pyszny obiad mamy podziałał na mnie kojąco, o tyle uporczywość siostry niszczyła to wszystko. Dobrze widziała brak mojego nastroju i fakt, że coś się we mnie wypaliło. Kiedyś byliśmy bardzo zżyci, znała mnie czasami lepiej niż ja siebie samego.
- No Stoch, tłumacz się - powiedziała stanowczo, gdy zostaliśmy na chwilę sami.
- Nie mam z czego - odpowiedziałem wymijająco, licząc, że nie będzie drążyć tego tematu.
- Jak to nie masz z czego?! - wybuchła.- Proszę Cię, nie oczerniaj własnej siostry! Przecież wyglądasz jak siedem nieszczęść, aż serce mi się kraja jak na Ciebie patrzę. Kamil, nie jestem głupia, widzę, że coś się dzieje. I jestem w stu procentach pewna, że chodzi o kobietę. Gdzie ta Twoja Maja, której nawet nam nie zdążyłeś przedstawić?
- Chroni własną rodzinę - powiedziałem cicho i spuściłem głowę.
- Jak to chroni? - zapytała zdezorientowana.
Westchnąłem ciężko i pokrótce streściłem jej całą historię. W duchu chyba liczyłem na to, że dzięki temu poczuję się lepiej, ale tak się nie stało. Ciężar poczucia winy był coraz większy.
- I Ty, idioto, tak po prostu zrezygnowałeś i nie walczyłeś o nią? - pokręciła głową. - Czasami się zastanawiam czy faktycznie jesteś moim bratem, bo mam wrażenie, że podmienili Cię w szpitalu.
- A co miałem zrobić? - popatrzyłem na nią wściekły.- Musiałem uszanować jej decyzję, bałem się, że w końcu znowu coś złego może stać się jej. Dobrze wiesz, że to moja wina.
- To nie jest niczyja wina, ani jej, ani Twoja. Czas się mój drogi ogarnąć i spróbować z nią skontaktować. Takie bezczynne siedzenie i zamartwianie się nic Ci nie da. A przecież widzę jak bardzo ją kochasz. Nie marnuj czasu, minęło już kilka miesięcy.
- No właśnie, kilka miesięcy. Może już ułożyła sobie życie z kimś innym. Nie chcę wchodzić z butami w jej życie, wystarczająco namieszałem - przetarłem twarz dłońmi, licząc, że ten gest jakoś mi ulży.
Kobieta wstała i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Kocha się tylko raz, Kamil. A Ty właśnie to zrobiłeś. Więc odpowiedz sobie na pytanie, czy nie warto ponownie zawalczyć o tę miłość. Przecież i tak nie masz nic do stracenia - ścisnęła lekko moje ramię i wyszła zostawiając mnie z własnymi myślami.
Ale ja tak naprawdę nie wiedziałem co myśleć. Podświadomie wiedziałem tylko, że moja starsza siostra jak zwykle ma rację. Jednak bałem się. Po prostu bałem się spotkania i konfrontacji. Bałem się, że zostałbym ponownie odrzucony, raz na zawsze. Bałem się jednak nieodwzajemnionej miłości.
Był piękny, wiosenny dzień. Przyroda powoli budziła się do życia. Postanowiłem wyjść z domu i pójść na spacer, by trochę oczyścić umysł. Co więcej mi pozostało? Ubrałem więc buty i zarzuciłem na siebie cienką kurtkę, po czym szybko wyszedłem z domu. Wiedziałem dokąd chcę pójść. Najpierw udałem się na przystanek i po złapaniu pierwszego lepszego busa dostałem się na jedną z ulic Zakopanego, dalej już czekała mnie piesza wędrówka. Odkryłem to miejsce razem z siostrą, gdy byliśmy jeszcze dziećmi. Często tam uciekałem gdy miałem jakieś problemy.
Po około godzinie spaceru dotarłem na miejsce. Piękna polanka, która w ogóle się nie zmieniła. Otoczona drzewami zaciszna przestrzeń, pośrodku której znajdowało się piękne jezioro. Mało kto wiedział o tym miejscu, bo jeszcze nigdy nikogo tutaj nie widziałem. Ale to dobrze, było to nadal moje miejsce.
Usiadłem tuż przy brzegu jeziora, pogrążając się we własnych myślach. Nawet nie wiedziałem ile tak siedziałem, gdy nagle usłyszałem czyjeś kroki. I nici ze spokoju, pomyślałem. Jednak postanowiłem zignorować ten fakt. I udawało mi się to, dopóki nie poczułem, że ten ktoś podchodzi i staje obok mnie. Odwróciłem głowę w stronę nieznajomej osoby i zamarłem.
- Co tutaj robisz? - zapytała swoim delikatnym głosem, spoglądając na mnie.
- Szukam szczęścia - powiedziałem cicho, odwracając głowę i wpatrując się w nienaruszoną i spokojną taflę wody.
- Wiesz, uważam, że o szczęście trzeba zawalczyć - usiadła na trawie niedaleko mnie.
- Nie wiem co robić, bo ostatnio partaczę wszystko, za co się zabiorę - westchnąłem z rezygnacją.
- Pamiętaj, że jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem.
Mój wzrok spoczął na jej osobie, a na ustach pojawił się bardzo delikatny uśmiech. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Ta dziewczyna dokonała niemożliwego.
- Skąd wiedziałaś gdzie jestem? - zapytałem zaciekawiony.
- Twoja siostra do mnie zadzwoniła - uśmiechnęła się delikatnie.
Boże, jak bardzo tęskniłem za tym uśmiechem.
- Przepraszam, jestem tchórzem, powinienem sam to zrobić, powinienem zawalczyć - odwróciłem się w jej stronę. - Maju, proszę wybacz mi i daj mi szansę. Daj szansę nam.
Przestańmy przejmować się psychofanką czy kimkolwiek jest ta osoba. To wszystko na pewno da się jakoś załatwić - złapałem blondynkę za dłoń.- Ja naprawdę nie mogę bez Ciebie żyć.Maja przysunęła się najbliżej jak tylko mogła i wtuliła we mnie.
- Ja też cholernie tęskniłam - powiedziała cicho.- Ja również nie mogę bez Ciebie żyć.
- Nie rozdzielajmy się już nigdy więcej - popatrzyłem prosto w jej oczy.
- Nigdy więcej - wyszeptała i złożyła czuły pocałunek na moich ustach.
______________________
Jejku, ale mi się podoba ten rozdział, aż jestem z siebie dumna
powiedzcie, że Wy ze mnie też
W OGÓLE TO JEST TO WYJĄTKOWY ROZDZIAŁ
jako pierwszy w historii tego ff został napisany wcześniej, od razu po opublikowaniu poprzedniego i po prostu czekał na swoją kolej
miałam dodać dopiero w weekend, ale nie mogłam się powstrzymać
tradycyjnie
PROSZĘ PROSZĘ PROSZĘ --> JEŚLI TO CZYTASZ --> ZOSTAW PO SOBIE KONIECZNIE GWIAZDKĘ I KOMENTARZ, NA KOMENTARZACH ZALEŻY MI NAJBARDZIEJ, BO W TEN SPOSÓB POZNAJĘ WASZĄ OPINIĘ
OD JAKIEGOŚ CZASU AKTYWNOŚĆ SPADA I W SUMIE NIE WIEM CZY JEST SENS TO DALEJ PISAĆ
TAKŻE ZASKOCZCIE MNIE
See you xx
CZYTASZ
Under the stars // Kamil Stoch
Fanfiction- Co tutaj robisz? - Szukam szczęścia - powiedziałem cicho wpatrując się w nienaruszoną i spokojną taflę wody. - Wiesz, uważam, że o szczęście trzeba zawalczyć - usiadła na trawie niedaleko mnie. - Nie wiem co robić, bo ostatnio partaczę wszystko...